fbpx

Okrągłostołowe porozumienie upada. “Jeśli nie ocalimy naszych gospodarstw, ocalimy przynajmniej nasz honor”

Będziemy protestować. Jeśli nie ocalimy naszych gospodarstw, ocalimy przynajmniej nasz honor. I nie będziemy się zaliczali do tych, co, niestety, zdradzili wieś – mówi Wiesław Gryn ze Stowarzyszenia Oszukana Wieś. 

Ledwie kilka dni minęło od podpisania porozumienia przy “okrągłym stole”, a Oszukana Wieś znów protestuje – dlaczego? 

Wiesław Gryn: Niestety, obietnice czy też przyrzeczenia pana ministra Kowalczyka jak zwykle były tylko obietnicami. Ograniczenie niekontrolowanego wwozu zbóż z Ukrainy miało być wprowadzone następnego dnia, a tymczasem sprowadza się nawet więcej niż wcześniej. Kontroli nie ma – trochę kontroluje się pszenicę paszową, ale konsumpcyjna wjeżdża nie kontrolowana. W Chełmie w sobotę rozładowywana była pszenica “bezimienna”, bo nic się przy niej nie pisze – a jak się nie pisze nic, to się nie bada nic. Kolejarze, celnicy śmieją się nam w nos. 

Minister rolnictwa do 1 stycznia podawał dane na temat importu z września 2022 r., dziś podaje dane dotyczące okresu do 1 stycznia – a miesięcznie wchodzi tylko przez Lubelszczyznę 300 tys. ton. Dziennie przez Hrubieszów wchodzi średnio 200 wagonów, tj. 12 tys. ton.  

Od grudnia apelujemy – zatrzymajcie ten proceder, bo przyjdą żniwa i nie będziemy mieli gdzie sprzedać naszego zboża. Przez 4 miesiące ani jeden postulat nie został spełniony, tylko się gada, gada i gada… Granica powinna być zamknięta do czasu wywiezienia z Polski tych 4 mln. ton, dopiero potem możemy znów “pomagać Ukrainie”. Bo żaden gospodarz z tego, który jedzie do kogoś robić, a swoje zostawia. 

Skąd macie tak szczegółowe dane dotyczące importu? 

Mieszkamy w rejonie przygranicznym – tu w każdej rodzinie jest celnik, pogranicznik, kolejarz, pracownik rozładunku na kolei. Z naszych domów widzimy ruch pociągów – minister chyba powinien kazać nam zamalować okna od strony LHS, jeśli chce, żebyśmy nic nie wiedzieli.  

Wiesław Gryn, fot. mw

Podobno teraz zboże ukraińskie dociera do Polski przez Słowację – czy to próba ominięcia zapisanych w porozumieniu kontroli? 

Tak – rolnicy z Podkarpacia mówią, że ze Słowacji jedzie ciężarówka za ciężarówką. One jadą do portów, tylko że wypierają z tych portów zboże, które przyjeżdża do nas bezpośrednio z Ukrainy.  

A to zboże jadące ze Słowacji prawdopodobnie też nie jest kontrolowane. Po to się spotykał minister Kowalczyk z ministrami rolnictwa Słowacji, Węgier, Rumunii, Bułgarii, żeby ukrócić to; Węgrzy ukrócili prawie całkiem, Rumuni znacznie ograniczyli, minister rolnictwa Bułgarii na blokadę granicy jechał na pierwszym ciągniku – a nasz minister gra w innej drużynie niż biało-czerwona. 

Będziecie blokować granicę? 

Nie będziemy blokować granicy, bo w obliczu nadciągającej konieczności prac polowych nie mamy na to czasu, a nie jesteśmy też ani prokuraturą, ani celnikami, żeby stać na granicy. Chcemy tylko pokazać, że pan minister po raz kolejny nas oszukał, będziemy prowadzili takie działania jak w Jasionce, Kielcach czy na innych protestach.  

Będziecie w tym współpracować z innymi organizacjami rolniczymi? 

My nie dzielimy rolników pod kątem przynależności do organizacji, na naszych protestach są wszyscy – wszyscy zdroworozsądkowi rolnicy, którzy zauważają, co się dzieje, i co się może stać w żniwa, gdy problem będzie dwa razy większy. Tylko Solidarność jest podzielona – bo zachodniopomorska protestuje, a lubelska nie.  

Czy Henryk Kowalczyk powinien wciąż być ministrem rolnictwa? 

