Ostatnie tysiąc lat agrokultury sprawiło, że nasze europejskie pola są gładkie jak przysłowiowa pupa niemowlaka. Są jednak miejsca na świecie, gdzie ziemię uprawną trzeba dosłownie wydrzeć naturze i tu jest potrzebny kultywator. Chiński kultywator, który po robocie może służyć jako łowca min albo przerobimy do na 9 RX.
Ci z was, którzy interesują się historią, widzieli zapewne zdjęcia amerykańskiego czołgu M4 Sherman z lądowania w Normandii. Część z tych czołgów miała zamontowany z przodu obrotowy walec z wirującymi na krótkich łańcuchach stalowymi kulami. Bijące o glebę kule powodowały wybuchy min i w ten sposób oczyszczały ziemię. Patrząc na takiego czołgowego łowcę min okiem rolniczego mechanizatora, przychodzi do głowy pewna myśl: a co, gdyby czymś takim zrobić kultywację gleby? I to na grubo, jak się domyślacie.
Niestety, to nie my wpadliśmy na ten pomysł. Taki sprzęt jest już stosowany od dawna, bo pewnie jakiś inżynier wcześniej oglądał zdjęcia z Shermanem i jego przednim walcem do rozbrajania min. Jednak nie o nie tu chodzi, a o głębokie spulchnianie i mieszanie gleby tam, gdzie trzeba zamienić ją w pole nadające się do uprawy. Z racji tego, że z gleby za sobą robi dosłowny misz-masz i to głęboko, taka maszyna nie może być słaba.
Kultywator o mocy 770 KM
Chińska firma Xuanhua Construction Machinery Development, w skrócie HBXG, to znany w Chinach od 1950 r. producent buldożerów i w ogóle większych i mniejszych spychaczy oraz maszyn budowlanych. Ma w tym już renomę, bo to jedna z 500 największych firm na świecie. Choć pewnie o niej wcześniej nie słyszeliście, to maszyny HBXG zbudowały już niejedną tamę czy przesunęły niejedną górę nie tylko w Chinach, ale i Azji, Ameryce Południowej czy Afryce.
Jednym z produktów tego koncernu jest właśnie samojezdny kultywator do zadań specjalnych HBXG FS770-30. Pod tą długą i nic nie mówiącą nazwą mieści się jakieś 18,5 tony maszyny. Przypomina trochę gąsienicowe ciągniki Claas Xerion 12, Case IH Quadtrac czy John Deere 9RX, bo w sumie dlaczego by nie. Jednak na tym nie dosyć podobieństw, bo napędza go wielki 16,7-litrowy (chiński, a jakże) silnik Weichai wpg770e302 o mocy 770 KM. Moment obrotowy tego potwora też nie należy do lichych, bo wynosi 3000 Nm. Można przesuwać góry.
Wielki Kultywator Wszystkiego
Z przodu (albo z tyłu, w zależności od punktu widzenia czy siedzenia) znajduje się to, do czego ta maszyna została stworzona – napędzany hydraulicznie wielki kultywator wszystkiego. Wgryza się nawet w najtwardszą glebę na głębokość siedemdziesięciu centymetrów, zamieniając ją w pulchniutką i przygotowaną do uprawy powierzchnię o szerokości 3 metrów. Oczywiście słowo “kultywator” ma tu zupełnie inne znaczenie niż to, z jakim na co dzień spotykamy się na naszych polach.
To absolutnie megakultywator i zabawka dla naprawdę dużych chłopców lubiących się bawić maszynami rodem z filmów Mad Max. Gdy to coś zaczyna pracować (a może z prędkością nawet 13 km/h), to dżungla czy inne krzaki w sekundę zamieniają się w żyzną glebę. Można siać i zbierać. No a gdyby po robocie trafiła się jakaś fucha, to i pewnie miny też można zbierać z przedpola, jak tym amerykańskim czołgiem. Kosztuje też mniej niż czołg z takim osprzętem, bo tylko 400 000 dolarów, czyli trochę ponad 1,5 miliona zł.
W związku z podobieństwem do RX-a przyszło mi do głowy, czy nie można by tej maszyny pomalować na zielono i prawie, prawie… Sąsiad pewnie by się nabrał. Z daleka oczywiście.
W każdym razie gdyby nas czytał producent tych maszyn i chciał przekazać nam taką do testów, to prosimy o kontakt. W redakcji już robimy zapisy.
Ciekawe dlaczego ma więcej koni niż Xerion?