fbpx

Kijów żądając dostępu do unijnego rynku zachowuje się jak “słoń w składzie porcelany”

Polska jest dla Ukraińców “kryzysowym przyjacielem” – gdy jest problem, to Polska jest na pierwszej linii pomocy. Natomiast Kijów dostrzega, że Polska nie ma w UE takiej pozycji, by mogła ważne dla Ukrainy sprawy załatwiać. A np. Niemcy mogą – mówił dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk w programie Dariusza Rosiaka “Raport o stanie świata”.

Spór Polski z Komisją Europejską jest jedną z przyczyn, dla których władze w Kijowie ocieplają stosunki z Niemcami kosztem relacji z Polską. Pomoc Polski, którą Ukraina dostawała i dostaje zawsze wtedy, gdy jej potrzebuje – czy to w czasie “pomarańczowej rewolucji”, czy podczas “rewolucji godności”, czy wtedy, kiedy starała się o status kandydata do UE – jest postrzegana w Kijowie jako działania Warszawy we własnym interesie. Dodatkowo w czasie wojny silny wpływ na postrzeganie Polski odgrywa przekonanie, że “to my przelewamy za was swoją krew”, więc pomoc się nam należy.

W opinii dyrektora Konończuka Polska i Ukraina są na siebie skazane, co nie zmienia faktu, że obecnie, w trakcie sporu o zboże, Kijów zachowuje się jak “słoń w składzie porcelany”. Świadczą o tym słowa Wołodymyra Zełeńskiego wypowiedziane podczas Forum ONZ, które przecież nie były spontaniczne, lecz były przygotowane wcześniej; do tego należy dodać odwołanie spotkania z prezydentem RP Andrzejem Dudą.

Wojciech Konończuk zauważa, że, choć władze w Kijowie wiedziały o sytuacji politycznej w Polsce, tzn. zbliżających się wyborach, i o tym, że wszystkie partie polityczne w Polsce popierają zakaz importu, a niektóre nawet mówią o rozszerzeniu listy, to nie było przed 15 września żadnych dwustronnych negocjacji z Polską: Ukraińcy uważali, że załatwią tę sprawę z Brukselą, a Polska i inne państwa będą musiały się podporządkować.

– To, co się stało po 15 września bardzo jasno pokazuje, że KE niczego nie załatwiła: to te państwa (w których obowiązywał zakaz importu – red.), najpierw Rumunia, potem Bułgaria i następnie Słowacja, zaczęły negocjować dwustronnie, bez pośrednictwa KE z Ukrainą specjalne warunki dopuszczenia eksportu – mówił dyrektor OSW. Nie zmienia to faktu, że pomimo formalnego zniesienia zakazu importu przez KE, ukraińskie zboże i tak nie wjeżdża na rynki 5 przygranicznych państw: Rumuni wynegocjowali 30-dniowy okres przejściowy a potem bardzo skomplikowane warunki dostępu ukraińskiego zboża przez licencjonowanie. Bułgarzy postąpili podobnie, choć nie wiadomo dokładnie, na czym to ma polegać, a trzeba pamiętać, że Bułgarzy mają problem z ukraińską kukurydzą – do czasu wprowadzenia zakazu do Bułgarii wjechała kukurydza ukraińska o wartości 800 mln euro. Również Słowacja nie wpuściła zboża na swoje terytorium.

Dlaczego więc Komisja Europejska zniosła embargo?

– To jest bardzo ciekawe. KE w swoim komunikacie poinformowała, na podstawie swoich analiz, że zniknęły zakłócenia dla rynków rolnych 5 państw, mimo przeciwnego zdania tych państw. Wiemy jednak, że Ursula von der Leyen kilka tygodni wcześniej obiecała prezydentowi Zełeńskiemu, że zakaz nie zostanie przedłużony. Pytanie, czy były te analizy, czy nie – mówił Wojciech Konończuk.

Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich podkreśla przy tym, że pierwsza przyczyna problemów z ukraińskim zbożem, czyli decyzja Komisji Europejskiej z czerwca 2022 r. dopuszczająca produkty ukraińskie do wspólnego rynku, była decyzją bez precedensu w historii.

– Weźmy przykład Polski czy innych państw Europy Środkowej – zanim do wspólnego rynku dołączyliśmy, musieliśmy przejść długoletni okres przygotowawczy. Tymczasem z dnia na dzień całość ukraińskiego eksportu bez cła została dopuszczona do rynku unijnego.

