Prawo łowieckie w Polsce wciąż nie daje uprawnień rolnikom do dzierżawienia prawa polowania na ich ziemi myśliwym. A przecież to włąściciel ziemi powinien mieć prawo do decydowania, kto może po jego polu chodzić i na nim polować, a kto nie.
Na przestrzeni wieków prawo do polowań było nierozerwalnie związane z własnością gruntu. Już w XV wieku weszły piewsze przepisy, które regulowały tę kwestię. Polować́ można było tylko na własnych ziemiach lub trzeba było uzyskać pozwolenie od właściciela ziemi, na której polowanie miało się odbyć.
Polowanie w Polsce już od lat 30. XX wieku zostało uregulowane prawnie – było związane z własnością gruntu, należało do właściciela gruntu i podobnie, jak ma to miejsce obecnie w krajach Europy Zachodniej, prawo polowania mogło być wydzierżawiane osobom trzecim.
W tamtych czasach w skład łowiska wchodził obszar 100 ha, w związku z tym właściciele i dzierżawcy mniejszych działek mogli w porozumieniu z administracją państwową zawiązywać spółki w celu wydzierżawienia łowiska osobom trzecim na okres minimum 6 lat.
W Polsce obecnie obowiązuje inny model prawa łowieckiego niż w pozostałych krajach Unii Europejskiej, gdzie w większości przypadków prawo łowickie było i jest nierozłącznie związane z własnością ziemi. Polski rolnik i jego interes finansowy przez wiele lat był ignorowany. Historycznie, prawo łowieckie należało do właściciela ziemskiego. Obcenie większość ziem w Polsce należy do rolników. Jednak już od dawna nie czerpią oni korzyści z polowań na ich własności.
Dotychczasowa ustawa Prawo łowieckie nie zapewniała właścicielom nieruchomości objętej granicami obwodu łowieckiego środków umożliwiających ochronę ich interesów prawnych. Po kilku próbach, burzliwych dyskusjach i wielu kontrowersjach, ustawy nadal nie udało się uchwalić. Trybunał konstytucyjny w lipcu 2014 jasno zasugerował zmianę całej ustawy, jednak nadal nie znaleziono nowoczesnego rozwiązania problemów. W ostatnich dniach zapadła decyzja władz klubu PiS o tym, że Prawo łowieckie „nie będzie dalej procedowane” w obecnym kształcie. Może warto sięgnąć do modelu, który w Polsce sprawdzał się przez wieki, a w innych krajach UE działa sprawnie do dziś?
Renata Struzik, za: Rafał Linkowski