fbpx

Wdzięczność nie jest walutą. Nie oczekujemy wdzięczności Ukraińców, ale tego, że nie będą nas faulować

Niektórym krajom UE zależy na zniszczeniu podstawowej produkcji rolnej w Europie. Niderlandy wprost deklarują terminację rolnictwa dając środki tamtejszym rolnikom na przeniesienie jej poza UE. W Polsce przemysł drobiarski jest niszczony przez obecną politykę wspólnotową i bierność państwa, a Ukraina poprzez uwolnienie rynku spychana jest do roli chłopca do bicia, którego rękami załatwiane są trudne tematy jakim jest choćby hodowla zwierząt w UE – mówi Paweł Podstawka, przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.

Służby weterynaryjne Ukrainy wycofały zakaz importu polskiego żywego drobiu, jaj wylęgowych i surowca drobiowego. Jak Pan skomentuje tę sprawę?

Moim zdaniem ten zakaz był działaniem odwetowym za wcześniejszą polską blokadę zbóż i drobiu z Ukrainy, ale też działaniem ostrzegawczym w kontekście zapowiadanej przez Rząd RP dalszej blokady ukraińskiego zboża po 15 września. Absolutnie niezrozumiały, (zakaz importu – red.) nie tylko uderzył w relacje polsko-ukraińskie, ale był czymś w rodzaju “policzka otrzeźwienia”, który uprzytomnił nam, że po zakończeniu wojny nikt w Ukrainie nie będzie pamiętał tego, co Polska zrobiła dla Ukrainy – jestem tego pewny.

Polskie organizacje drobiarskie żądały zakazu importu ukraińskiego drobiu i jaj do Polski – to nie był “policzek otrzeźwienia” dla Ukraińców? Nie mają prawa chcieć tego samego, czego chcą Polacy?

My nie żądaliśmy zakazu importu w ogóle, ale zakazu importu tego, co zostało wytworzone z pominięciem wszystkich unijnych wymogów.

Doskonale wiemy, że drób i jaja z Ukrainy w większości nie pochodzą od tamtejszych lokalnych producentów, tylko są produkowane przez zarejestrowany na Cyprze, notowany na giełdzie w Londynie, mający kapitał zachodni koncern MHP. Ten koncern rozpycha się łokciami w Europie i chce, nie musząc przejmować się zasadami jakie wymaga od nas UE, zalać europejski rynek swoją produkcją. Przykładem jest działająca na Słowacji ukraińska firma EU Poultry, która sprowadza drób z MHP i przerabia go na Słowacji, skąd mięso jest wysyłane do innych państw UE. Właściciel tej firmy, Dmytro Borodavka, wprost mówi, że jego celem jest wyparcie z rynku polskiego drobiu – spotkał się nawet w tej sprawie ze słowackim ministrem rolnictwa.

Problemem nie jest więc import produktów skądkolwiek, ale import produktów niespełniających norm unijnych. Unia zmusza nas do ponoszenia wysokich kosztów zezwalając jednocześnie na wprowadzanie na rynek unijny produktów nie spełniających unijnych wymogów. To jest działanie obliczone na zniszczenie europejskiego rolnictwa.

Ostro powiedziane.

Obecna polityka UE zmierza do maksymalnej redukcji podstawowej produkcji rolnej w Europie na rzecz wypchnięcia jej poza UE. Jeżeli jest to zrozumiałe w kontekście krajów opierających swoją gospodarkę o inne sektory, to likwidacja rolnictwa w krajach opierających gospodarkę o rolnictwo, takich jak Polska, oznacza to ewidentną grę na osłabienie tych krajów. Unia nie sprzeciwia się wwożeniu surowca z Ukrainy do Europy i sprzedaży go na półkach europejskich sklepów pomimo tego, że od nas żąda spełnienia horrendalnie wysokich standardów, niewspółmiernych do wymagań zdrowotnych stawianych przez naukowców, uzasadnianych jedynie względami etycznymi.

