Ceny maszyn nie napawają optymizmem, zwłaszcza jeżeli chcemy kupić coś co posłuży nam wiele sezonów od producenta, który wie co robi. Bez wątpienia takimi maszynami będą ciągniki firmy Kubota, tylko skąd wziąć takie fundusze? A co jeżeli powiem, że wystarczy dyszka?
Oczywiście w rozumieniu nie dziesięciu złotych, a dziesięciu tysięcy, rzecz jasna, bowiem za dziesięć złotych byłby problem kupić modelik, a co dopiero traktor. Również kwota dziesięciu tysięcy złotych wydaje się zwykłym oszustwem jeżeli mowa o ciągniku, gdyż trudno teraz o używany traktor pokroju C-360 (składak) lub T25 w takiej kwocie, zwłaszcza z papierami. Zatem zapewne nie rozmawiamy o polskiej walucie. Tak, ale na tym kończą się niedomówienia, bowiem jest oferta sprzedaży ciągnika od ręki, za 10 tys. dolarów i to nie byle jakiego, bo Kuboty 1304! Nie znacie takiego modelu? Nie szkodzi, już objaśniamy.
Są oczywiście jeszcze dwa haczyki, mniejszy i większy. Ten mniejszy to miejsce sprzedaży – Chiny, lecz oferta jest skierowana do odbiorców z całego świata, oraz większy – trzeba kupić 2000 sztuk. Chińczycy znani są z tego, że mają rozmach, znani są również z inspiracji i właśnie o jednej z takich inspiracji mowa.
Oferta firmy Shanghai Gather Power Industry Co., Ltd, zajmującej się na co dzień produkcją wózków widłowych i pochodnych, wyróżnia się na tle dziesiątek innych firm, bowiem przedmiotem sprzedaży nie jest kolejny wymyślna marka, zrodzona podczas rzeźbienia nowej maski na stary ciągnik, a sprawdzona i poszukiwana na rynku Kubota. W cenie 10 tys. dolarów za model około 130-konny, choć w ofercie wyraźnie pada sugestia, że do 170 KM problemu nie będzie, moc dawkowana jest co 10 KM. Ot, taka działalność poboczna, w końcu jeżeli za płotem sąsiad produkuje skrzynie biegów, a po drugiej stronie ulicy jest fabryka silników, to jaki problem wziąć trochę hydrauliki z wózka widłowego i ulepić z tego ciągnik?
“Kubota 1304” – model, którego się nie spodziewałeś
Oznaczenie jakby znajome, ale w sumie w temacie ciągników niełatwo jest wskazać producenta, który wyłamywałby się mocno poza typową nomenklaturę; cyferka, czasem jakaś kropka i literka, wiadomo, cztery cyfry są lepsze od trzech, pięć to już przesada – moc, masa, liczba kół napędzanych, ewentualnie jakiś rozstaw, ot typowe parametry do budowy nazwy. Wygląd, też jakby znajomy, ale kolor nie ten, no i na masce jak byk stoi, że to Kubota. Co prawda czcionka jakby biedniejsza, lecz na innym zdjęciu, jeszcze przykryta folią ochronną, jest naklejka dużo bardziej przypominająca logotyp Kuboty. Ale przecież nie naklejkami ciągnik stoi, prawda?
Właśnie, pod maską silnik Dong Fang Hong, tak, to nie jest literówka i firma nie ma nic wspólnego z Dongfeng Motor; Dong Fang Hong to ta firma, która lata temu skopiowała… Poloneza pod marką Yituo, a nawet rozwinęła myśl tworząc kombi na bazie nadwozia potocznie zwanego “Borewiczem”, a obecnie jest bliżej związana z YTO poprzez wspomnianą markę Yituo.
W modelu 1204/1304 zainstalowany jest silnik LR6B5-23 lub LR6M5-23, czyli odpowiednio o pojemności 6,87 l lub 7,7 l i mocach 120 lub 130 KM. Tak, ten ciągnik, wyceniony na 10 tys. dolarów ma pod maską pełnowymiarową szóstkę o pojemności ponad 6 litrów, podobnie jak to ma miejsce w przypadku ciągników YTO (seria X1000-X1304). Nie trudno się domyślić, że w sytuacji gdy jedynym filtrem w układzie dolotowo-wylotowym jest filtr powietrza, pytanie o normy jest bezzasadne, choć w ofercie bezwstydnie jest napisane “Euro IV”, być może z tym “Euro IV” jest jak ze znaczkiem CE, nieco krótsza kreseczka E, a jaka różnica.
Lepiej zapytać, do czego ten silnik został przykręcony. Otóż, również bez zaskoczenia, do skrzyni całkowicie mechanicznej, być może w pełni zsynchronizowanej, z czterema przełożeniami głównymi, dwoma do przodu (High/Low) i dodatkowym reduktorem co w sumie daje 16×8 na suchym jedno-tarczowym sprzęgle. Do tego podnośnik kat II (kat III jest tutaj opcją) oraz WOM o trzech prędkościach. Masa całości, razem z kabiną i kołami 12.4-24/16.9-34 to 3900 kg, co oznacza że pomimo ogromnego silnika “Kubota 1304” jest o 1,8 tony lżejsza od Kuboty M6-132. Ale zaraz, przecież to kompletnie nieadekwatne porównanie. W końcu za kwotę 10 tys. dolarów, czyli 40 tys. złotych można próbować szukać modelu B1121, którego ceny wahają się od 42-46 tys. zł netto, a więc jakiś powystawowy egzemplarz może uda się wyrwać w cenie bliższej 40 tys.
Kubota kubocie nie równa
Naturalnie przedstawiony w artykule ciągnik, choć fantazyjnie oklejony, nie ma nic wspólnego z produktami japońskiego producenta. Prawda Panowie? Jest jednym z wielu klonów, jakie można spotkać na chińskich portalach ogłoszeniowych, z tą różnicą, że postanowiono pójść po bandzie i nie trudzić się wymyślaniem nowej nazwy na potrzebę sprzedania kolejnej partii ciągników. Swoją drogą, ciekawe, co na to Kubota? Czy wzbudzi to reakcję, czy zwyczajowo Panowie i Panie z Japonii są już przyzwyczajeni do takich konceptów swojego sąsiada.
Jedno jest w tym wszystkim prawdziwe, mając do dyspozycji 10-15 tys. dolarów naprawdę można przebierać w ofertach chińskich producentów tudzież dystrybutorów i nie brakuje ofert, gdzie cena dotyczy jednej sztuki, traktora o mocy 120-150 KM, a nie miesięcznej partii produkcyjnej. Oczywiście celnicy i urzędnicy będą absolutnie bezlitośni i taka “przesyłka” nie przejdzie na patent tzw. Giftu od myfrienda, ale to nie zmienia faktu, że opłaca się i jest to wykonalne wyprodukować i sprzedać funkcjonalny ciągnik za 1/10 kwoty, jaką trzeba zapłacić w UE.
Koszty produkcji, transportu, płace pracowników oraz normy to składniki, których nie można traktować jako haracz, bowiem chyba nikt by nie chciał przez 12 godzin walcować blachy w klapkach bez żadnego ubezpieczenia, a zatem dla poprawy warunków pracy pewne inwestycje i nakłady są w pełni uzasadnione, jednakże z drugiej strony mowa nie o 30-50% różnicy w cenie, a o jej dziesięciokrotnym przebiciu! A to daje do myślenia.
Zobacz także:
Chiński gniot,a nie Kubota.