Minister rolnictwa uczestniczył w wideokonferencji z udziałem ponad 60 rolników – poinformowało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Na zdjęciu ilustrującym tekst widzimy ministra Siekierskiego i siedzącego po jego lewej stronie prezesa KRIR Wiktora Szmulewicza.
Rozmowy dotyczyły oczywiście bieżącej sytuacji rolników, którzy powiedzieli ministrowi co ich boli i z czym są problemy. Bolączki te są wszystkim znane, więc nie będziemy ich ponownie opisywać. Minister „wyraził zrozumienie” a nawet przyznał, że protesty „były w słusznej sprawie”, bo wymogi Zielonego Ładu są „nieracjonalne” a „nadmierny import z Ukrainy naruszył stabilność rynku europejskiego”.
„W ujęciu dwustronnym była dyskutowana formuła wymiany handlowej. Eksperci obu krajów rozmawiali o tym, jakie reguły, obostrzenia wprowadzić, aby nie było nadmiernego napływu towarów ukraińskich – podkreślił minister i dodał, że są to rozmowy trudne, a Ukraina ma duże oczekiwania, jeżeli chodzi o otwarcie dla nich rynku UE” – czytamy w komunikacie MRiRW.
To, co zainteresowało nas szczególnie, to obecność prezesa Szmulewicza przy stole zajmowanym przez ministra Siekierskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby byli tam również szefowie innych organizacji rolniczych.
Czy nie jest to sygnał, że obecne kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa próbuje odgórnie ustanowić dominację Krajowej Rady Izb Rolniczych nad wszystkimi organizacjami i związkami? Wydaje się, że prezesowi Szmulewiczowi taka inicjatywa odpowiada – widzieliśmy go przecież obok ministra Siekierskiego również na spotkaniu z rolnikami protestującymi w Słupnie k. Płocka (wideo można obejrzeć tutaj).
Warto też zwrócić uwagę na konferencję prasową sekretarza stanu Stefana Krajewskiego w dniu ogólnopolskiego protestu – nie było tam żadnego szefa dużych organizacji, sami młodzi i nieznani szerzej rolnicy.
Czyżby „miotła kadrowa” próbowała sięgnąć również do organizacji rolniczych?