fbpx

Nie zapalaj silnika, niech zrobi to sprzedawca. Jeśli kupujesz używany ciągnik, mamy kilka nieoczywistych rad. Cz.2

Sprzedaż nowych ciągników nieco okulała i na razie nic nie wskazuje na to, że sytuacja drastycznie się zmieni. Za to rynek używanych traktorów rośnie, a przynajmniej trzyma się stabilnie. Jeśli w najbliższym czasie myślisz o zakupie używanego ciągnika, mamy dla ciebie kilka rad. Dziś część 2. naszego poradnika – Gdy już odpalisz ciągnik.

W poprzedniej części https://www.wrp.pl/jesli-kupujesz-uzywany-ciagnik-mamy-kilka-nieoczywistych-rad-cz-1-ogladamy-ciagnik-na-zimno/ zastanawialiśmy się, co wpływa na nasz wybór, gdy rozglądamy się za ciągnikiem używanym. Czynniki te to rzecz jasna: uznany producent, dostęp do jego serwisu, dostępność i cena części zamiennych, ale także ciągnik z “dobrych rąk”, czyli taki, którego historię znamy i wiemy, co w nim gra (albo i nie gra). Oczywiście głównym kryterium jest także cena, jaką przychodzi nam zapłacić za używkę, ale zostawmy na razie ten temat.

Ważny przy zakupie używki jest także ten pierwszy rzut oka, który czasem sprawia, że stan czy przebieg maszyny schodzi na drugi plan. Gdzieś w głowie pojawia się myśl: “biorę!” i wtedy należy zachować pokerową twarz, żeby sprzedający broń Boże nie zobaczył, że nam się on podoba (oczywiście traktor, a nie sprzedający). Zachowanie pokerowej twarzy i zimnej krwi przyda się także przy pierwszych oględzinach ciągnika.

Stan dźwigni i koła kierownicy może duzo powiedzieć o użytkowaniu ciągnika. fot. Adam Ładowski

Na oko to chłop w szpitalu…

Bo to właśnie od oględzin trzeba zacząć i nie ma się co spieszyć z uruchomieniem silnika oraz ewentualną jazdą próbną. Nawet mocno używana używka swoje jednak kosztuje, więc w takim przypadku liczy się duża dawka opanowania i zdrowego rozsądku. Sprzedawca (często jest nim niestety handlarz) chce na nas wymóc szybką decyzję. Choć czasem przestępuje z nogi na nogę i coś przebąkuje, że niby właśnie jedzie następny zainteresowany maszyną klient, który bierze od ręki, to zachowujemy spokój i nie kupujemy na tak zwane oko.

W poprzedniej części artykułu sugerowaliśmy kilka rzeczy, które mogły odsłonić przed wami mniej znaną, a czasem ukrywaną historię używanego ciągnika. Rzut oka na fotel, koło kierownicy, nakładki pedałów, gałki i ogólny stan zużycia elementów, jakie się dotyka w kabinie, to pierwszy krok do poznania naszej przyszłej używki. Następnym, o którym pisaliśmy, było dokładne obejrzenie silnika i próba oceny jego stanu “na węch” jeszcze przed uruchomieniem.

Silnik trzeba dokładnie osłuchać przed zakupem. fot. Adam Ładowski

Nie zapalaj silnika, niech zrobi to sprzedawca

Skoro już obwąchaliśmy ciągnik i jego silnik “na zimno”, przyszedł czas na uruchomienie maszyny. I tu znów mała sugestia – nie róbcie tego sami, niech zrobi to sprzedawca. Stańcie spokojnie obok ciągnika (tu trzy głębokie wdechy) i wsłuchajcie się w moment jego uruchomienia. Te trzy – cztery sekundy, w czasie których obroty rozrusznika zamienią się w rytmiczną pracę dieslowskiego silnika, mogą sporo powiedzieć o stanie motoru w ciągniku. Na co zwrócić uwagę w momencie zapalania?

Po pierwsze: wsłuchajcie się w dynamikę pracy rozrusznika. Czy pracuje z pełną mocą, czy też czegoś mu brakuje, np. amperów w akumulatorze. Warto też do niego zajrzeć, sprawdzając, czy jest taki sam jak w fabrycznej specyfikacji ciągnika. Obserwujcie też kable rozruchowe, czy w czasie maksymalnego poboru prądu w chwili rozruchu nie wyginają się, a ich styki nie iskrzą. Wsłuchajcie się w pracę bendixa rozrusznika, którego niedomagania łatwo są słyszalne.

