Zamkniecie rynku rosyjskiego znacznie pogorszyło sytuację polskich producentów owoców. Jedną z form ich wsparcia jest ich skup, a następnie bezpłatne rozdawanie konsumentom.
Od jesieni 2014 r. trwa ożywiona akcja promowania konsumpcji polskich owoców, a szczególnie jabłek. Wiele sklepów przygotowało specjalne stoiska i plakaty, informujące o spożywaniu naszych owoców. „Jem, bo polskie” czyta wielu klientów. Akcja z pewnością przyczyniła się do wzrostu konsumpcji owoców, co niewątpliwie jest jednym z sukcesów tej, zakrojonej na cały kraj, kampanii.
Jednak nie było to oczywiście antidotum na radykalne pogorszenie się sytuacji sadowników, którzy zostali z ogromną ilością ubiegłorocznych zbiorów. Dlatego kolejnym z działań, mających za zadanie choć w części poprawić tę niekorzystną sytuację, jest darmowe rozdawanie jabłek, głownie potrzebującym.
Agencja Rynku Rolnego, przy pomocy różnych organizacji, prowadzi skup jabłek od rolników, by następnie rozdać je tym, których nie stać na kupno owoców. Dlatego trafiają one do Banków Żywności. Np. w jego tarnobrzeskim oddziale jest to od 400 do 650 ton jabłek każdego dnia.
Z drugiej strony zgłasza się dużo chętnych, aby te owoce otrzymać w ramach bezpłatnej pomocy. I tutaj powstają czasem nieporozumienia, ponieważ to darmowe „rozdawnictwo” jest obwarowane szczegółowymi przepisami. Tymczasem w Bankach Żywności, oprócz organizacji charytatywnych, zaczęły się pojawiać różne inne, które nigdy dotąd z żywnością i jej charytatywnym rozdawaniem nie miały nic wspólnego. Ba, zdarzają się osoby prywatne, które otrzymane za darmo jabłka próbują później sprzedać, aby sobie nieco dorobić.
Pracownicy Banków Żywności skarzą się, że bywają obrażani, a czasem wręcz zastraszani, gdy odmówią danej osobie lub organizacji, darmowego przekazania owoców. Na szczęście, dzięki kontroli nad bezpłatnym wydawaniem owoców, trafiają one w większości do najbardziej potrzebujących, czyli szkół, domów dziecka lub ośrodków pomocy społecznej.
K. Madeja/Źródło: Suprnowości24.pl