Pewnie pamiętacie te sceny z filmu “Sami swoi”, w której znaleziona w stodole Pawlaka poniemiecka młocarnia stała się przyczyną sporu, ale także hm… zbliżenia zwaśnionych sąsiadów. Ta “diabelska mechanizacja dla tych, co siły w ręcach nie mają” okazała się w końcu przydatna i przełomowa we wzajemnych stosunkach, ok – relacjach, obu rodzin. Ale czym była młocarnia i czy dziś ma sens?
Nie ma, a przynajmniej w naszej uprzemysłowionej rolniczo części świata. Dziś młocarnia jako maszyna rolnicza została wchłonięta przez inną – kombajn zbożowy. Wchłonięta dosłownie, bo jest jego integralną częścią. Jednak jak wiecie, nie zawsze tak było i młocarnie mogliśmy jeszcze w sumie kilkadziesiąt lat temu zobaczyć także w naszych gospodarstwach.
Gdy dziś widzę starą młocarnię stojącą w jakimś muzeum dawnej techniki rolniczej, zatrzymuję się i z ciekawością się jej przyglądam. To naprawdę fascynujące urządzenie rolnicze zbudowane w niezwykle zmyślny sposób, a zasada jego działania kopiowana jest w tysiącach kombajnów pracujących na polach całego świata.
Jest jednak jeszcze coś w tych starych młocarniach, co mnie przyciąga. To jakaś niesamowita precyzja wykonania poszczególnych elementów zaprojektowanych i zrobionych tak, aby mogły bezawaryjne działać przez dziesięciolecia. Jakby każda drewniana klepka obudowy, każda odlana z precyzją metalowa korba czy wspornik miały w sobie część duszy rzemieślnika, który je stworzył. Bo choć młocarnie były masowo produkowane w wielu różnych zakładach, to każda była dziełem fachowych ludzkich rąk.
Kara śmierci za zniszczenie młocarni
Masowo młocarnie zaczęły się pojawiać już na początku XIX w. w Anglii i szybko okazało się, że taka mechanizacja rolnicza nie wszystkim pasuje. Najbardziej robotnikom rolnym, którzy do tej pory utrzymywali się z ręcznego młócenia cepami. Widząc, że w dużych gospodarstwach, gdzie pojawiła się młocarnia, tracą pracę i zarobek, wszczęli w 1830 r. zamieszki i powstanie zwane jako “Swing Rioters”. Objęło ono całą południową i wschodnią Anglię, a jej skutkiem było spalenie ponad 100 młocarni oraz niezliczonej ilości spichlerzy ze zbożem. Z dymem poszły także folwarki, a nawet obsiane pola. Po pacyfikacji buntu przed sądem postawiono ponad 2000 robotników rolnych, z których 19 powieszono, a ponad 500 wywieziono do koloni karnych w Australii.
Mimo tak poważnej początkowej niechęci do młocarni sprzęt ten produkowany był masowo i w niedługim czasie w wielu krajach zastąpił całkowicie ręczny omłot zboża. Młocarnie były udoskonalane i ciągle zwiększano ich wydajność, wprowadzając nowoczesne jak na owe czasy rozwiązania techniczne. Poza coraz dokładniejszym omłotem niektóre bardziej zaawansowane modele tych maszyn potrafiły pakować zboże do worków, które były automatycznie zszywane.
Napęd młocarni od ręcznego po elektryczny
Pierwsze tego typu maszyny napędzane były siłą mięśni ludzkich, ale szybko to źródło mocy zostało zastąpione zaprzęgiem konnym w kieracie. Następnym etapem rozwoju młocarni był napęd pasowy z zewnętrznego źródła mocy – lokomobili parowych. Zwiększona moc pozwalała uzyskać znaczne wydajności omłotu i wpłynęła także na budowę samych maszyn. Drewniane przekładnie zastąpiono pasowymi, które utrzymały się właściwie do końca ich produkcji.
Na początku XX w. wraz z masowym rozwojem elektryfikacji za napęd młocarni zaczęły służyć silniki elektryczne. Moc wytwarzana przez nie była przenoszona za pomocą pasów transmisyjnych i ten rodzaj napędu młocarni pozostał w użyciu przez kilkadziesiąt lat. Pracę takich maszyn można było jeszcze często zobaczyć w naszych gospodarstwach w latach 80.
A skąd same młocarnie w powojennej Polsce? Niewielkie ich ilości były sprowadzane do naszego kraju jeszcze przed II wojną, a i to prawie wyłącznie do dużych prywatnych gospodarstw rolnych. Wraz z powojenną zmianą granic na zachodzie Polski okazało się, że ogromne ilości tych maszyn zalegają po stodołach gospodarstw opuszczonych przez niemieckich rolników, którzy od lat korzystali z młocarni i innych nowoczesnych maszyn rolniczych.
Choć na początku używane z ogromną niechęcią, często graniczącą z zabobonem, odziedziczone poniemieckie młocarnie stały się niezbędnym sprzętem rolniczym i służyły jeszcze przez wiele lat, aż do pojawienia się pierwszych polskich kombajnów. Dziś możemy je zobaczyć w muzeach i gdy będziecie koło nich przechodzić, pomyślcie, jaką historię może każda z nich opowiedzieć.