fbpx

Ardanowski: rząd gra w grę obliczoną na podzielenie rolników (wywiad)

Prawdziwym celem Zielonego Ładu jest zniszczenie chłopskich gospodarstw, żeby kontrolę nad żywnością przejęły wielkie międzynarodowe koncerny. Polska powinna odrzucić tę bałamutną ideologię i wprowadzić własną, narodową politykę rolną. Tymczasem w Polsce zamiast myśleć strategicznie, prowadzi się grę polityczną obliczoną na podzielenie polskich rolników na lepszych i gorszych – mówi Jan K. Ardanowski.

Wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak w przemówieniu do rolników opublikowanym na YouTube ogłosił, że jutrzejszy protest w Warszawie, i wszystkie inne, które się odbywają po rozmowach „okrągłego stołu” są protestami politycznymi. Jak Pan skomentuje te słowa?

Nie widzę upolitycznienia protestów ze strony rolników, natomiast widzę grę, którą prowadzi premier Donald Tusk wraz z koalicjantami, m. in. ustami Kołodziejczaka. Doszło do spotkania rolników z premierem, bardzo dobrze, że doszło, ja to cenię, tylko że to nie miał być wieczorek zapoznawczy – postulaty rolników są znane od wielu dni, więc premier mógł przyjść z gotowymi propozycjami rozwiązań, a nie tylko słuchać, co rolnicy mają do powiedzenia. Bo to rząd ma zaprezentować rozwiązania nabrzmiałego problemu importu z Ukrainy i nielogicznej polityki Zielonego Ładu Unii Europejskiej. Stało się, jak się stało, pan premier po spotkaniu dał sobie kilka dni na to, żeby przygotować propozycje rozwiązań, wyraźnie powiedział, że w tym czasie będzie prowadził poważne rozmowy w Brukseli z politykami UE, więc rolnicy oczekują na konkrety, a tych ze strony Premiera nie ma. Jest natomiast wyznaczanie kolejnych terminów na spotkania z rolnikami, by przeciągać sprawę i przechytrzyć rolników, którzy muszą w najbliższym czasie zająć się pracą w gospodarstwach.

Rolnicy protestują, ponieważ są zdeterminowani, uważają, że jeżeli nie „wstrząśnie się” Warszawą, to rozwiązań nie będzie, są przekonani, że jest „gra na czas” w sytuacji, jak wspomniałem, gdy zaczyna się wiosna i trzeba wychodzić w pole. Tymczasem rząd gra na to, również ustami ministra Kołodziejczaka, żeby ich na siebie wzajemnie napuścić: jedni są ci lepsi, z którymi rozmawiamy, inni ci gorsi, z którymi pan premier rozmawiać nie zamierza. Więc ja widzę grę i upolitycznienie, ale ze strony rządu.

Czy słuszne jest oczekiwanie, że problemy rolników powinien rozwiązywać premier, nie minister rolnictwa?

Ja cenię i szanuję pana ministra Siekierskiego, podkreślam to bardzo wyraźnie; znam go od wielu lat, mam do niego zaufanie, ale – mówię to również jako były minister rolnictwa – resort rolnictwa nie dysponuje możliwościami rozwiązania problemów zgłaszanych przez rolników. Te problemy musi rozwiązać w całości rząd: ministerstwa, które mają określone kompetencje i premier, który przekonywał przez wiele lat, że ma ogromne wpływy w Brukseli i wszystko może załatwić. To właśnie opierając się na tych deklaracjach rolnicy zwracają się bezpośrednio do premiera, oczekując rozwiązań. Przerzucanie odpowiedzialności na ministra Siekierskiego uznaję za grę wytrawnego gracza politycznego jakim jest Donald Tusk, która ma dwa cele: osłabienie PSL przed wyborami samorządowymi i oddalenie od siebie konieczności „postawienia się” Brukseli w nadziei na dalsze osobiste awanse.

Wiceminister Kołodziejczak mówi, że jeśli już rolnicy chcą protestować, to powinni to robić przed siedzibą PiS…

Przyczyną problemu nadmiaru zbóż na naszym rynku była decyzja Komisji Europejskiej o pełnym otwarciu granic UE na żywność z Ukrainy bez ceł i kwot dostępu. W efekcie rynek został zalany zbożem, a Prawo i Sprawiedliwość zbagatelizowało na początku ten problem. Stało się tak pomimo apeli rolników, ale też moich apeli i rozmów w tej sprawie z ministrami i prezesem Kaczyńskim; sprawa była bagatelizowana, twierdzono, że to nie są duże ilości zboża, bo takimi danymi rząd dysponował. Teraz widzimy, że granica jest patologicznie nieszczelna, i nie wiadomo do końca, ile tego zboża wpłynęło do Polski.

Ale w pewnym momencie rząd PiS, wbrew Unii Europejskiej, narażając się na kary unijne, wprowadził zakaz importu i skierował dużą pomoc na rekompensaty dla rolników, którzy w wyniku tego importu ponieśli straty. I choć PiS zrobiło to za późno, inny rząd prawdopodobnie w ogóle by nie przeciwstawił się Unii Europejskiej zamykając granicę, bo dla ówczesnej opozycji tam jest „wyrocznia” z której werdyktami się nie dyskutuje.

