Wyjazd studyjny grupy polskich rolników zaowocował wieloma wnioskami. Podczas zwiedzania zapoznali się oni z szerokim zakresem działań i obiektami, które tworzą cały sektor obrotu płodami rolnymi. Odpowiedzi na nurtujące pytania udzieliła nam Aleksandra Kacperczyk – uczestniczka wyjazdu, rolnik, członek zarządu grupy producenckiej Granoba.
W ramach szóstego wyjazdu studyjnego do Teksasu zorganizowanego przez Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych uczestnicy udali się do wielu miejsc związanych z produkcją, ale i obrotem oraz eksportem płodów rolnych w tym zbóż. Goście mieli okazję przyjrzeć się procesowi załadunku zbóż w porcie w Houston czy sprawdzić jak przechowuje się towar w lokalnych skupach. Wielkość obiektów oraz potencjał działalności wywarł duże wrażenie na polskich farmerach, którzy mieli okazję skonfrontować rolnictwo teksańskie z rodzimym. O wizycie opowiada nam uczestniczka wyjazdu Aleksandra Kacperczyk.
Jakie czynniki wpływają na obrót i cenę płodów rolnych w Teksasie?
– Na cenę płodów rolnych w Teksasie wpływa podaż towaru z rynku stanowego, ale i całej Ameryki. Tutaj ważnym sektorem jest także duża hodowla bydła mięsnego, która jest kolejną składową. Wpływ mają także aspekty lokalizacyjne. Powierzchnia stanu jest dwukrotnie większa od Polski, dlatego cena może się różnić w zależności od usytuowania gospodarstwa do strategicznych punktów odbioru, które prowadzą kolejno płody rolne do portów przeładunkowych nad Zatoką Meksykańską. Szczególną rolę odgrywa tutaj transport kolejowy, który zapewnia ogromne możliwości przewozowe.
Cenę kształtują, jednak w największej mierze giełdy i sytuacja międzynarodowa. Ta obecna i niekorzystna dla farmerów jest spowodowana m.in. niepewnością produkcji, światową nadwyżką towaru czy działaniami wojennymi. Co należy wspomnieć, wojna na Ukrainie odcisnęła swoje piętno również na rynku amerykańskim. W związku z dumpingowymi działaniami Rosji widać znaczący spadek teksańskiego eksportu płodów rolnych chociażby do Chin. Zarówno Europa jak i Ameryka przegrywa tę nierówną walkę. Swoje pokłosie zbiera jeszcze także zażegnany niedawno koronawirus. Podczas pandemii kluczowi kontrahenci utracili wiele relacji handlowych, a je wcale nie jest tak łatwo przywrócić.
Co sprawia, że teksańscy farmerzy potrafią prowadzić dochodowy biznes w produkcji roślinnej?
– Teksańskim farmerom w prowadzeniu produkcji pomagają szczególnie ubezpieczenia. To ważny element zapewniający stabilność i opłacalność na przestrzeni lat. Takie ubezpieczenie daje przykładowo gwarancję pewnej założonej ceny za dany towar. Gdy jest ona niższa to wówczas ubezpieczyciel pokrywa różnicę. System jest wspierany przez rząd federalny Stanów Zjednoczonych. Wspomniane subwencje do ubezpieczeń to jedyna forma wsparcia przez USDA. Pewnym gwarantem produkcji i zysku są, jednak powszechne nawodnienia. W Teksasie klimat nie sprzyja prowadzeniu upraw, jednak w wyniku wdrożenia systemów nawadniania i dostosowania się do niesprzyjającego klimatu są w stanie prowadzić produkcję na terenach niezdatnych pierwotnie do uprawy roślin rolniczych.
Tutejsi farmerzy nie mogą liczyć na żadne dofinansowanie jak to ma miejsce w Unii Europejskiej. Każda podjęta decyzja przez teksańskiego rolnika jest skrupulatnie przeanalizowana. Nie popełniają oni pochopnych i nieracjonalnych kroków. Oni liczą każdego dolara i sumiennie go wydają z pewnością, iż przyniesie on wymierny zysk.
I tak, jeśli najem usługi jest tańszy, to nie podejmują się zakupu zbytecznej maszyny. Teksańczycy są otwarci na nowinki tak jak i my, ale każdorazowe ich wdrożenie przebiega po uprzednim researchu.
