Mam kolegę, który użytkując na co dzień swoją “sześćdziesiątkę”, powiedział mi kiedyś: Ursus to klamot i powinien już trafić do muzeum. W pełni się z nim zgadzam.
Odnoszę czasem wrażenie, że mamy w naszym pięknym kraju kult jednostki, a tą jednostką jest Ursus C-360 i jemu podobne. Przeglądając prasę rolniczą i komentarze na różnych forach internetowych, niejednokrotnie można poczytać, jaki to wspaniały ciągnik, jakie możliwości sobą reprezentował i co by było, gdyby teraz uruchomić jego produkcję. Sentyment jeszcze mogę zrozumieć, ale produkcję? A po kiego grzyba? Dla celów muzealnych raczej.
No właśnie, zwiedzając różne muzea techniki i prywatne zbiory kolekcjonerów, możemy zauważyć piękne i błyszczące “sześćdziesiątki”. Dumnie prężą się, pokazując historię polskiej myśli technicznej sprzed lat. Ale zaraz. Jakiej polskiej? Przecież wiadomo, że Ursus C-360 to trochę zmodzona czeska licencja Zetora. A może nie chcemy przyjąć tego do wiadomości?
Pudrowanie trupa, czyli produkować do końca
Nimb niemal świętości, z jaką otaczana jest u nas ta konstrukcja, może naprawdę nieco bawić. Przecież ten szlachetny i uwielbiany Ursus C-360 wywodzi się z ciągnika, który został skonstruowany pod koniec lat 50. ubiegłego wieku. I przypominam, że nie przez naszych inżynierów, tylko radosnych Czechów.
Ursus C-4011, bo to od niego pochodzi przecież cała rodzina, był dobrym ciągnikiem. Dobrym, ale w latach 60. ubiegłego wieku. Późniejsze jego wersje – C-355, C-355M czy w końcu produkowany do 1994 r. C-360 – przypominały na tle nawet zetorowskiej konkurencji pudrowanie trupa. Bo co głównie zmieniono w porównaniu do czeskiego “oryginału”?
- Koła: z 18 na 16 calowe. Jednak ten, kto użytkował oba rodzaje kół i zawieszenia, nie zawsze jest przekonany do nowszego rozwiązania. Podobnie jak do nowszego układu kierowniczego,
- maskę i tablicę rozdzielczą unowocześniono i mocno uproszczono dla celów masowego klepania na prasach. Same zegary, w podwójnej już roli, można z bidą uznać za bardziej czytelne, ale czy ładniejsze, to nie wiem,
- filtr oleju z wirnikowego bąka na wkład wymienny, który na pewno ułatwiał obsługę serwisową, ale bąk ma do dziś swoich zwolenników i trudno im się dziwić,
- zwolnicę główną z 55/12 na 56/11 zębową. Co prawda podniosła przełożenie, ale kosztem prędkości jazdy ciągnika,
- hamulce, choć tu akurat można uznać, że układ ten poprawiono na bardziej skuteczny,
- instalację elektryczną dostosowano do standardów lat 70,
- pojedynczy wałek odbioru mocy zastąpiono podwójnym, już dzielonym. Jednak miejsce to z zewnętrznym łożyskiem było źle smarowane, przez co stanowiło newralgiczny punkt, jeśli chodzi o trwałość. Zużyte powierzchnie ułożyskowania powodowały konieczność wymiany obu wałków.
Tych zmian było przez lata jeszcze wiele, ale trudno je uznać za jakieś szczególnie rewolucyjne. Mechanicy mocno na nie narzekali, wspominając, że były często robione na siłę jako projekt racjonalizatorski, bo “czymś się musieli w fabryce wykazać”. A skoro już o samej fabryce…

Jakość ciągników to kpina
Dla tych, którzy nie pamiętają, przypomnę, że wyroby przemysłowe w PRL-u, a szczególnie te z końcówki lat 70. i 80. nie były – oględnie mówiąc – wysokiej jakości. I oczywiście mam tu na myśli także ciągniki z Ursusa. Wyrażenie “robić na akord” w połączeniu z kiepską jakością podzespołów i pozostałych, nawet najdrobniejszych elementów (a nawet farb), miało fatalne skutki.
Nawet ciągniki były robione w systemie “aby za bramę”, a po jej opuszczeniu wiele z nich nadawało się do naprawy, a przynajmniej poprawy. Odpowiedzialne były za to nie tylko bolączki systemu socjalistycznego, ale także zniechęcenie do pracy samych robotników w Ursusie (patrz: historia strajków w PRL-u).
