Fabryki maszyn rolniczych to fascynujące miejsca, w których wszystko musi działać jak w zegarku. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Postanowiłem to sprawdzić w fabryce maszyn zielonkowych Claas w niemieckim Bad Saulgau.
Kupując nową maszynę, widzimy piękny, błyszczący produkt. Ma on nam służyć przez lata i liczymy na to, że będzie wysokiej jakości, czyli nie będzie się psuł. Na ową jakość składającego się nieraz z setek czy tysięcy części wyrobu wpływa szereg czynników. Głównymi z nich są dobrze zaprojektowana konstrukcja, wysokiej jakości materiały i montaż tego wszystkiego w gotowy produkt.
Tak dzieje się w każdej fabryce i choć roboty przemysłowe coraz częściej zastępują ludzi w trudnych operacjach produkcyjnych, to za jakość gotowej maszyny odpowiadają przecież pracownicy. Tej jakości oczekujemy od maszyn rolniczych, a niemiecki Claas przykłada do niej szczególnie dużą wagę. Jednak jak to wygląda od środka?
Jak to jest robione?
No właśnie. Oglądając maszynę rolniczą, niejednokrotnie zadawaliśmy sobie pytanie: jak to działa czy jak to jest zrobione? Jednak pewnie nie myśleliśmy o tym, jak to jest… robione? Kto i w jakiej kolejności składa w całość poszczególne części, żeby z nich powstał cały podzespół. Z kolei już potem kto i jak składa te podzespoły w całość, by z różnych elementów powstała cała maszyna rolnicza, jaką znamy.
Dzięki uprzejmości firmy Claas mogłem obserwować proces produkcji niektórych maszyn zielonkowych wytwarzanych w zakładach Bad Saulgau. Niektórych, bo gdybym chciał dokładnie przyjrzeć się im wszystkim i każdej czynności wykonywanej przez wykwalifikowanych techników, to spędziłbym tam wiele tygodni. A i tak pewnie nie zobaczyłbym wszystkiego, bo fabryka jest ogromna i bardzo nowoczesna.
Mimo tej nowoczesności nie ma w niej jednak tej cyfrowej bezduszności tak charakterystycznej dla dalekowschodnich fabryk motoryzacyjnych. W Bad Saulgau panuje cisza i spokój, ale także jakaś wszechobecna aura unosząca się w tych starych i nowych murach wielkich zakładów produkcyjnych.
Przeżyłem absolutny szok
W obrębie fabryki Claas panuje jednak ciągły ruch. Gotowe maszyny ładuje się na tiry, a te rozjeżdżają się do dealerów. Elektryczne wózki wciąż transportują palety z częściami czy podzespołami maszyn do i z magazynów. Nie ma tu jednak chaosu. Wszystko jest poukładane i bezpieczne, a pomiędzy halami oraz wewnątrz nich wolno się poruszać wyłącznie po wyznaczonych na żółto ścieżkach. Nikt tu się nie szwenda bez celu, ale też nerwowo nie biega. Wszystko działa jak w precyzyjnym zegarowym mechanizmie.
Jest jeszcze coś, na co zwróciłem uwagę. Nie od razu, ale po jakimś czasie i kolejnej zwiedzonej hali dotarło do mnie to wszechmocne wrażenie zaskoczenia i niedowierzania. Zwiedzałem już wiele fabryk, w tym te produkujące sprzęt rolniczy, ale czegoś takiego jak w Bad Saulgau nigdzie indziej nie widziałem. Panuje tu wręcz kliniczna czystość.
Nie, nie taki porządek, jakiego można się spodziewać w nowoczesnej niemieckiej fabryce, ale dosłownie taki, jaki jest na sali zabiegowej w szpitalu. I nie przesadzam. Gdy wreszcie dotarło do mnie, że jest tu jednak jakoś za czysto, starałem się znaleźć coś, czego mógłbym się uczepić. Choć drobny kłaczek pod ścianą czy pod paletą, może leżąca w kącie śrubka lub chociaż śladowa ilość kurzu pod słupem belki nośnej hali. Przecież nie wysprzątali tu całej fabryki, bo przyjechał redaktor z WRP.pl. Ale nic nie znalazłem. Nic.
Szacunek do pracy i narzędzi – czy to przyczyna sukcesu maszyn Claas?
I nie chodzi o to, że cała fabryka jest nowa i nie zdążyło się zakurzyć. Nie nie jest nowa, ale z podłogi można dosłownie jeść i nie przesadzam. Po chwili znalazłem przyczynę tego szokującego mnie stanu rzeczy. To poustawiane co kilkanaście metrów stanowiska ze szczotkami i kubełkami na śmieci, bo po pracy każdy pracownik dokładnie sprząta tu swoje stanowisko. I “dokładnie” to naprawdę właściwe słowo.
Jakby mi było mało szokujących emocji w fabryce maszyn zielonkowych Claas, to na stanowiskach montażowych zauważyłem jeszcze coś. A to już, z mojego punktu widzenia – wyuczonego w Polsce technika mechanizacji, dobiło mnie ostatecznie i wprost osłupiałem ze zdziwienia i zachwytu.
Widzicie to na zdjęciu poniżej. Stałem i oniemiały patrzyłem, jak montujący podzespół kosiarki technik odkładał klucz nasadkowy do odpowiedniej rynienki, a każdy z takich kluczy miał swoją własną. Mało tego! Każda z takich rynienek była wyłożona filcem, by narzędzia się nie obijały i odkładane na miejsce nie powodowały hałasu. To, o ile się nie mylę, szczytowy przykład szacunku do pracy i narzędzia.
W takich warunkach montowane są maszyny zielonkowe Claas w Bad Saulgau. Niespiesznie, ale precyzyjnie powstają poszczególne elementy i podzespoły, a w końcu cała zgrabiarka, kosiarka czy inne charakterystycznie jasnozielone narzędzie, jakie znamy z naszych pól i łąk.
Przyznaję, że podobało mi się tu, choć nie ze względu na nowoczesne maszyny do produkcji, ale urzekła mnie tutejsza atmosfera i kunszt pracy wysoko wykwalifikowanych techników. Bo jak się szanuje swoje narzędzie, nawet jak jest to zwykły klucz nasadkowy, to szanuje się swoją pracę i to, co się w niej robi. Wtedy jakości gotowych maszyn nie trzeba pilnować, bo w takich warunkach jak w Bad Saulgau jakość tworzy się sama.