Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski stwierdził, że w obliczu działania czarnomorskiego szlaku eksportowego czas chwilowego dopuszczenia Ukrainy do jednolitego rynku europejskiego powoli mija. Tymczasem unijni ambasadorowie wypracowali wczoraj “kompromis” dotyczący bezcłowego handlu z Ukrainą. Dość zgniły kompromis…
O tymże poinformowała na łamach RMF24 Katarzyna Szymańska-Borginon; zgodnie z nowymi ustaleniami okres referencyjny, czyli ten, na podstawie którego miałyby zostać wyliczone kontyngenty na ukraińskie, miałby obejmować rok 2021 o co zabiegała strona polska, jednak tylko jego drugą połowę (Wg danych GUS Polska sprowadziła z Ukrainy w całym 2021 roku 65,3 tys. ton zbóż, w 2022 2,5 mln, a w 2023 1 mln).
Kontyngenty będą dotyczyły jaj, drobiu, cukru, kasz, kukurydzy i miodu, nie obejmą jednak pszenicy, jednak rynek ma być monitorowany.
Nowe warunki ATM-u mają zostać przegłosowane 10-11 kwietnia i będą obowiązywać od 6 czerwca 2024 do 5 czerwca 2025. Jak informuje RMF, ma to być ostatni rok liberalizacji handlu z Ukrainą.
Być może w nowe ustalenia nazwano w Brukseli kompromisem, jednak trudno będzie je tak nazwać rolnikom, szczególnie w południowo-wschodniej, wschodniej i centralnej części kraju, gdzie poza ekstremalnie niskimi cenami zboża często nie ma gdzie sprzedać. Właściwie ze względu na nadwyżkę (ok. 9 mln ton) polski rynek od razu powinien zostać uznany za zdestabilizowany i objęty zakazem importu z Ukrainy.
Pozoranctwo,że rząd coś robi ztym importem z Ukrainy ,awrzeczywistosci pozwala na dalszy zalew naszego rynku i europejskiego.Zachowuje się tak jak marna gospodyni która pozwala żeby jej jabłka zgniły pod drzewem i idzie kupować je do marketu .