W poniedziałek Parlament Europejski i Rada osiągnęły nowe tymczasowe porozumienie w sprawie przedłużenia tymczasowych środków handlowych dla Ukrainy. Zgodzono się na bezcłowy i nielimitowany handel i, oprócz kukurydzy, nie włączono zbóż do listy towarów wrażliwych.
„Porozumienie w sprawie wsparcia handlowego dla Ukrainy zapewniające większą ochronę rolników w UE” – brzmi tytuł informacji biura prasowego Parlamentu Europejskiego. Można by pomyśleć, że Parlament i Rada zebrały się po to, by przedsięwziąć wyjątkowe działania w celu ochrony rynku europejskiego zalewanego przez produkty rolne z Ukrainy. Jednak już następny akapit wyjaśnia prawdziwy cel:
„Posłowie do Parlamentu Europejskiego i prezydencja Rady zgodzili się na zawieszenie ceł importowych i kontyngentów na ukraiński eksport produktów rolnych do UE na kolejny rok, do 5 czerwca 2025 r., aby wesprzeć Ukrainę w obliczu trwającej brutalnej wojny agresywnej prowadzonej przez Rosję. Te jednostronne działania liberalizujące handel pomogą ustabilizować ukraińską gospodarkę i ułatwią stopniową integrację kraju z rynkiem wewnętrznym UE” – czytamy w komunikacie.
Jak widać, głównym powodem przyjęcia tych zasad było wsparcie gospodarki ukraińskiej. Rolnikom w Unii Europejskiej zostaje na pocieszenie „hamulec awaryjny”, który „można uruchomić w przypadku szczególnie wrażliwych produktów rolnych, a mianowicie drobiu, jaj, cukru, owsa, kaszy, kukurydzy i miodu” – nie pszenicy, co warto zauważyć.
W przypadku pszenicy Komisja Europejska dostała enigmatyczną „możliwość podjęcia szybkich działań i nałożenia wszelkich środków, jakie uzna za konieczne” – dopiero jednak po fakcie wystąpienia „znacznych zakłóceń na rynku UE lub na rynkach jednego lub większej liczby krajów UE ze względu na import z Ukrainy”.
Wiele mówiono o tym, że sukcesem negocjacji jest włączenie do okresu referencyjnego roku 2021. Okazało się jednak, że włączono tylko połowę tego roku, ale przede wszystkim, jak wynika z komunikatu, „automatyczne zabezpieczenie” w postaci nałożenia ceł dotyczy jedynie towarów uznanych za wrażliwe – czyli znów, nie pszenicy.
Warto zwrócić uwagę na kolejny akapit komunikatu:
„Współprawodawcy poparli także zobowiązanie Komisji do omówienia z Ukrainą trwałej liberalizacji ceł w ramach procesu przeglądu układu o stowarzyszeniu, gdy tylko zakończy się procedura ustawodawcza w sprawie tymczasowej liberalizacji, oraz do ścisłego zaangażowania Parlamentu w ten proces”.
Podsumowując – pszenica z Ukrainy będzie bez problemu wpływać na rynek unijny. Komisja Europejska ma możliwość podjęcia jakichś środków, ale dopiero, gdy rynek zostanie zdestabilizowany. Dobrze wiemy, jak ochocza jest Komisja Europejska do nakładania jakichkolwiek środków w celu ograniczenia importu z Ukrainy. Co to oznacza dla polskich rolników?
Nic dziwnego, że prezes Ukraińskiego Klubu Agrobiznesu powiedział, że Polacy są za mali, żeby z nimi konkurować i powinni raczej zająć się uprawą marihuany.
Unia to mafijna struktura sprzyjająca tylko swoim którzy zarabiają krocie na unijnych ustawach albo wyjść z uni która jest przeciw rolnictwu jakie znamy lub jeśli ktoś w Unie jeszcze wierzy głosować na prawicowych posłów do parlamentu