Hodowcy zwierząt postulują o przyznanie dopłat dla rolników karmiących swoje zwierzęta paszami z roślin niemodyfikowanych genetycznie (bez GMO).
Jak uzasadniają, pasze bez GMO są droższe od pasz genetycznie modyfikowanych. Przykładowo cena śruty sojowej bez GMO jest o min. 400 zł na tonie wyższa niż z GMO i będzie nadal rosła, co pociąga za sobą wzrost cen innych komponentów białkowych.
Nikt z rolników nie ma wątpliwości , ze żywienie bez GMO jest kosztowne i będzie drożało. Stracą na tym hodowcy i mieszalnie pasz.
– Już obecnie niektóre mleczarnie wymagają, aby krowy były żywione paszami bez GMO, niestety nie przekłada się to na wyższą cenę za mleko. Mleczarnie te chcą podpisania specjalnych umów odnośnie żywienia krów paszami bez GMO. To wiąże się z koniecznością posiadania przez firmy paszowe dodatkowych certyfikatów, kaucji, ubezpieczeń czy zabezpieczeń, pojawiają się nawet opłaty za umieszczenie produktów na liście referencyjnej Te dodatkowe obciążenia wpływają na ceny pasz – mówi Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej.
W ocenie samorządu rolniczego rolnik stosujący pasze bez GMO ponosi dodatkowe koszty, a to zmniejsza opłacalność produkcji mleka i jest działaniem na szkodę polskich hodowców. Ponadto o ile w przypadku krów żywienie paszami bez GMO jest nieco łatwiejsze, bo do dyspozycji są inne komponenty białkowe, które w znacznej części mogą ją zastąpić, to w przypadku drobiu i trzody nie jest to już takie proste.
– Dlatego uważamy za zasadne, aby rolnicy otrzymywali rekompensaty za stosowanie w żywieniu zwierząt pasz niemodyfikowanych genetycznie – podsumowuje Leszczyński.