Praca w gospodarstwie często przeplatana jest różnymi innymi zajęciami niezwiązanymi bezpośrednio z rolą. Jedną z takich posiłkowych sfer działań rolników są prace leśne, a na tym polu coś więcej do powiedzenia ma firma Irum.
Przy okazji prezentacji modelu Tagro 102 wspomnieliśmy, że dla firmy Irum, ciągniki rolnicze to stosunkowo nowy temat, który co prawda miał zostać podjęty wcześniej ale upadek UTB, z którym firma nawiązała współpracę, pokrzyżował te plany. Jednakże Irum to przede wszystkim maszyny do pracy w lesie i w tej dziedzinie firma możne pochwalić się znacznie zasobniejszym portfolio i bogatszym doświadczeniem.
Co słychać w lesie
Każdy kto jest choć trochę zaznajomiony z branżą leśną wie, że jest to dość hermetyczne środowisko, z ugruntowaną liczbą producentów, zwłaszcza gdy idzie o maszyny samojezdne. A gdy zawęzić grono do producentów naprawdę cenionych, pula kurczy się do zaledwie kilku firm: John Deere, Komatsu Forest (dawniej Valtra/Valmet), Ponsse, Caterpillar, Kesla. Często jest to powodem wchłaniania mniejszych przez większych, jak to miało miejsce w przypadku Timberjack (obecnie część John Deere) czy TimberPro (obecnie Komatsu). W tej branży naprawdę trzeba mieć to coś, żeby się utrzymać. A jak na tym tle wygląda Irum? Historia firmy liczy 70 lat, a zatem początki istnienia zbiegły się z rozpoczęciem stosowania maszyn w wycince drzew i zwożeniu materiału. Jak nie trudno się domyślać, wszystko zaczęło się od adaptacji konstrukcji radzieckich, a później licencyjnych oraz krajowych w tym UTB na potrzeby prac leśnych. Z czasem, koncepcja orurowanego ciągnika wyewoluowała do specjalistycznej maszyny jaką jest skidder. W Polsce przedstawicielami tego gatunku, których można spotkać w gospodarstwach są ciągniki LKT czechosłowackiej produkcji (ZTS TEES), lub z zachodnich John Deere lub Deere, zależnie od pochodzenia. To właśnie takim sprzętem firma Irum zajmuje się na co dzień.

Co do wyboru
W ofercie znajdziemy dziewięć skidderów oraz ładowarkę wzorowaną na ładowarce IFRON Volvo. Wszystkie maszyny są, póki co, napędzane silnikami Perkins i występują w różnych odmianach w zależności od wyboru przekładni czy wyposażenia. Również miejscem produkcji każdej z maszyn jest Rumunia, nie są to więc wyroby, które przypływają do Europy a produkty wytwarzane lokalnie, również z części pochodzących z UE.
TAF 690 S5
Na targach Agritechnica firma postanowiła zaprezentować jeden z najnowszych modeli – TAF 690 S5, który został dostosowany do normy Stage V – tak, nawet w lesie nie dadzą człowiekowi spokoju. Skidder taki jak na zdjęciach to koszt około 120 tys. euro.

Co ciekawe Irum postawił również na motor Perkinsa, jednostkę o pojemności 3,6 l z nowej rodziny Syncro, nowej lecz nie najnowszej, bowiem brytyjski producent zaprezentował ten silnik w 2016 roku i już wtedy miał być to hit gotowy na Stage V, które dopiero nadciągało. Cóż, norma weszła zgodnie z planem, silniki z nowej rodziny jakby mniej, choć nie jest tajemnicą, że należący do CAT’a Perkins również współpracuje z FPT i najnowsza rodzina silników F36 i F28 ma wiele wspólnego z brytyjskim projektem Syncro 2.8L i Syncro 3.6L czy amerykańskim wcieleniem C3.6L – świat jest mały, a wymyślanie wymyślonego nieekonomiczne.

Wracając do rumuńskiego skiddera, jak na maszynę leśną przystało wybrany motor jest w topowej konfiguracji mocy 136 KM przy 2200 obr/min i 550 Nm przy 1500 obr/min. Również konfiguracja elementów dbających o ekologię jest topowa, czyli znajdziemy tu całą litanię trzyliterowych skrótów od DOC zaczynając na SCR kończąc przy aktywnym udziale DPF i zaworu recyrkulacji spalin. Zbiornik paliwa mieści dość skromne 90 litrów zaś AdBlue 19 litrów. Oprócz reduktora do wyboru są dwie przekładnie: ręczna Eaton 5+1 lub Power-Shift firmy Allison 6+1, nie ma możliwości zamówienia rewersu – tu liczy się czysta trakcja do przodu. A skoro o trakcji mowa to skidder standardowo oferowany jest na oponach 18.4×26, opcjonalnie na 23.1×26 dodatkowo można również dokupić łańcuchy. Główne narzędzie pracy – wciągarka: dwu-bębnowa 2 x 7T to opcja standardowa, zaś za dopłatą można wybrać wciągarkę 2 x 14T. Do tego mamy jeszcze pompę hydrauliczną o wydatku 37,9 cm3/obr i ciśnieniu roboczym 210 bar do obsługi skrętu i mygłownicy. Całkowita masa maszyny gotowej do pracy to około 9300 kg.
Obcowanie z maszyną dla drwala
Maszyna z zewnątrz wygląda dość topornie, jednak nie zapominajmy do czego jest stworzona, nie ma więc miejsca na fikuśne wytłoczki z plastiku, dizajnerskie grille czy ozdobniki. Jest tylko to co potrzebne, ukryte za osłonami z blachy. Nie inaczej jest wewnątrz i choć znalazłoby się kilku takich, co uznaliby to zapewne za zaletę, to kilkugodzinna praca w minimalistycznej kabinie ze śladową ilością obić tapicerskich może dać się we znaki i dobitnie uświadomić użytkownika, dlaczego nie zapłacił dużo.

Dobrze, że choć podsufitka jest wyklejona jakimś rodzajem maty. Pozycja na fotelu operatora jest za to dość wygodna, choć wyglądająca na dużą, kabina nie daje wiele przestrzeni, daje za to szansę łatwego dostępu do elementów pod osłonami, niemal wszystkie panele powinniśmy zdjąć przy użyciu ledwie kilku kluczy (10 i 13?) i wkrętaka, w czasie trwania przerwy śniadaniowej. To daje do myślenia, dlaczego kabina Iruma Tagro wygląda tak, a nie inaczej. Faktem jednak jest, że cała maszyna, gdzie nie spojrzeć, jest zaprojektowana i poskładana tak, że z serwisem powinien poradzić sobie każdy.