Liczyły się wyśrubowane normy ilościowe, a nie jakość ciągników. Swoje do “jakości” dodawał też mocno zużyty park maszynowy, a na coraz to większy poziom luzów technologicznych części patrzono przez palce.
Każdy z nas jest mechanikiem
Takie ciągniki trafiały w ręce rolników, którzy bardzo często przez dziesiątki lat eksploatacji naprawiali je sami, bo wiadomo, że u nas każdy jest mechanikiem – wystarczy klucz i spawarka. Nie obrażając nikogo, ale takie połatane maszyny mamy w większości do dziś. Tak, “sześćdziesiątka” była prostym technicznie ciągnikiem, ale naprawić też trzeba umieć.
Czy wiecie, jaki jest najbardziej chodliwy podzespół z części zamiennych do tych Ursusów? Oczywiście dźwignia zmiany biegów, bo te lubiły się zakleszczyć, a przełączanie powodowało, że dźwignia pozostawała w rękach. Nie czarujmy się, takich kwiatków ten model ma wiele, a przytoczę jeszcze skomplikowany mechanizm ustalania w podnośnikach hydraulicznych.
Fabrycznie wyregulowany mechanizm był jeszcze znośny i mniej więcej trzymał tolerancję, ale wraz z upływającym czasem kompletnie się rozregulowywał. Te wszystkie współpracujące ze sobą miniaturowe sworznie, dźwigienki, zapadki i zabezpieczenia były koszmarem mechaników. Samodzielne grzebanie w nim tylko pogarszało sprawę. Jeśli podnośnik zaczynał szwankować, to najlepiej było oddać go w całości do wymiany na nowy lub regenerowany w zakładach Archimedes Wrocław.

Z części część jest dobra
Starzenie się i tak już mocno kulejących “sześćdziesiątek” było szczególnie widoczne w latach 2000. i późniejszych. Na rynek części zamiennych weszły do nas wówczas firmy z Dalekiego Wschodu i zaczęło się oszczędzanie na częściach zamiennych. Przyznajcie się sami, kto zawsze, ale to zawsze kupował do swojego ciągnika części wyłącznie uznanych, fabrycznych polskich producentów?
Tak, te były dużo droższe od indyjskich i chińskich, ale też miały wyższą jakość. No i zawsze bez problemów współgrały z innymi kołami. Przykład? Spróbujcie wymienić tylko jedno z kół rozrządu na takie nieznanego producenta. Życzę powodzenia z ustawieniem zapłonu.
W pewnym momencie różnice w cenie strategicznych dla pracy ciągnika części zamiennych wynosiła 60/100 na niekorzyść tych produkowanych u nas. Klienci nie chcieli “przepłacać” i większość z nich wybierała tańsze zamienniki. To dobiło i tak już marną jakość użytkowanych ciągników.
Taki właśnie poszyty i poklepany przez lata pracy jest ciągnik mojego kolegi. Ta akurat sztuka z zewnątrz wygląda znośnie i jeszcze przyciąga wzrok instagramerek. Jednak kolega rolnik wiecznie w nim grzebie i nie dziwię się, że uważa go za klamota, który powinien już dawno trafić do muzeum. Bo powinien.
Zobacz także: Poszukujemy ostatecznego następcy “sześćdziesiątki”
Gratuluję tematu i odwagi w jego napisaniu. Tak, C-360 to ciągnik kultowy. Napisanie krytycznego artykułu na jego temat będzie zawsze skutkowało dziesiątkami komentarzy. Liczba zwolenników tej konstrukcji jest ogromna. I wynika to głównie z braku alternatywy dla tego ciągnika. Generalnie rolnicy nie lubią krytyki posiadanego sprzętu, sposobu prowadzenia gospodarstwa i ogólnie podejmowanych decyzji.
Choć często pojawiają się w sieci komentarze, że można by “Sześćdziesiątkę” dalej produkować, to każdy racjonalnie patrzący wie, że nie znalazła by wielu klientów. Głównie wypowiadają ten pogląd osoby, które nie mają zamiaru kupowania nowego ciągnika.