Po drugie: niezależnie od ilości cylindrów w silniku ważny jest moment zapłonu. Oczywiście inaczej będzie brzmiał w przypadku ciągnika ze starą, mechaniczną pompą wtryskową, a inaczej, jeśli posiada system common rail i elektronicznie sterowane wtryskiwacze. Ten moment przełamania się silnika, pierwszego samozapłonu w cylindrze jest słyszalny i charakterystyczny. Wprawne, skupione ucho usłyszy tu nieprawidłowości czy stuki. Te ostatnie są szczególnie słyszalne przy zimnym oleju silnikowym i jego, chwilowym jeszcze, słabym ciśnieniu.

Po trzecie: wracamy tu do odmy, o której pisaliśmy w pierwszej części. Nie będziemy jej jednak wąchać ani tym bardziej wkładać palce we wlew oleju przy uruchomionym motorze – to stanowczo odradzamy. Wystarczy, że przy pracującym już silniku zdejmiemy na chwilę korek i przyjrzymy się, czy czasem nie wydostają się z niego w cykliczny sposób spaliny. Delikatna mgiełka olejowa jest tu normalna i dopuszczalna, natomiast nadmierne przedmuchy spalin absolutnie nie. Szybki rzut oka powinien wyjaśnić temat, ewentualnie można do wlewu przyłożyć kartkę czystego papieru.

Przed zakupem koniecznie trzeba sprawdzić stan elektryki. fot. Adam Ładowski

Ukrywanie błędów jest modne

Skoro już silnik pracuje, możemy zajrzeć ponownie do kabiny. W nowoczesnych maszynach nadzorujący pracę ciągnika komputer z uprzejmą radością potrafi informować o wszelkich błędach, wyrzucając je w postaci komunikatów na wyświetlaczu. Domyślacie się także, że błędy te można (co jest raczej nieuprzejme w stosunku do nabywcy) skasować na chwilę nawet przez odłączenie klem akumulatora. Dlatego jak już zapaliliśmy ciągnik, to niech pochodzi, zagrzeje się, a ewentualne błędy wrócą na wyświetlacz.

Idealnym rozwiązaniem jest, o czym już wcześniej wspominaliśmy, wizyta przed zakupem w autoryzowanym serwisie lub wezwanie mobilnego serwisu. Po podłączeniu oprzyrządowania ten przynajmniej będzie szczery do bólu i czasem bezlitosny dla sprzedającego. Warto zapłacić za taką usługę, żeby później mocno (zwykle negatywnie) nie dać się zaskoczyć.

Jeśli nie mamy możliwości takiej elektronicznej weryfikacji, w starszych ciągnikach przyda się opinia dobrego mechanika. I tu nie warto się spieszyć z decyzją zakupową, a dużą uwagę zwrócić na pracę sprzęgła i skrzyni biegów. Jej zużyte synchronizatory specyficznie gwiżdżą i wprawne ucho jest w stanie to usłyszeć, identyfikując uszkodzenie.

Dokładna weryfikacja przedniego zawieszenia jest trudna, ale warto je sprawdzić przed zakupem ciągnika. fot. Adam Ładowski

Sporym wyzwaniem dla kupującego jest weryfikacja stanu przedniego zawieszenia ciągnika i układu kierowniczego. Najprościej można je sprawdzić, jadąc do przodu, kiedy traktora nie powinno nosić po drodze. Skoro już mamy szansę na jazdę próbną, to sprawdzamy skuteczność hamowania na tylnej lub obu osiach. A skoro już stoimy, to teraz włączmy wsteczny bieg i delikatnie, powoli puszczając kierownicę, jedźmy do tyłu. Ciągnik na odcinku przynajmniej kilku metrów powinien cofać się idealnie po swoich śladach, niezależnie od nawierzchni, po której się porusza.

Używany czy zużyty?

Czy to wszystko? Oczywiście, że nie. Do sprawdzenia mamy jeszcze WOM (najlepiej pod obciążeniem), TUZ, stopień zużycia ogumienia, akumulator, klimatyzację i wiele innych miejsc. Używany ciągnik przechodził często z rąk do rąk, a każdy jego użytkownik mógł dodać coś od siebie np. w elektryce.

Decydując się na zakup używanego ciągnika, trzeba liczyć się z często poważnym stopniem zużycia pewnych elementów i podzespołów. Ich ewentualna naprawa, już na własny koszt, może pochłonąć nasze spore środki i zapewne nerwy. Warto przed zakupem danego modelu zorientować się, ile kosztują najczęściej wymieniane części zamienne do danego typu oraz jakie są koszty ewentualnych napraw.

Czy macie własną opinię na temat zakupu używanych ciągników? Jeśli tak, i chcecie podzielić się nią w komentarzach, czekamy na wasze uwagi.

McHale - baner - kwiecień 2024
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.