Izba Zbożowo-Paszowa wydała stanowisko w sprawie wyników kontroli NIK w zakresie importu i obrotu zboża i rzepaku z Ukrainy. W dyplomatycznych słowach komunikuje, że import z Ukrainy był efektem braku sprzedaży zbóż przez polskich rolników.
Firmy importowały zboże w sposób legalny i w odpowiedzi na apele rządu i Komisji Europejskiej – czytamy w oświadczeniu IZP. Żadna z firm należących do Izby Zbożowo-Paszowej nie importowała “zboża technicznego”.
Jednocześnie “podmioty te, w trudnym dla Ukrainy czasie, w duchu solidarności z narodem ukraińskim, podjęły pilne działania, umożliwiające transfer zboża”, dzięki czemu eksport zbóż drogą morską via porty polskie osiągnął rekordowe poziomy.
Izba zgadza się z Najwyższą Izbą Kontroli, że minister rolnictwa Henryk Kowalczyk nie powinien “apelować do rolników, by wstrzymywali decyzje o sprzedaży zboża”. Rolnicy posłuchawszy się ministra sami spowodowali wysoki poziom importu zbóż i rzepaku z Ukrainy:
“Zdaniem Moniki Piątkowskiej (prezes IZP – red.) (…) wpłynęło to istotnie na ograniczenie podaży oraz konieczność poszukiwania surowców przez zakłady przetwórcze m.in. na Ukrainie. Wstrzymywanie się producentów ze sprzedażą w oczekiwaniu na jeszcze wyższe ceny w wyniku błędnej oceny rzeczywistości przez przedstawicieli MRiRW spowodowało problemy z nabyciem surowca na bieżące potrzeby krajowych przetwórców oraz eksporterów (…)”.
Odnosząc się do problemu niskich cen IZP stwierdza, że “istotnym czynnikiem warunkującym spadki cen zbóż w kraju była także sytuacja na globalnych rynkach, o czym świadczą dane historyczne z giełd MATIF i CBOT”.
Zdaniem Izby winę za problemy na polskim rynku zbożowym ponosi również brak inwestycji infrastrukturalnych, o których podjęcie Izba wielokrotnie apelowała. Chodzi tu m.in. o agroterminal, umożliwiający obsługę statków mogących przewozić ilości zboża w standardzie panamax. Zabrakło też odpowiedniej dyplomacji, w tym podjęcia dialogu z Komisją Europejską.
Podsumowując – winę za nadmierny import zboża z Ukrainy ponoszą sami rolnicy, którzy zaufali magistrowi matematyki, który z nieznanych powodów został ministrem rolnictwa (choć wcześniej był ministrem środowiska) i wygłosił fałszywe proroctwo o cenach zbóż na globalnym rynku. Cała reszta była już tylko konsekwencją tego proroctwa i działań absolwenta wydziału inżynierii sanitarnej i wodnej (również specjalisty od ochrony środowiska).
Aż cisną się na usta słowa Jacka Zarzeckiego, prezesa Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego: “Dla mnie jest trochę śmiesznie, jeżeli ktoś mówi, że nie sprzedał zboża, bo posłuchał premiera Kowalczyka. No na litość boską, szanowni państwo. Kolokwialnie tak powiem: jaki zdrowy człowiek wierzy w każde słowo polityka?”.
Warto zapamiętać te słowa. Warto też pamiętać, że “lepszy wróbel w ręku niż gołąb na sęku”.
Bzdury znów PiS wciska żeby ich nie powywieszali
Większych bzdur nie czytałem, jacy oni wszyscy dobrzy i szlachetni chcieli pomóc bezinteresownie Ukrainie. Zarobili wypłaty życia kupując zboże przeznaczone na cele energetyczne, ostatecznie trafiły jako polskie do młynów. A całe to przedsięwzięcie sfinansowali polscy rolnicy ponosząc olbrzymie straty.
Co za bzdury ,Polski rolnik winien że banda cwaniaków sprowadzała zboża techniczne.
(…) A świstak siedzi i zawija je w sreberka…”