Nie ma co ukrywać, że traktory z Chin prędzej czy później zagoszczą na dobre na europejskim rynku. Stanie się to tym szybciej, im mocniej Unia będzie naciskała na elektryfikację, w której Chińczycy wysuwają się na prowadzenie. Ale czy chiński produkt skusi rolnika?
Czy pamiętacie, kiedy ostatni raz podczas rozmowy nabijaliście się z chińskich samochodów, że to absurdalna tandeta, która zapewne nigdy nie dotrze do Europy. Podobne opinie krążyły swojego czasu na temat aut koreańskich i japońskich; producenci z obydwu krajów w końcu dowiedli swojej wartości, zaś ich chińscy koledzy pomimo upływu podobnej ilości czasu wciąż tkwią na etapie wytwarzania licencji i tandetnych podróbek.
Być może miało to miejsce całkiem niedawno, rok, może dwa lata temu. Wiecie co? Właśnie teraz toczy się dość poważna debata, co zrobić, aby zatrzymać lub znacząco utrudnić import aut z CRL do Unii Europejskiej, bowiem elektryczne i hybrydowe samochody z Chin, które spełniają normy emisji jak i uzyskały homologację, zaczynają mocno podgryzać, a czasem wygryzać konkurencję, czego przykładem może być chociażby upadek IDealnych elektryków z Wolfsburga, których najzwyczajniej w świecie nikt nie kupował.
Bo i po co, skoro za ułamek ceny można kupić Hongqi, BYD, MG, Chery, Geely, FAW, Great Wall, Maxus, Nio czy wiele innych, które oferują więcej za mniej. W Polsce może nie jest to aż tak widoczne, lecz na zachodzie, gdzie portfele klientów są grubsze, a pragnienie posiadania najmodniejszego auta większe, widać to doskonale. Zwłaszcza, że i nagabywanie władz do przesiadki na auta elektryczne jest dużo skuteczniejsze, a skoro ludzie mają w kieszeni chiński telefon, który rozkłada na łopatki jakąkolwiek konkurencję, przy znacznie niższej cenie, to dlaczego auto miałoby się im nie udać? A dlaczego ciągnik miałby być pod tym względem wyjątkiem?
Chiny nadrabiają zaległości
Tym co w ciągniku jest najważniejsze, od zarania dziejów po dzień dzisiejszy, były, są i zawsze będą, z uwagi na specyfikę tej maszyny, silnik i układ napędowy. Te dwa elementy nierozerwalnie stanowią o wartości maszyny. Bez niezawodnego i ekonomicznego silnika i bez efektywnej i wytrzymałej skrzyni biegów nie ma mowy o dobrym ciągniku. Oczywiście z uwagi na rozwój narzędzi jak i wymagań rolników, maszyna musi zapewniać także komfort i możliwość współpracy z co i rusz wymyślanymi nowinkami usprawniającymi pracę, czy zbieranie o niej danych.
Niemniej w rolnictwie wciąż jest miejsce dla maszyn, co do których wymagania są mniejsze, a korzystne okazuje się okrojenie ciągnika z części elektroniki i najnowszych zdobyczy techniki na rzecz uzyskania maszyny prostszej i nieangażującej tyle uwagi w użytkowanie. Mowa rzecz jasna o ciągnikach polowych z zakresu 60-90 KM i 90-120 KM a więc małych i kompaktowych. Jak zatem wypadają chińskie propozycje?
Blado, można by odpowiedzieć kolokwialnie, bowiem nawet w maszynach 200 i 300 konnych można poczuć się jak w kabinie zubożonego i maksymalnie uproszczonego ciągnika 60 KM. Należy wspomnieć, że takie maszyny zwykle znajdują zajęcie u lokalnych odbiorców lub w krajach rozwijających się, gdzie poziom wymagań jest jeszcze niski, a zatem skrzynia 16×16 czy 24×24 z mechanicznym sterowaniem i mechanicznym rewersem przy kierownicy, stanowiąca bazę dla 90% chińskich ciągników, jest akceptowalna. Nowinki oczywiście są, ale mogą sobie na nie pozwolić jedynie najwięksi gracze jak Lovol czy YTO, mimo to nim Powershift czy CVT na dobre zagoszczą także w klonach, musi minąć trochę czasu. W końcu szlak trzeba przetrzeć, a nawet grube ryby jeszcze nie do końca opanowały pływanie na głębokich wodach.
Jak wygląda przeciętny chiński ciągnik opisywaliśmy przy okazji omawiania zagadnienia traktorowych “abibosów”, jakie można by kupić mając w sumie niewiele gotówki. Jednego nie można chińczykom odmówić, wciąż wzorowanie się ma większą wartość niż wzornictwo, choć są pewne odstępstwa.
Klient kupuje oczami?
Często się na tym możemy złapać, że coś nam się spodoba nim zdążymy wczytać się w szczegóły, a nawet poznawszy prawdę o produkcie oraz jego namacalne wady, wciąż gdzieś z tyłu głowy staramy się jakoś usprawiedliwić fakt, że dalej chcemy brać to coś pod uwagę. Z tego wynika wprost, że czego byśmy nie produkowali, to produkt musi jakoś wyglądać.
Choć wielu z nas zapewne zaparłoby się, że gdyby maszyna miała być solidna i niezawodna, to mogłaby mieć maskę wygiętą na trzy z prostokątnego arkusza ocynkowanej blachy z grillem z siatki ogrodzeniowej i lampami przykręconymi na śrubki, wszyscy jednak wiemy, że to nie do końca jest prawda i namiastka jakiegoś wzornictwa być musi.