Przedstawiciele EFSA podczas konferencji pt: „Dobrostan zwierząt dla zrównoważoności i konkurencyjności” zorganizowanej w ostatnim dniu prezydencji szwedzkiej w UE przyznali, że nie istnieją żadne obiektywne wskaźniki dobrostanu zwierząt…

To pokazuje absurd obecnej polityki UE, jeśli chodzi we wdrażanie tych standardów, które nie mają żadnych podstaw naukowych i oparte są wyłącznie o wyimaginowane wartości.. Cel jest oczywisty – świat bez zwierząt hodowlanych, oparcie rolnictwa wyłącznie na produkcji roślinnej a docelowo na suplementach. Nie ma tu żadnych racjonalnych argumentów, jest tylko czyjeś “widzimisię”. Uzależniliśmy Europę od rosyjskiego gazu, produkcje od Chin, to jeszcze oddajmy produkcję żywności krajom trzecim…

Nie ma szans na wprowadzenie zakazu importu drobiu z Ukrainy na rynki UE. Jakie perspektywy ma przed sobą polskie drobiarstwo?

Największa odpowiedzialność w tej sprawie spoczywa na rządzących. Rząd powinien jak najszybciej uruchomić finansowanie produkcji wysokojakościowej i przetwórstwa. Bo nie tylko Ukraina jest dla nas zagrożeniem, także Brazylia. Jeżeli polski przemysł drobiarski nie przestawi się na produkcję wysokiej jakości, a nie ma co liczyć, że będą na to środki unijne, to nie poradzimy sobie z tą konkurencją. To ostatni moment, żeby państwo polskie zareagowało, uruchomiło środki na modernizację gospodarstw, budowę nowoczesnych zakładów i przetwórstwo, żebyśmy mogli utrzymać się na rynku unijnym oferując wysoką jakość. Klimat świata nie rozpieszcza, na południu Europy przez upały produkcja jest coraz trudniejsza. Ten kto ma surowiec ten jest bezpieczny. Europa nie może oddać bezpieczeństwa żywnościowego krajom trzecim.

Polska branża drobiarska już w tej chwili produkuje w wysokich standardach – rozumiem, że rynek ukraiński nie jest ważny dla polskich drobiarzy i zakaz importu wprowadzony przez Ukrainę był biznesowo obojętny dla Was?

My rzeczywiście zawsze wytwarzaliśmy produkty wysokiej jakości i naturalnym rynkiem dla nas jest rynek UE. Firmy z Ukrainy również do czasu wojny eksportowały na ten rynek, ale, ze względu na niższą jakość i niską cenę, głównie do branży HoReCa i przetwórstwa śle w ramach kontyngentów.

Obecnie, korzystając ze zwolnienia z ceł i kontyngentów, firmy te wkraczają na rynki, które do tej pory były zaopatrywane przez nas. Oczywiście mogą powiedzieć, że przecież nie eksportują tego mięsa tak dużo – ale eksportują głównie fileta, najdroższe i najchętniej kupowane mięso. To całkowicie demontuje rynek sprzedaży drobiu w Europie.

Czyli gdyby Ukraina nie zniosła zakazu, Polakom nic by się nie stało?

Odczułyby to głównie zakłady, które wwożą pisklęta na Ukrainę. Ukraińcy dążą głównie do zdobycia silnej pozycji na rynku UE.

Jestem za tym, żebyśmy pomagali Ukraińcom w walce z dyktatorem ze Wschodu, ale należy im uświadomić, że grają nieczysto. Jeżeli Rząd RP nie zejdzie z drogi idealizmu na drogę pragmatyzmu, wystawiając Ukraińcom rachunki za udzielone wsparcie, to obudzimy się w sytuacji, w której pieniądze Polaków pójdą na pomoc Ukrainie a po wojnie Polacy nie będą mieli pieniędzy na realizację zamówień na odbudowę Ukrainy.

Na Ukrainie zauważają już, że trochę się zagalopowali – przykładem jest tu artykuł w ukraińskim portalu European Truth, ale także ostatnie deklaracje prezydenta Zełeńskiego czy sekretarza Rady Bezpieczeństwa Daniłowa, w których ci ukraińscy politycy najwyższego szczebla wyrazili szczerą wdzięczność Polsce i Polakom za pomoc…

Wdzięczność nie jest walutą. Nie po deklaracjach poznajemy człowieka, tylko po czynach. Niech Ukraińcy nie będą nam wdzięczni, nie oczekujemy ich wdzięczności – oczekujemy tego, że nie będą nas faulować.

McHale - baner - kwiecień 2024
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

2 KOMENTARZE

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.