To o czym warto jeszcze wspomnieć to tzw. druga noga biznesowa. Wielu farmerów prowadzi równolegle do gospodarstwa inną działalność gospodarczą lub trudni się zawodem w innej dziedzinie. To taka druga furtka, która w przypadku kryzysu daje im poczucie bezpieczeństwa finansowego.
Czy jesteśmy w stanie dorównać wysokiej konkurencji w obrocie i eksporcie płodów rolnych? Jakie działania powinniśmy podjąć?
– Podczas wyjazdu mieliśmy okazję zobaczyć wiele skupów płodów rolnych czy również terminal przeładunkowy w Houston. Rozmiary tych obiektów zrobiły na nas ogromne wrażenie. W Teksasie wszystko jest wielkie, również i produkcja, dlatego ciężko nam będzie dorównać ich możliwościom.
Wspomniany port w Houston to rzecz, która zrobiła na nas ogromne wrażenie. To właśnie on doskonale obrazuje przykład tej wysokiej konkurencji. Nasz port nie dorównuje mu w żadnym stopniu, a, co należy podkreślić, nad Zatoką Meksykańską znajdziemy kilka takich obiektów. Budowa polskiego terminala to jednak jedyna i rozsądna opcja na dorównanie w zakresie obrotu płodami rolnymi. Nasze rolnictwo ma wysoki potencjał produkcyjny. Powoli dochodzimy do jego szczytu możliwości, gdyż nadwyżki nie możemy właśnie wyeksportować. Miejmy jednak nadzieję, że zostaną poczynione w tym kierunku zdecydowane kroki. Podnieślibyśmy wówczas własne możliwości produkcyjne, ale i wykorzystali sytuację geopolityczną i z zyskiem obracali dodatkowo towarem spoza naszych granic.
Najrozsądniejszym dla nas rozwiązaniem jest mimo wszystko znalezienie innej drogi, a nie podążanie za tą amerykańską. Moim zdaniem naszą przyszłością jest innowacyjność i specjalizacja produkcji. Rozwijanie obszarów niszowych i nietypowych, które wielkotowarowe amerykańskie farmy pomijają. Powinniśmy stawiać również na przetwórstwo czy handel detaliczny. To jest duża szansa i ogromny potencjał, to jest nasza droga, z której warto skorzystać.
Jakie cenne spostrzeżenia udało Ci się wyciągnąć z wyjazdu i czy okazały się one pomocne w prowadzeniu własnego biznesu w Polsce?
– To co szczególnie przykuło moją uwagę to biznesowe podejście do prowadzenia produkcji rolnej. W Teksasie rolnictwo to biznes jak każdy inny, który ma przynosić przede wszystkim zysk. Farmerzy potrafią sobie radzić z wieloma problemami bez zewnętrznego wsparcia jak ma to miejsce w Polsce jak i całej Unii Europejskiej. Oni poszukują sami systemowych rozwiązań dających poczucie bezpieczeństwa finansowego. Polegają sami na sobie i wyzwalają w sobie coraz to większą przedsiębiorczość. Nie mają oni większych oporów w podejmowaniu decyzji, które dadzą im dodatkowe korzyści.
Sprawę ułatwia także zdecydowanie mniejsza biurokracja. Teksas to bardzo wolnościowy stan, dlatego jednostki rządowe w tym departament czuwają tylko nad sektorem rolniczym nie wprowadzając zbędnej papierologii czy wymogów. Duża wolność gospodarcza daje im duże pole manewru.
Czego jako rolnicy możemy się nauczyć od teksańskich farmerów?
– Polscy rolnicy mogą się uczyć od amerykańskich farmerów optymizmu. W prowadzeniu produkcji mogę stwierdzić, że jesteśmy znacznie lepsi od nich, jednak biznesowo już gorzej.
Nasze rolnictwo jest postrzegane jako dobytek z dziada na pradziada. To także nasza pasja i często hobby. W obecnych czasach musi ono, jednak dawać nie tylko wartość sentymentalną, ale i finansową. To wizja dochodu powinna być to nadrzędną i każda zainwestowana w gospodarstwo złotówka powinna przynosić zysk.
Wyjazd studyjny organizowany był w dniach 21 luty – 4 marca 2024 roku przez Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych przy współpracy z Agro Biznes Klubem ze wsparciem Funduszu Promocji Ziarna Zbóż i Przetworów Zbożowych.