W raporcie opublikowanym przez IGC światowe prognozy zbiorów pszenicy zostały zredukowane, a Ukraiński port w Mikołajowie w środę został zbombardowany przez Rosjan, co przekreśla szanse na porozumienie w sprawie odblokowania ukraińskich zapasów zbóż. Wydawałoby się, że te czynniki powinny mieć decydujący wpływ na kształtowanie cen zbóż, a dokładniej na ich wzrost. Tymczasem dzieje się dokładnie odwrotnie…
W zeszły piątek cena pszenicy na paryskiej giełdzie Matif 391,5 euro za tonę. Wczoraj było to już 359 EUR/t. Podobnie wysokie przeceny notowały kukurydza i rzepak. Ceny pszenicy właściwie są już bardzo blisko poziomu sprzed inwazji, tymczasem ukraińskie zboże jest nadal zablokowane, a do tego spadają prognozy światowych zbiorów zbóż; dość wspomnieć, że zostały one zredukowane przez IGC do 769 mln ton, czyli o 11 mln. Co prawda obniżono prognozę zużycia pszenicy o 5 mln ton, jednak mniejsze są szacowane zapasy końcowe – jest to 271 mln ton wobec 282 w poprzednim sezonie.
Mówi się o konstruktywnych rozmowach pomiędzy Ankarą a Moskwą w sprawie uwolnienia ukraińskich zapasów (to byłby czynnik wpływający na spadki cen zbóż, ten argument był zresztą powielany w kontekście ostatnich spadków), ale jak wierzyć w ich konstruktywny charakter, skoro w środę na terminale zbożowe w Mikołajowie spadły kolejne bomby?
– Zbiory pszenicy w USA, UE i krajach Morza Czarnego wywierają presję na spadek cen, zwłaszcza biorąc pod uwagę niski popyt spowodowany gwałtownym wzrostem cen w ostatnich miesiącach. Jednak intensyfikacja zakupów przez importerów w najbliższym czasie zmieni trendy cenowe – przewiduje Grain Trade.
Czy te przewidywania się sprawdzą? Argumentacja jest dość rozsądna. Już w piątek ceny pszenicy nieco odbiły (stan na godz. 14), jednak przy obecnej dynamice wydarzeń branie czegokolwiek za pewnik jest nieporozumieniem.