Oczywiste, że taką okazję wykorzystali eksporterzy handlujący ukraińskim zbożem: koszty transportu kołowego są tak wysokie, że eksport zbóż jest niemal, albo całkowicie nieopłacalny, więc opłacało się sprzedawać tam, gdzie jest najbliżej – w Polsce to było Podkarpacie i Lubelszczyzna.

Przy czym początkowo “decyzja KE przez jakiś nie powodowała żadnych zakłóceń na rynkach Europy Środkowej, dlatego że po wybuchu wojny ceny produktów na rynkach światowych poszły bardzo w górę; dopiero gdy ceny wróciły do normy, rolnicy zaczęli się niepokoić” – mówił dyrektor Konończuk zaznaczając jednocześnie, że również wówczas tranzyt zbóż przebiegał normalnie, choć ograniczała go przepustowość przejść granicznych nieprzystosowanych do eksportu ukraińskich produktów rolnych.

Zbożem ukraińskim handlują nie tylko międzynarodowe agroholdingi – jak wyjaśnia ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, wbrew rozpowszechnionym w Polsce przekonaniom ukraińscy oligarchowie kontrolują tylko 16% ukraińskiej ziemi, natomiast większość ziemi znajduje się w rękach “średnich” przedsiębiorstw – średnich jak na warunki ukraińskie, czyli mających “zaledwie” po kilka a nie kilkaset tysięcy hektarów. Poza tym udział kapitału zagranicznego we własności przedsiębiorstw rolnych jest niewielki, kilkuprocentowy; nawet firmy oligarchiczne to w większości firmy ukraińskie, choć czasami zarejestrowane w “rajach podatkowych”. Wielkie agroholdingi eksportują samodzielnie, natomiast “mniejsze” przedsiębiorstwa rolne – te mające po kilka tysięcy hektarów – korzystają z usług traderów międzynarodowych, którzy są zainteresowani tym, żeby to zboże miało dostęp do “alternatywnych” rynków.

Taka struktura handlu sprawia, że eksport płodów rolnych jest znaczącym źródłem przychodów do budżetu Ukrainy – w I półroczu tego roku stanowił nawet 60% całego eksportu. Dlatego zakaz importu tak boli władze w Kijowie.

– Władze zdają sobie sprawę, że są “na garnuszku” państw zachodnich – mówi dyrektor OSW. – Wsparcie konieczne dla funkcjonowania państwa jest wyceniane na ok. 5 mld. dolarów miesięcznie. Natomiast Kijów chce, aby wpływy z własnego eksportu zasilały budżet. Stąd na poły aroganckie domaganie się Kijowa dostępu do unijnego rynku.

Zachowanie “słonia w składzie porcelany” jest wynikiem także postrzegania Polski przez Ukraińców jako “kryzysowego przyjaciela”.

– Jak jest problem – “rewolucja pomarańczowa”, “rewolucja godności”, agresja rosyjska, to Polska jest na pierwszej linii pomocy; to, że Ukraina dostała status kandydacki do UE to też zasługa Polski. ale wg przekonania Kijowa Polska robi to we własnym interesie, bo to “my przelewamy za was, Polaków, krew” – wyjaśniał Wojciech Konończuk.

Ekspert zauważa jednak, że działania władz w Kijowie nie są akceptowane przez wszystkich Ukraińców: na Ukrainie jest wiele głosów krytycznych wobec działań rządu w Kijowie, nie brakuje wezwań do wdzięczności i wzięcia pod uwagę czasu wyborów w Polsce.

– Ponad 90% Ukraińców czuje sympatię do Polski, a ponad 2/3 Polaków do Ukraińców. To, co jest najważniejsze, co nas łączyło i będzie łączyć, czyli wspólne interesy, nie zniknie – Polska i Ukraina są na siebie skazane – mówił dyrektor OSW.

Ekspert zaznaczył jednak, że to, co negatywnie wpływa na relacje polsko-ukraińskie to spór Warszawy z Brukselą: Kijów dostrzega, że Polska nie ma w UE takiej pozycji, by mogła ważne dla Ukrainy sprawy załatwiać, a np. Niemcy mogą. W ten sposób również należy rozumieć nagłe ocieplenie relacji Kijowa z Berlinem.

Audycja w całości dostępna jest tutaj.

Zobacz także: 

Rząd w Kijowie przyjął uchwałę – Ukraina nie eksportuje do 5 krajów bez ich zgody! 

SDF baner ciągnik
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

2 KOMENTARZE

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.