fbpx

Zarabianie na produkcji roślinnej jest możliwe. Jak?

Takie pytanie pojawia się w wielu dyskusjach nie od dziś i choć odpowiedź na nie jest bardzo złożona, to postaram się przedstawić kilka argumentów za tym, że jednak mimo wielu niekorzystnych ostatnimi czasy czynników, jest to mimo wszystko możliwe.

Zapewne przez niektórych czytelników za swoje tezy zostanę odsądzony od czci i wiary, ale będę się upierał przy stwierdzeniu, że nawet pomimo wielu niekorzystnych ostatnio czynników taka sytuacja, czyli wyjście na plus na produkcji roślinnej, jest możliwa. Wielu rolników z którymi rozmawiam niezależnie od tego jak sytuacja wygląda zawsze twierdzi, że “tak ogólnie to się nie opłaca”. Ale dlaczego tak jest? Bo nie potrafią liczyć i optymalizować kosztów? Czy to tak po prostu z przyzwyczajenia, bo “rolnikowi się nigdy nie opłaca”?

Ja mimo wszystko stawiałbym na to pierwsze stwierdzenie i aby móc coś w tym temacie powiedzieć i nie być gołosłownym przytoczę tu swój przykład i moje podejście do tej kwestii, ponieważ oprócz tego, że od wielu lat zajmuję się dziennikarstwem rolniczym, to prowadzę także gospodarstwo nastawione na produkcje roślinną. Co prawda nie jest to wielka produkcja, bo mam całe 7 ha, czyli jak niektórzy powiedzą, jestem rolnikiem hobbystą, żeby nie przytoczyć jeszcze innych określeń. Niemniej jednak pomimo tego, że owszem, można potraktować moje gospodarstwo jako swego rodzaju hobby, to od samego początku jego prowadzenia wyszedłem z założenia, że to hobby ma przynosić jakieś profity.

Poznaj swoją ziemię

W momencie kiedy 12 lat temu rozpoczynałem swoją przygodę z rolnictwem jako samodzielny gospodarz, ziemia, mimo że całkiem przyzwoitej 3 i 4 klasy bonitacyjnej, była dość uboga w makroskładniki i dosyć mocno zakwaszona. Skąd to wiedziałem? Otóż zrobiłem najprostszą możliwą rzecz, czyli pobrałem próby glebowe i zawiozłem je do OSChR, co kosztowało bardzo niewielkie pieniądze.

Od tego momentu mogłem działać, czyli przywracać prawidłową zasobność i PH mojej ziemi. Tego typu działanie to w moim odczuciu absolutna podstawa, aby móc w ogóle mówić o jakiejkolwiek opłacalności produkcji, ponieważ wraz z wynikami dostaniemy zalecenia nawozowe i mamy podstawy do racjonalnego nawożenia. Niestety w moich rozmowach z rolnikami, najczęściej tymi posiadającymi stosunkowo niewielki areał, ponieważ więksi już te podstawy rozumieją, pojawiają się stwierdzenia, że “po co to komu, bo ja znam swoją ziemię i wiem, co jej potrzeba”. Otóż nie, i w tym pojawia się pierwszy przyczynek do mówienia o nieopłacalności.

Przez te 12 lat przez moją ziemię przewinęło się całkiem dużo upraw, poczynając od pszenżyta i żyta a na burakach cukrowych w ubiegłym roku kończąc, które zawsze były planowane tak, aby zachować odpowiednie zmianowanie, które przełoży się na satysfakcjonujący efekt ekonomiczny, co patrząc z perspektywy lat się udaje. Doskonale pamiętam swoje pierwsze siewy, gdy wysiałem m.in. pszenżyto, które dostałem od swojego dziadka. Nie był to jednak kwalifikowany materiał siewny, a już drugi, czy trzeci tzw. odsiew. Niemniej jednak, pomimo tego, że materiał siewny nie był najwyższych lotów, a i ziemia, jak się później okazało, wymagała wiele pracy, to wówczas dzięki niskim kosztom własnym zysk był na przyzwoitym poziomie.

Oddaj ziemi to, co się jej należy

Również wtedy jedyny raz sprzedałem słomę, ale miałem wówczas zapas obornika, jaki pozostał po prowadzonej wcześniej hodowli. Nigdy potem nie sprzedałem już słomy, tylko po to, aby mieć dodatkowe pieniądze. Od tego momentu jeśli akurat w danym roku słoma jest, to jest albo wymieniana za obornik, albo cięta, aby wzbogacić glebę.

Dlatego zawsze dziwi mnie postawa rolników, którzy za niewielkie pieniądze lub nawet za darmo oddają słomę, nie dając ziemi nic w zamian. Dla mnie jest to niejako okradanie samego siebie, gdyż słoma zawiera wiele cennych makroskładników i wzbogaca glebę w próchnicę. Dodatkowo nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak mało rolników stosuje kwalifikowany materiał siewny. W mojej rolniczej karierze tylko pierwsze dwa lata były obsiewane swoim lub pochodzącym z wymiany z innymi rolnikami ziarnem. Obecnie, jeśli tylko na moich polach są zboża, to wysiewany jest zawsze kwalifikowany materiał siewny, który, mimo tego, że jest sporo droższy, to zwyżka w plonie i tak zawsze pokrywa jego cenę. W tych powyższych przykładach widzę właśnie kolejne powody do narzekania na opłacalność.

