Bułgarscy hodowcy bydła mlecznego proszą o pomoc finansową ze strony Państwa. Prezesi organizacji zwołują kolejne konferencje prasowe i grożą zabijaniem zwierząt w proteście wobec dramatycznej sytuacji.
O sprawie donosi portal Agro Plovdiv . Wg bułgarskich organizacji branżowych, sytuacja w kraju “staje się nie do zniesienia nawet dla najlepszych ekonomicznych gospodarstw. Wystarczą tylko dwie liczby, aby zrozumieć, że hodowla bydła naprawdę zmierza ku zagładzie: roczny dochód od krowy 5000 BGN, wydatki – 10 000 BGN. Tak naprawdę zniszczenie już trwa. Rzędy krów przed rzeźniami, 48 ferm krów zniknęło w ciągu zaledwie 10 miesięcy, a zatem tylko w ciągu ostatnich czterech miesięcy przerób mleka spadł o 13 000 ton” – czytamy w poświęconym temu artykule.
Bułgarscy hodowcy apelują o zmiany w udzielaniu pomocy publicznej w związku z wojną na Ukrainie, ponieważ Bułgaria nie wykorzystała jeszcze należnych jej 250 tys. euro. Wymaga to jednak zgody Komisji Europejskiej i choć komisarz Wojciechowski jest skłonny poprzeć taki wniosek, w tej sprawie nic się nie dzieje.
Nie ferm tylko farm, a po naszemu to gospodarstwo rolne.
Pewnie, że “farm” i tak jest w tytule. W tekście jest błędny zapis – przepraszam. Czasem nie warto kopiować tekstu :) Ale “farma” to nie całkiem “gospodarstwo rolne”, bo w polskich warunkach większość gospodarstw rolnych zajmuje mniej niż 5 ha, więc trudno nazwać to “farmą”. Bardziej precyzyjne byłoby określenie “przedsiębiorstwo rolne”, ale to z kolei oznacza “osobę prawną”. Nie ma dobrego polskiego określenia na duże gospodarstwo rolne, oprócz – duże gospodarstwo rolne. Ale tu pojawia się pytanie – co to znaczy, duże? A farma, jaka jest, każdy wie :). Pozdrawiam uważnego czytelnika!