Nowa minister rolnictwa Anna Gembicka pojechała do rolników protestujących na przejściu granicznym w Medyce i obiecała spełnienie postulatów. Przy okazji wbiła szpilkę Komisji Europejskiej.
Powołana zaledwie dwa dni temu na urząd ministra rolnictwa i rozwoju wsi Anna Gembicka rozpoczęła swoje urzędowanie od “wielkiego bum”, publikując niemożliwą do tej pory do opublikowania listę firm importujących zboże z Ukrainy. Spełniła tym samym oczekiwania rolników, którzy dowiedzieli się, że z Ukrainy importowali wszyscy, którzy działają na rynku zboża i pasz, ale też tacy, którzy do tej pory zupełnie się tym nie zajmowali. Wczytując się w tę listę można bowiem odnieść wrażenie, że niektóre firmy powstały tylko po to, by zaimportować trochę zboża. Zdaje się jednak, że z faktu opublikowania tej listy nic nie wyniknie – skoro importowali wszyscy, to nie da rady w ramach protestu obywatelskiego bojkotować tych, którzy sprowadzali, bo nie da się bojkotować wszystkich.
Kolejnym działaniem minister Gembickiej było pojechanie na rozmowy z protestującymi na przejściu granicznym w Medyce rolnikami, którzy dołączyli do protestu przewoźników. Komunikat Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotyczący tego wydarzenia nosi szumny tytuł: “Dialog z protestującymi rolnikami” a sama minister cytowana w komunikacie podkreśla, że “to jest bardzo ważne, żeby prowadzić dialog z rolnikami”.
Cóż, wydawałoby się, że to oczywiste i nie wymagające podkreślenia – minister rolnictwa jest urzędnikiem wyznaczonym do wykonywania zadań na rzecz rolników i jego obowiązkiem jest prowadzić dialog z nimi. Dobrze by też było, żeby każdy minister pamiętał o łacińskim pochodzeniu słowa: “minister” czyli sługa, pomocnik.
Warte zauważenia są inne słowa minister Gembickiej: “Dziś, zdajemy sobie z tego sprawę, że najistotniejsze są dla państwa rozwiązania doraźne”. Odpowiedziała w ten sposób na postulaty rolników, którzy chcą dopłat do skupu kukurydzy, utrzymania podatku rolniczego na tegorocznym poziomie oraz kontunuowania kredytów płynnościowych.
Minister zaproponowała dopłaty do kukurydzy w wys. 1000 zł/ha, dorzucenie do wyczerpanych już 10 mld zł na kredyty płynnościowe kolejnych 2,5 mld zł i rozmowy MSWiA o podatku.
Czy protestujący rolnicy są zadowoleni? Czy kolejne pieniądze sprawią, że problemy rolnictwa znikną? Czy może powinno się rozmawiać nie o rozwiązaniach doraźnych, lecz systemowych?
Na razie wygląda na to, że “tabletka z krzyżykiem” zostanie podana, nie wiadomo natomiast, jak uniknąć kolejnego bólu głowy.