fbpx

Pług na parę i drut. Niezwykła koncepcja orki sprzed lat

Jeśli myślicie, że potężne czteroskibowe pługi dwukierunkowe to wynalazek ostatnich lat, to jesteście w błędzie. Były takie już ponad 170 lat temu i pracowały bez ciągników. Ale jak? Na parę wodną i na parę lokomobil. I drut.

Orka była zawsze dość poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o ilość użytej do jej wykonania pracy. Koń wykorzystywany do prac polowych miał dość ograniczoną siłę i możliwości, a jego moc była równa jednemu koniowi, tyle że mechanicznemu. To raczej niewielka wartość, jeśli chcemy coś popłużyć na grubo, czyli szeroko i głęboko.

Sprawy uległy zmianie, gdy w XVII w. postanowiono na nowo odkryć parę wodną. Nie to, że para nie była do tego czasu znana, ale jej pierwsze zastosowania przemysłowe znane już w starożytnej Grecji zostało zapomniane na prawie dwa tysiące lat. Na nowo odkryto ją w Anglii i Francji przez panów w czarnych cylindrach na głowach. Pomysł był na tyle udany, że już wkrótce silniki parowe w maszynach napędzały wszystko, co się tylko da: pierwsze pojazdy, statki, pociągi i pomniejsze urządzenia przemysłowe. Gwałtowny rozwój techniki i metalurgii pozwolił na wyciśnięcie jak największej ilości pary z pary, dzięki czemu maszyny były coraz mniejsze i mocniejsze. Nie to, że jakoś specjalnie przenośne, ale przynajmniej… przejezdne. I tak powstały lokomobile.

Pierwsza orka pługiem balansowym miała miejsce w 1850 r. Takie maszyny były w użytkowaniu przez kilkadziesiąt lat, a ta wyprodukowana była we Wrocławiu fot. Adam Ładowski

Dość szybko odkryto, że z dużym powodzeniem można stosować je do napędzania stacjonarnych maszyn rolniczych jak np. młockarnie. Jednak poważnym problemem nadal była kwestia orki, a szybko rozwijające się w XIX w. zaludnienie potrzebowało coraz więcej pól uprawnych i plonów. Same lokomobile nie nadawały się do jeżdżenia po nieutwardzonej glebie, bo ich stalowe obręcze i ogromny ciężar odpowiadał za ich mierne właściwości trakcyjne. No i trzeba było non stop sporo drewna lub węgla dorzucać do jej kotła, a bieganie z opałem po polu za taką maszyną jest raczej uciążliwe.

Orka jak po drucie. Ok, po linie

Pomysł, jak wykorzystać parowe lokomobile do poważnej orki, zrodził się w Anglii, gdzie, jak wiadomo, myśli się i jeździ nieco inaczej, bo na lewo. Około 1850 r. postanowiono więc postawić dwie lokomobile na przeciwległych krańcach pola i połączyć je stalową liną, do której zaczepiony był pług. Lina nawijając się na bęben jednej z parowych maszyn, wprawiała pług w ruch i dalej szło już tradycyjnie, czyli jak po grudzie.

Jak widzicie na zdjęciach i rysunku, pług oparty był na środkowej osi z kołami i miał konstrukcję balansową. Gdy taki pług dojechał do końca pola, lokomobile przestawiano na następny pas orki i zabawa się powtarzała, ale w drugą stronę, gdzie rolę “nawijacza” liny przejmowała druga maszyna z bębnem. Za obsługę pługa odpowiadał operator siedzący na nim w czasie pracy i sterujący nim za pomocą ogromnej i zdublowanej kierownicy. Żeby sprawie utrzymywać pług po linii orki, operator tej maszyny musiał się wyróżniać nie lada odwagą i oczywiście “parą” w rękach.

Mechanizmy 100-letniego pługa są do dziś w znakomitym stanie, a wszystkie przekładnie działają. fot. Adam Ładowski

Król pługów z Wrocławia potrzebował mało mocy

Czy to był zwykły pług, jaki znamy z pól dzisiaj? Oczywiście, że nie, bo to był iście król pługów. Napędzająca go lokomobila miała co najwyżej ze 20 KM mocy, a sam pług posiadał 4 lub 5 potężnych lemieszy. I to wszystko razem mimo miernej, jak na dzisiejsze czasy, mocy działało (a raczej orało).

Trafiłem na taki pług w Muzeum Techniki Rolniczej na Śląsku w Piotrowicach Świdnickich i maszyna ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie tyle wielkością, bo jest ogromna nawet na dzisiejsze warunki, co przemyślaną techniką całej konstrukcji i co tu ukrywać, jakością wykonania. Maszyna powstała sto lat temu we wrocławskich zakładach Juliusa Kemna produkujących zaawansowane maszyny rolnicze, walce drogowe i lokomobile. Na marginesie dodam, że po II wojnie światowej zakłady te, już upaństwowione przez władzę ludową, zmieniły nazwę na Fadroma.

Elementy robocze wyprodukowanej w 1925 r. maszyny są nadal w dobrym stanie. fot. Adam Ładowski

Stuletni pług napędzany za pomocą pary i liny ze zbiorów Muzeum Techniki Rolniczej jest w znakomitym stanie. Mimo że pokryte lekką patyną czasu, jego mechanizmy i sterowanie nadal działają. Co zadziwiające, same lemiesze i odkładnie są bardzo ostre, a ich stan pozwalałby na podjęcie orki nawet natychmiast. Ta ogromna maszyna wykonana jest jakby z innego gatunku stali, opierającej się nie tylko działaniu czasu.

Do sterowania pługiem służyły dwie kierownice umieszczone po obu stronach maszyny. fot. Adam Ładowski

Aż szkoda, że takich maszyn się już nie robi. Choć może za sto lat znajdzie się ktoś, kto będzie się zachwycał dzisiejszymi nowoczesnymi pługami. O ile przetrwają.

McHale - baner - kwiecień 2024
Axial Syngenta baner
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.