Jedyną szansą dla nas jest możliwie szybko przejść na przetwórstwo drobiu, stać się hubem, przez który przepływa ukraiński drób na rynki światowe. Polska powinna stać się największym przetwórcą drobiu na świecie, tak aby bez naszego udziału ani jeden kilogram ukraińskiego mięsa nie został sprzedany – mówi Paweł Podstawka, przewodniczący Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
W trzeciej dekadzie sierpnia Filipiny otworzyły swój rynek na polski drób. Co to oznacza dla polskiej branży drobiarskiej?
Filipiny to ogromny rynek, żyje tam 106 mln. ludzi. Polska jest postrzegana na Filipinach jako solidny partner, w przeciwieństwie do naszego głównego konkurenta zarówno na tym rynku jak i na innych rynkach światowych, czyli Brazylii. Brazylia była głównym eksporterem drobiu na rynek filipiński, ale podczas rozruchów, które tam były, nie dostarczyła zamówionej ilości mięsa, co spowodowało utratę zaufania Filipin. Decyzja o otwarciu filipińskiego rynku na polski drób oznacza, że wypychamy z tego rynku Brazylię, co jest oczywiście bardzo dobrą wiadomością.
Uznanie Polski jako solidnego partnera handlowego potwierdza fakt, że jako jedyny kraj w Unii Europejskiej mamy uznanie Filipin dla regionalizacji chorób drobiu, co oznacza, że mamy bezpieczny eksport bez ryzyka zablokowania.
Na Filipinach jest bardzo duże zapotrzebowanie na mięso drobiowe, szczególnie na mięso oddzielone mechanicznie, a więc to mięso przede wszystkim będziemy tam wysyłać. Poza tym otwarcie rynku filipińskiego to bardzo dobry prognostyk dla naszych starań o zdobycie pozycji na innych rynkach – Japonii, Singapuru, Chin, Korei.
Klienci azjatyccy są solidni. Dla nich liczy się jakość, rzetelność i sumienność. Po tych wydarzeniach, które dotknęły nas na przestrzeni półtora roku, gdy zobaczyliśmy po raz kolejny, że możemy liczyć tylko na siebie, tacy partnerzy są nam bardzo potrzebni.
Prezes Goszczyński w wypowiedzi zamieszczonej na stronie internetowej KRD-IG dziękował za pomoc w porozumieniu z Filipinami różnym instytucjom państwowym, w tym Ambasadzie RP w Manilii…
To prawda, muszę oddać sprawiedliwość panu ambasadorowi Szczepankiewiczowi, który wykonał dobrą robotę. Ale to pokazuje, że funkcjonowanie placówek dyplomatycznych ma sens tylko wtedy, gdy współpracują one z polskim biznesem, że powinny to być przede wszystkim nasze agendy gospodarcze.
Ile drobiu Polacy są w stanie wyeksportować na Filipiny?
Mówimy o ilościach kontenerowych, bo tylko wtedy to ma sens. Natomiast do tej pory nie mieliśmy większych szans na tak duży eksport z powodu przewagi konkurencyjnej Brazylii; teraz, gdy Brazylia utraciła zaufanie Filipin, rynek filipiński jest dla nas otwarty.
Proszę pamiętać, że w grę wchodzi tu nie tylko geografia – z Brazylii jest bliżej do Filipin – ale też geopolityka: Brazylia należy do sojuszu BRICS, natomiast Filipiny znajdują się w kręgu sojuszników USA, który ja nazywam „Great Land-em”. I to właśnie obecna sytuacja geopolityczna, czyli rywalizacja BRICS-u z Great Land-em wpływa na otwarcie dla Polski rynków Japonii, Korei Południowej a także Filipin, jako państwa, które w sposób wzorcowy, mam wrażenie, współpracuje z USA.
Na pewno to otwarcie jest dla polskiej branży drobiarskiej korzystne, w sytuacji olbrzymiej presji importu z Ukrainy i wielce prawdopodobnej szybkiej akcesji tego kraju do UE. Jaka jest obecna kondycja branży i czy sprostacie tym wyzwaniom?