To nie zależy od ministra Kowalczyka, tylko od całego rządu. Że Kowalczyk nie rządzi, wiemy od dawna – Kowalczyk tak tańczy, jak mu orkiestra gra. A nas nie interesuje, kto personalnie odpowiada za tę sytuację, tylko jakie są efekty działań rządu. Biblia mówi – po owocach ich poznacie. Owoców nie widzimy żadnych, idziemy jak Titanic na zderzenie z górą lodową za 4 miesiące. Mówiliśmy to 4 miesiące temu, już wtedy można było załatwić sprawę – nie zrobiono nic. 

Cła wprowadzić ponownie może tylko Komisja Europejska – nie obwiniacie Brukseli? 

Proszę pana, “Bruksela” to tylko wymówka, chwyt marketingowy, jak zupka chińska z Radomia. To, co się dzieje u nas, dzieje się tu i teraz – my nie jesteśmy w Brukseli, jesteśmy tu.  

A kogo my tam mamy? Komisarza ds. rolnictwa. I co? W czasie wojny nie robi się “zielonej rewolucji”, ekoschematów, nie wyłącza się 4% z uprawy – można było jeszcze rok-dwa zrobić wszystko na starych zasadach.  

15 tysięcy ton mięsa drobiowego wchodzi to Polski; wszystkie polskie gorzelnie stoją, bo nie mogą sprzedać spirytusu, bo spirytus jedzie z Ukrainy i państw azjatyckich; milion ton rzepaku wjechało do Polski – polski podatnik dopłaca do akcyzy do biopaliw a biopaliwa są z nie wiadomo czego! Gdzie my jesteśmy?! Mamy Państwo, czy tekturę?! 

Mamy nabrzeże – pytam, czyje ono jest? Polskie czy międzynarodowe? Powydzierżawione piorun wie komu, bez żadnych warunków, że najpierw obsługuje polskie produkty, a później inne. A za czyje pieniądze to nabrzeże zostało wybudowane – polskie, czy międzynarodowe? 

Byłem w Anglii – tam w jednym z hrabstw prywatny inwestor chciał uruchomić tłocznię rzepaku. Dostał ulgę w podatkach, ale pod warunkiem, że 70% rzepaku będzie pochodzić od lokalnych producentów. A pan Kowalczyk mówi, że nic nie może zrobić, bo wszystko jest prywatne! W Anglii wszystko jest jeszcze bardziej prywatne, a fiskus jednak wpływa na działalność gospodarczą! Polityka to fiskus, można zachęcać ulgami, karać wysokimi podatkami – tak jest na całym świecie, a u nas co? Bruksela. Ta wymówka jest tak płytka i tak głupia, że naprawdę mogliby wymyśleć coś bardziej finezyjnego. 

Panie Wiesławie, macie jakąś nadzieję na sukces? 

Nadzieja umiera ostatnia. Jeśli nie obronimy ekonomii, to obronimy przynajmniej honor. I nie będziemy się zaliczali do tych, co, niestety, zdradzili wieś. My się w politykę nie bawimy, ale na tych protestach są młodzi rolnicy, którzy dziś nie mają żadnych perspektyw – a PIS w każdych wyborach szedł z hasłem “Gospodarstwa rodzinne są trwałym elementem krajobrazu wsi”. A dzisiaj co? A dziś się nam mówi, że przemysłowe gospodarstwa ukraińskie są super, a my, w naszych rodzinnych gospodarstwach jesteśmy nieudacznikami. Pan premier mówi, że chciałby pomóc, ale jesteśmy na rynku globalnym, ceny spadają i nic nie można zrobić. A jak wygląda prawda? Dziś na Matif pszenica jest po 1250 zł/tonę, a ja mam tutaj 800 zł/tonę – 40% różnicy.  

Myśleliśmy, że po 4 miesiącach, po jajkach i po Kielcach resort rolnictwa zrozumiał, jaki jest problem, ale już po 5 dniach od “okrągłego stołu” widzimy, że po raz kolejny zostaliśmy po prostu zbyci. 

McHale - baner - kwiecień 2024
Axial Syngenta baner
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

4 KOMENTARZE

  1. Wojciechowski mówi ,że jeśli będzie taka wola polskiego rządu by ograniczyć import zbóż to on będzie to popierał.Widzicie Państwo ,że takiej woli polski rząd nie wykazuje. Rząd Polski zdradził Polskiego Rolnika ,zdradził Polskę i Polaków.

    • Wojciechowski pierwszy popierał eksport zbóż z Ukrainy i nic nie zatrzyma bo Niemiec z Holendrem chce bezcłowego importu do UE,a że ukraińskie śmieci lądują w Polsce to go mało obchodzi.

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.