PiS poniosło karę przegrywając wybory, bo głosy rolników mogły przechylić szalę wyborów, ale suma błędów popełnionych w polityce wobec rolnictwa sprawiła, że wieś nie poparła PiS w takim stopniu, w jakim mogła. Więc PiS już karę poniósł, i teraz ciągłe mówienie przez polityków koalicji rządzącej, że oni „sprzątają”, poprawiają po PiS, jest niepoważne i trudno nawet komentować te głupawe wypowiedzi, które mają odsunąć odpowiedzialność od obecnego rządu.

Panie ministrze, co w obecnej sytuacji powinien zrobić rząd?

W tej chwili rozwiązanie problemów jest bardzo trudne, bo wymaga zmiany polityki europejskiej wobec rolnictwa – polityki, którą można zdefiniować jako niszczenie własnego rolnictwa i zastępowanie żywności wytwarzanej przez rolników europejskich żywnością wytwarzaną poza UE: na Ukrainie, w Ameryce Południowej czy w innych krajach. Tu musi być bardzo zdecydowane stanowisko Polski, która musi do realizacji tego celu szukać sojuszników, natomiast jeśli by Unia Europejska nie zamierzała zrezygnować ze swojej polityki, to należy wbrew Unii Europejskiej realizować własną narodową politykę rolną. I tego rolnicy od Donalda Tuska oczekują.

Rolnicy chcą odrzucenia Zielonego Ładu. Premier przyznał, że jeśli nie zostaną dokonane zmiany w Zielonym Ładzie, to polskie rolnictwo nie będzie przestrzegać tych elementów, które dotyczą rolnictwa. Czy to jest właściwy kierunek? Czy może, tak jak zaproponował komisarz Wojciechowski, wystarczy przesunąć ekoschematy z warunkowości do dobrowolności?

Poprawianie czegoś, co jest wadliwe w założeniu jest pozbawione sensu. Zielony Ład w rolnictwie opiera się na ideologicznym założeniu, że rolnictwo szkodzi środowisku naturalnemu, niszczy klimat poprzez emisję gazów cieplarnianych, szczególnie przez zwierzęta. Oskarżanie rolnictwa o niszczenie przyrody jest nieuczciwe w argumentacji i niemoralne. Cała ta ideologia jest fragmentem szerszego pakietu klimatycznego, który jest dla Europy zabójczy: doprowadzi do zubożenia Europejczyków, zniszczenia wielu działów gospodarki, i wyjątkowo mocno uderzy w rolnictwo.

Tylko własna żywność, wytwarzana w Europie, zapewni społeczeństwu europejskiemu bezpieczeństwo żywnościowe – nie ta z Ukrainy, w krajów Mercosur, Australii, czyli tych krajów, z którymi prowadzone są rozmowy i podpisywane umowy o wolnym handlu z UE.

Zielony Ład to niszczenie europejskiego rolnictwa pod szyldem bałamutnym, nieprawdziwym, stworzonym na potrzeby przekonania społeczeństwa, że tu chodzi o coś ważnego, że tylko w ten sposób ocalimy planetę. Tymczasem prawdziwym celem jest przekierowanie całej produkcji żywności i handlu tą żywnością do wielkich międzynarodowych koncernów, takich jak w Argentynie, Brazylii, Ameryce Północnej, Rosji, Ukrainie. Mając w ręku żywność, energię i, w niektórych krajach, wodę, te koncerny będą rządzić, nie rządy. I o to chodzi, cała reszta to tylko propaganda.

Oczywiście gospodarstwa chłopskie są przeszkodą w osiągnięciu tego celu. Czy rolnicy mają się na to zgodzić? Na jakieś krótkotrwałe ustępstwa, jak od ugorowania na rok, które potem następna Komisja Europejska znów wymusi?

Czy Polska może zamknąć granicę z Ukrainą i zrezygnować z realizacji Planu Strategicznego dla WPR?

Nie jest prawdą to, co mówi komisarz Wojciechowski, że polski Plan Strategiczny został stworzony przez Polaków – został wymuszony przez Komisję Europejską. Pierwszy Plan Strategiczny był przygotowany w Ministerstwie Rolnictwa przez zespół powołany przeze mnie. Próbowano  stworzyć go tak, by „pogodzić ogień z wodą” i nie zniszczyć polskiego rolnictwa. Ten projekt został w zasadzie w całości odrzucony przez Komisję Europejską, która wniosła do niego 342 uwagi. Kolejne projekty były przez moich następców „poprawiane” tak długo, aż znalazły się w nich wszystkie życzenia Komisji. Więc to, co mówi komisarz Wojciechowski, to czysta obłuda.

Polska, jeżeli nie będzie zmiany unijnej polityki, musi zacząć realizować własną narodową politykę rolną ukierunkowaną na interes narodowy – odejść od Zielonego Ładu i, do czasu uporządkowania rynku żywności w Polsce, zamknąć granicę z Ukrainą. Granicę powinno się zamknąć również na tranzyt, bo nie mamy pewności, czy te produkty, które przejeżdżają tranzytem nie wracają do Polski.

Są w prawodawstwie unijnym klauzule ochronne, które pozwalają w sytuacji zdestabilizowania rynku na wprowadzenie krajowych ograniczeń. Martwię się tym, że w Polsce nie ma tego myślenia strategicznego o bezpieczeństwie żywnościowym, tylko toczy się walka polityczna o głosy wyborców.

Dziękuję za rozmowę.

McHale - baner - kwiecień 2024
Axial Syngenta baner
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.