Wypraszamy sobie jak coś jest dobre i tanie . To jest dobre i tanie . Nie każdy jest milionerem! Po za tym od czegoś trzeba zacząć. Ja nie rozumiem głupoty takiego wątku, bo co bo normy ekologicznej nie spełnia ? I tak okazuje się że ekologia to wielki wał Europy 🤣
Mój ojciec kupił 5 letniego ursusa c 355m wersja eksport. Służył 40 lat. Nie było żadnych problemów. Nigdy nie zakleszczylem biegów w nim, dobra maszyna. Zmieniłem na Zetora bo się trafił ze Szwecji w idealnym stanie i ma wspomaganie. Ale pewnie bym założył do 60 tki jak bym nie kupił Zetora. U mnie znajomy prasował kiedyś słomę 60 tka z dziurawa chłodnica, nie było wody i ciągnik chodził. Polecam zrobić to w fergusonie. Tyle w temacie.
Klamot to jest ten kto napisał ten artykuł na niczym się nie znają tylko potrafią krytykować chłopaczki z miasta lub innej opcji 🤣🤣🤣💯lat URSUS C360 I jeszcze dłużej wy pójdziecie na emerytury od tego pisania a c360 jeszcze będą chodzić
Mogę się zgodzić tylko że nie był to komfortowy traktor a awaryjność wynikała nie z myśli technicznej tylko z jakości produkcji. O ile na początku było jeszcze ok to lata 70/80 porażka. Przykład sześćdziesiątka z listopada 1980r. na dzień dobry woda w oleju – dziurawa głowica, po pół roku wymiana tulei żeliwo jak pumeks znów woda oleju i tak po dwóch latach był komplet nowych tulei “załatwionych” w dobrej firmie w Krotoszynie. Od tego czasu do następnej wymiany przepracował ponad 6000 mtg. ,👍
Ursusy najlepsze ciągniki, super wytrzymała maszyna, rzadko się psuje, tani w naprawie i samemu można zrobić remont w nie dużych pieniądzach w porównaniu z delikatnymi zagranicznymi drogimi w naprawie markami z zachodu. Mam C360 już długo i nie potrzebuję nie innego.
Witam mam dwa ursusy c360 z jeden z 81 drugi 80 roku . To traktory jak kieraty nie do zdarcia . Mój sąsiad się śmiał moich ursusa .on ma jondira który mo się zepsuł naprawa przekroczyła 100.000zl ja kompletne remonty swoich traktorów zapłaciłem 50 ty.gdzie tu jest logika .
Witam kolegów, ostrzegam, że jeśli zbyt bardzo krytykujecie stanowisko autora artykułu, komętarz zostanie usunięty, a więc tak panie Ładowski, ma Pan świętą rację, ursus jest do niczego, rolnicy którzy nim pracują się zwyczajnie nie znają, brawo ty, brawo panie Ładowski, jest Pan najlepszy i najmądrzejszy
Autor artykułu, pisze głupoty. Używam różnych ciągników. New Holland jest najgorszej wykonanym ciągnikiem . Tylu awarii nie ma nawet w Jumzie. Sześćdziesiątką bije go na łeb.
To, że ciagnik ma 50 lat i nadal pracuje oraz da się naprawić, nie jest oznaką, że była to dobra konstrukcja, bo zwyczajnie kiedyś tak produkowano, że ma być wytrzymałe i łatwe w naprawieb
Ciekawe skąd ta awersja autora, do naszego polskiego ciągnika? ktoś sprzedający np. nowe jelonki zapłacił za ten artykuł? weź gościu się zastanów jaka jest koniunktura w rolnictwie i skąd wziąć kasę na te nowe traktorki jeśli ktoś ma kilka ha. Ciekawe który z nich pojedzie 50 lat i nadal będzie zdolny do pracy? C360 można nie drogo zmodernizować i jest dużo wygodniejszy, a jest tani w eksploatacji, 0 drogich usług serwisowych, no i szczury nie zeżrą przez zimę kabli tak jek w new Hollandzie mojego sąsiada
Wszystko zależy o jakiejś skali mówicie u mnie w gospodarstwie od nowości jest 3P swego czasu 30 hektarów uprawiał i to była walka… zastąpił go MTZ i to był taki przeskok w czasie pracy i wygodzie… Oba jednak ciągniki mają dwie główne wady jakość cześć zamiennych i łomotność 🤣 teraz deutz pomyka po polach, czy części są aż tak drogie to bym nie powiedział, a jak nawalił to wynająłem od znajomego na czas naprawy nh i dokończyłem…. Czas to pieniądz 😜
Autor ma niestety rację popracujcie sobie nowym ciągnikiem a potem 60 lub 30 naprawdę powinny się znaleźć już w muzeum albo jako ciągniki awaryjne bo i tak są niewiele warte a komfort pracy wydajność są znikome
Tu mamy książkowy przykład dzalkowicza lub pana dopłatą do hektara, jeżeli czytam takie bzdury to niall pewny jestem że to trol, który tylko potwierdza 2 sługusa co to napisał bo mu kazali a zero pojęcia w praktyce
A po polsku mogę prosić?