Racjonalne inwestycje

Idąc dalej odnośnie tego, jak można racjonalnie zarządzać swoim gospodarstwem, postawiłbym na kwestię tzw. przemaszynowienia oraz wykonywania wszystkich prac swoim sprzętem za wszelką cenę. Z mojej perspektywy najważniejsze jest prawidłowe przygotowanie gleby, terminowy siew i nawożenie oraz ochrona. Wszystkie maszyny, które są mi do tego potrzebne posiadam i zwłaszcza jeśli chodzi o nawożenie i ochronę to maszyny, które mam, są pewnie aż za duże jak na moje potrzeby, ale są przede wszystkim dokładne i precyzyjne, co również nie jest bez znaczenia i dają mi możliwość wykonania wszystkich zabiegów w odpowiednim terminie, co jest niezwykle istotne dla późniejszych efektów ekonomicznych. Nie powiem, bo pewnie moja stara “55” wymagałaby już wymiany, i pewnie za jakiś czas się jej doczeka, ale na chwilę obecną spokojnie da się nią “te hektary obrobić”.

Cała reszta, która była zbyt czaso- i kosztochłonna z maszynami, które miałem, jak np. rozrzutnik obornika, o własnym kombajnie już nawet nie mówiąc, przeszła na usługi. Tymczasem wielu rolników często niewiele większych ode mnie, których obserwuję, posiada maszyny, które i owszem są z pewnością większe, wygodniejsze czy nowocześniejsze, ale równocześnie dużo bardziej kosztowne w zakupie i serwisie. Więc tutaj rodzą się kolejne koszty, które powodują, że produkcja roślinna będzie mało opłacalna, jeśli właśnie zaczniemy wliczać chociażby amortyzację takich maszyn. Dlatego jedną z ważniejszych rzeczy w prowadzeniu gospodarstwa jest właściwe dobranie maszyn do swoich możliwości i potrzeb.

Dobrze sprzedać

I wreszcie na koniec tego nieco przydługiego wywodu chciałbym jeszcze poruszyć kwestię sprzedaży wyprodukowanych płodów. Co do zasady nie jestem zwolennikiem sprzedaży “spod kombajnu” i jeśli w danym roku są u mnie wysiewane zboża, to są one magazynowane i sprzedawane zwykle pod koniec lub na przełomie danego roku gospodarczego. Oczywiście ostatnie dwa lata z dużymi zawirowaniami na rynku pokazały, że nie zawsze tak jest. Sam się również w 2022 roku na tym złapałem, bo jednak trzeba było sprzedawać w żniwa, ale mimo wszystko, dzięki temu, że nie posłuchałem ówczesnego ministra rolnictwa, który zapewniał, że zboża będą drożeć, to sprzedałem pszenicę niedługo po żniwach, i to była dobra decyzja. Warto więc cały czas obserwować to, co dzieje się na rynku, bo wbrew wyobrażeniom niektórych, zwłaszcza polityków, nie byliśmy, nie jesteśmy i nigdy nie będziemy samotną wyspą i czy to nam się podoba czy nie, żyjemy w globalnej wiosce i podlegamy tym samym trendom, co reszta świata.

Wiem również, że nie wszędzie takie podejście do produkcji jak moje się sprawdzi, jednak myślę, że niektóre elementy są wspólne dla wszystkich rolników i warto się nad nimi zastanowić, gdyż może to przynieść konkretne efekty ekonomiczne. Bo przecież jak zawsze chodzi o dodatni wynik końcowy, a nie tylko o to, żeby się, kolokwialnie mówiąc, narobić i nic z tego nie mieć. Czyż nie?

McHale - baner - kwiecień 2024
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

3 KOMENTARZE

  1. Ja na miejscu autora te ogólnikowe wiadomości w których nie ma żadnych liczb proponował bym pokazać na konkretnych liczbach, a nie ogólnikowo powiedzieć, że się opłaca. Ja prowadzę gospodarstwo 20 ha plus 10 ha dzierżawy przy przeważającej klasie ziemi 3 i zmianowaniu upraw, unormowanym pH ziemi na poziomie 6.2-6.5 i próchnicy w ziemi na poziomie 3% oraz uprawie roślin takich jak: rzepak, pszenica, kukurydza na ziarno i jęczmień jary. Powiem z przekonaniem, że
    tak słodko nie jest jak opisuje to autor. Pozdrawiam.

  2. Tak, proszę Pana. Niestety, w tym roku to tylko buraki i ziemniaki chyba. Na pewno Pan zarobił? Bo ja na swoich też hobbystycznych 7-u hektarach jakoś nie. Ziemia 2-ej i 3-ej klasy, a jakże.

  3. Głupich nie sieją…
    Rozumiem że w kosztach ująłeś koszty nabycia gruntów, podatki, ubezpieczenia, koszty osobowe,itd.
    No i rozumiem że zyski pozwalają Ci spokojnie myśleć o przyszłości, godnie żyć, dzieci wykształcić i w ogóle…:)
    Proponuję również modlić się za chińczykow i hindusów, żeby jeszcze chociaż ze 100 lat klepali Ci czesci do tej Twojej 355… bo jeszcze długie lata musi Ci służyć. Nie mierz ludzi swoją miarą bo z Ciebie taki rolnik jak że mnie pismak…

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.