Rolnicy z Podlasia uważają, że inwestycje liniowe, m.in. sieci: wodociągowe, kanalizacyjne, elektro-energetyczne, telekomunikacyjne, gazowe, cieplne o długości większej niż 10 km oraz drogi, z wyjątkiem dróg dojazdowych, nie mogą być prowadzone na polach z pokrzywdzeniem rolników.
Obecnie często się zdarza, że wykonawca działając w ramach tzw. specustawy nie liczy się prowadząc taka inwestycje zupełnie z właścicielem gruntu.
– Najwyższy czas, aby w Polsce, gdzie rolnicy muszą przestrzegać wszystkich ujednoliconych unijnych przepisów, można było skorzystać z rozwiązań korzystnych dla właścicieli gruntów, z których większość stanowią rolnicy – mówi Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej.
Zdaniem samorządu rolniczego, uniknęlibyśmy przez to konfliktowania rolników z władzą i powiększania grupy osób żyjących w poczuciu doznanych krzywd.
Jak podkreśla PIR, od lat jedynym sposobem rozliczenia strat spowodowanych realizacją inwestycji liniowych jest zwrot utraconych plonów oraz ewentualne uznanie spadków w plonach w kilku następnych latach.
– Nie uwzględnia się zatem wielu istotnych strat, często o większej wadze, np.: ograniczenie przyszłych działań inwestycyjnych, niefunkcjonalny podział gospodarstwa, negatywne konsekwencje podtopień wzdłuż rurociągu, uszkodzenia instalacji drenarskich, itp. – dodaje Leszczyński.
Natomiast w większości krajów europejskich sprawa negatywnego wpływu instalacji rurociągów na polach rolników jest rozwiązana poprzez skierowanie części opłat ponoszonych przez inwestorów z tytułu podatków od budowli na rzecz właścicieli gruntów. Przeważnie, jak zaznacza prezes PIR jest to od 15 do 25% opłat.