Znikoma wydajność hahaha, to mnie naprawdę rozbawiło, może z pługiem w czasie deszczu na gliniastym krzywym polu i na łysych oponach, to by się zgadzało, ale w takich warunkach to i nowy z przednim napędem kiepsko sobie radzi. Ciekawe czy ty jesteś w ogóle rolnikiem że masz takie złote rady dla nas
Czy jak jeżdżę bezawaryjnym Volvo V70 z silnikiem D5 z roku 2005, to mam sobie kupić auto z karoserią grubości puszki po piwie, która tak samo gniecie się podczas zderzenia lub elektryka, bo taka jest moda? To samo jest z kotłami C.O na ekogroszek vs pompy ciepła, panele PV, czy wiatraki. Na co to komu, skoro wystarcza proste, sprawdzone rozwiązanie z minimalną obsługą we własnym zakresie?
Te ciągniki utrzymują się bo jest bieda i niewiedzą u małych rolników
Witam serdecznie mam też c355, drobne naprawy usuwam młotkiem i śrubokrętem jest super mam wspomaganie alternator przedni napęd robi robotę rozbudowalem hydraulikę siłową nie trzeba nic innego do 12 ha pozdrawiam wszystkich serdecznie 👍
Witam serdecznie, mam też c-355, drobne awarie usuwam młotkiem i śrubokrętem, jest super, mam wspomaganie, alternator, przedni napęd robi extra robotę, rozbudowalem hydraulikę siłową nie trzeba nic innego do 12 ha, pozdrawiam wszystkich👍
Witam to zaszalaleś z tą 355 ja kiedyś eksplatowałem z wojkiem na gospodarce dwie i miło je wspominam naprawy też .Były to zwykle bez przedniego napędu i wspomagania ale miały kabiny typu puszka i jedna miała tura pozdrawiam
Każdy kupił by nowy ciągnik ale przy tych cenach rolników na to nie stać ile trzeba sprzedać bydła lub zboża żeby na to zarobić i za ile lat się to zwróci tak to może mówić tylko ktoś kto nie żyje z rolnictwa
Zawsze glos zajmuja tu dupki ktore nie maja pojecia o sprzecie : URSUSY -C 4011, C-355, C-360, C-385 nie mialy sobie rownych i mowie tu o Europie – do dzisiaj sa mie do zdarcia . Podziwiam ludzi ktorzy je trzymaja .
Trzymają, bo liczą że za parę lat takie trupy będą miały wartość C-45.
Ja do swojej 60tki podchodzę z ruskim kluczem i wszystko zrobię nie potrzebuje komputera
Ci co piszą że do muzeum to nich kupi sobie nowy ciągnik i pojeździ przez 40 lat wtedy możemy po dyskutować co z tego złomu zostaje starego kupa gruzu .A nasze ciągniki będą jeździć sto lat bo są wytrzymałe .Następna sprawa ten co ma nowe ciągniki to w stodole stojący c 330 i c360 jak się zesra nowy to tymi robotę zrobi ..taką jest prawda gamonie .,……………….itd……
Ja miałem wlatach 70 ursusa 330 I przez 10 lat zrobił 15000mtg. A praczował bardzo ciensko bo te pracze powinien wykonywacz traktor powyżej 60 kni..I w tym czasie tylko jeden remont silnika. A znajomy ma nef holanda ałtomat który pzepracował 6000 motogodzin i w tym czasie zaliczył 3 remonty skrzyni.1 remont napędu który kostował 15000 zł samego napędu
W połowie gospodarstw w polsce pracują ursusy,zbudowały polski rolnictwo.troche szacunku ursusy nie są idealne ale są ekonomiczne,uprawiam przy pomocy John Deere, wcześniej c 355 rośnie tak samo ,jd wydajniejszy ursusik ekonomiczniejszy.za dziesięć tysięcy w ursusiku wymiana wszystkiego z kapitalnym remontem .w John Deere za 10 tysięcy to max oleje i filtry , jak ktoś
Ja mam nowego NH przy 1400mtg poszło łożysko oporowe szprzegła i jaki traktor musiał za nie go pracować? Ten zły i nie dobry ursus z 76r. Tak że te nowe zachodnie to obornik a klamot mnie jeszcze nie zawiódł.
