Przepisy prawa antylichwiarskiego co prawda mocno ograniczyły działalność firm udzielających pożyczki, które funkcjonują na granicy prawa, uniemożliwiając im chociażby przejmowania mieszkań na poczet spłat. W związku z tym, jak informuje Gazeta Wyborcza, firmy te coraz częściej szukają swoich “ofiar” na wsiach.
Cały proceder polega w pewnym sensie na naciąganiu prawa, bowiem rolnicy nie są traktowani jako konsumenci, lecz jako przedsiębiorcy. Wówczas przepisy prawa antylichwiarskiego ich nie obowiązują, a jako przedsiębiorcom można im “podsunąć” każdą umowę.
Niestety, często tego typu umowy nie są weryfikowane ani przez prawników, ani nawet przez samych rolników, którzy deklarują w nich, że są przedsiębiorcami nie znając konsekwencji takich deklaracji.
Gazeta Wyborcza podaje przykład rolnika z okolic Olsztyna, który pożyczył 170 tys. zł z prowizją prawie 55 tys. zł. Pożyczkodawcy w takiej sytuacji nie można oskarżyć o lichwę, bo gospodarz w umowie oświadczył, że jest przedsiębiorcą.
Warto więc zachować czujność podczas podpisywania wszelkiego rodzaju umów.