Import z Ukrainy do krajów UE jest w chwili obecnej spektakularny. Mamy 160% wzrost tego importu w stosunku do roku poprzedniego, a w roku poprzednim wzrost wyniósł kilkaset procent, co oznacza, że od wiosny 2022 r. wielkość importu z Ukrainy do UE wzrosła o blisko 1000%. Możemy blokować ten import, ale czy o to chodzi? Naszym zdaniem nie. Uważamy, że trzeba popatrzeć na tę sytuację z innej perspektywy i zrobić to, co jest możliwe i co ma sens. Nie jesteśmy w stanie zatrzymać tego importu, bo nawet jeśli zrobi to Polska, to inne kraje będą importować więc dla naszego drobiu i tak zabraknie tam miejsca, a w najlepszym razie nie będziemy tam sprzedawać po cenach nas interesujących.
Jedyną szansą dla nas jest mega szybko przejść na przetwórstwo drobiu, stać się jednym wielkim zakładem przetwórczym, i być hubem, przez który przepływa ukraiński drób na rynki światowe. Ktoś zapyta, co w tej sytuacji z gospodarstwami? Polskie gospodarstwa muszą przejść w trybie ekstremalnie szybkim transformację jakościową by móc wytwarzać produkt premium, który zadowoli wybrednego klienta z Unii Europejskiej. I musi w tym pomóc państwo polskie – nie dotować kurczaka, zboża, tylko zrobić wszystko, by polski producent, polski rolnik mógł wytworzyć taki produkt, którego Ukraińcy nie wyprodukują.
Podobnie jak Turcja stała się największym młynarzem świata na bazie zboża z Ukrainy i Rosji, Polska powinna stać się największym przetwórcą drobiu na świecie, tak aby bez naszego udziału ani jeden kilogram ukraińskiego mięsa nie został sprzedany.
Ambitny plan, choć Jan Ardanowski mówił to już dawno temu i powtarzał wielokrotnie. Tylko czy Ukraińcy go zaakceptują?
A czy Amerykanie mają inne serca niż Polacy? A jednak żadna pomoc USA dla Ukrainy nie jest za darmo, lecz jest udzielana w zamian za np. ziemię. Czy inaczej postępują Niemcy? Każda pomoc niemiecka jest obwarowana warunkami, jest kredytem z odroczonym terminem płatności. To jest pragmatyzm, czy to tak trudno zrozumieć? Mówiłem już w wywiadzie dla państwa portalu, że wdzięczność nie jest walutą – walutą są pieniądze. Przekazując broń na Ukrainę, przekazując pomoc socjalną, powinniśmy podpisywać umowy biznesowe, gwarantujące nam zwrot tych inwestycji.
Co zmieni blokowanie importu zbóż z Ukrainy, co zmienią twarde deklaracje polityczne? To nie jest dyplomacja, to zabawa w piaskownicy, przez którą tylko robimy sobie wrogów na Wschodzie i na Zachodzie. Czy naprawdę Polacy uważają, że jeśli zablokujemy import z Ukrainy, to Ukraińcy usiądą i się rozpłaczą? Nie, oni będą szukać możliwości sprzedaży gdzie indziej – i znajdą. Bo Albania, kraj który naprawdę nie ma ferm drobiu, staje się teraz liderem eksportu jaj! Skąd oni mają te jaja? Proszę pomyśleć.
To co by Pan proponował zamiast zakazu importu?
Umowy! Pragmatyczne biznesowe umowy. Dogadanie się z Ukraińcami, że oni będą nam dostarczać towar, a my będziemy je sprzedawać dalej, po przetworzeniu. My już mamy swoje kanały, swoich odbiorców, swoje know-how, a oni mają towar. Trudno to pojąć?
My musimy wyjść z pułapki średniego wzrostu i produkcji pierwotnej. Jesteśmy dużym krajem europejskim i nie mamy być od „brudnej roboty” – niech robią to kraje, które są mniej rozwinięte, które są zadowolone z tego typu produkcji, jak Polska kilkanaście lat temu. Czy my musimy dotykać kupy każdej kury, żeby zarobić pieniądze? Nie, możemy kupować mięso z Ukrainy i wysyłać go na rynki światowe konkurując z Brazylią. Zarobimy my, zarobią Ukraińcy.
Istnieje coś takiego jak Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza – czy nie jest to dobra platforma do tego typu działań?
Nie współpracuję z tą organizacją, więc nie mogę i nie chcę się wypowiadać na jej temat.