Co za piekarz napisał ten materiał??? C360, chociaż lepsze moim zdaniem było 355 lub 4011, ale to już napewno jest temat nie dla piekarza i to nie tylko historia polskiego przemysłu rolniczego, chociaż trzeba się zgodzić, że myśl zupełnie kogo innego, jednak maszyna bezawaryjna z bolączkami typu głośne zwolnice i zakleszczenia skrzyni biegów. Poza tym maszyna jak na tamte czasy najlepsza i gdyby nie czasy strajków i ogłupiania ludu pracującego, to pewnie do dnia dzisiejszego maszyna byłaby produkowana z unowocześnieniami wprowadzanymi przez mechaników i pasjonatów, bo przedni napęd i turbina dla maszyn przedstawionych na wstępie mojego komentarza to jest pikuś, a tego właśnie brakowało w fabrycznej produkcji i oczywiście przednie koła muszą być większe, bo wspomniane 16 nadają się do niczego, dlatego podałem inne przykłady.
Masz rację, mam c355 jest super drobne awarie usuwam młotkiem i śrubokrętem mam wspomaganie alternator i przedni napęd rozbudowalem hydraulikę siłową nie trzeba nic innego do 12 ha pozdrawiam serdecznie
Masz rację mam c355 drobne awarie usuwam młotkiem i śrubokrętem jest super mam wspomaganie alternator i przedni napęd robi robotę rozbudowalem hydraulikę siłową nie trzeba nic innego do 12 ha pozdrawiam serdecznie
C360 ma tę zaletę że jest prosta w konstrukcji jak cep a części kupimy w każdym sklepie od ręki, z naprawą poradzi sobie nawet gamoń. Więc mamy traktor który jest tani w użytkowaniu i zawsze mobilny. A czego więcej oczekiwać od 3 czy 4 traktora w gospodarstwie który ma funkcję zapasowego lub pomocniczego? No chyba że ktoś chce tym siać czy orać, w co noe wierzę…
Dokładnie tak !!! O wiele lepsze na “zachodzie ” już dawno w krzokach stoją .
Takie o wiele lepsze i w krzakach stoją. A Ursusy i Zetory po 50 lat i nadal pracują i nie poczeba drogich serwisów.
Tak reanimowane to następne 59 lat jeszcze będą chodzić 😁😁,aż do końca świata…
jak na Kubie ;)
Nie wiem ile ta c330 pracowała i kto nią jeździł i jak , że przez 10 lat ktoś wydał tyle na remonty czyli domniemań z 50-60 tys zł ? Posiadam c360 3 p. Patrząc na zapiski w notatniku przez 10 lat średnio rocznie do tego ciągnika dokładałem 500-600 zł rocznie. Nie liczę serwisu olejowego. Ciągnik średnio robi 200 Mth rocznie. Co za te 600 zł kupi do kilkuletniego ciągnika ? Czujnik jakiś ?
Podobny temat to c330
Znajomy jak podliczył ile wydał przez 10lat to wyszło że kupił by nowego lovola.
Drugi znajomy kupił 10lat temu nowego chińczyka i wiecie co zmienia tylko olej i ma naklepane 6tys.
W tym roku planuję zakup kolejnego chińczyka bo jak mówi inwestycje robi się w dołku bo łatwiej negocjować. Coś w tym jest.
Wreszcie ktoś napisał prawdę. Przecież to antyk i nie ma co piszczeć do tego ze to legenda. Syrenka to też legenda, a kto by chciał nią jezdzić?
Syrenka to taki stary samochód. Wyjaśniam.
Jaką prawdę że te URSUSY 50 lat pracują a te nowe to po roku poczebuja naprawy
Właśnie sobie kupiłem tego “klamota” – odpalam, wsiadam i jadę w pole bez stresu o serwis, weksel in blanco w banku na program dofinansowania ze środków unijnych, czy GVA do osiągnięcia w umowie z agencją, przy cenach zbóż pikujących w doł.
Święta racja!!!
Paranoja kto to piszę. Tego samego klamota mam i ja. Zwężonego ze wspomaganiem który robi za ciagnik sadowniczy. Owszem większość robię Kubota chyba że akurat czujnik się spieprzy i czekam 2 tygodnie aż ściągną. Klamotem może jeździć pracownik i wiem że niczego nie spieprzy poza zakleszczeniem biegów.