W wywiadzie jakiego minister Kowalczyk udzielił stacji Polsat News przyznał on, że wie, kto na imporcie ukraińskiego zboża do Polski zarobił, ale ze względów prawnych nie może się podzielić tą informacją.
Obecnej sytuacji na rynku zbóż nie trzeba szerzej tłumaczyć, bo jest ona doskonale znana wszystkim zainteresowanym stronom. Warto pochylić się tutaj nad słowami ministra Kowalczyka, który zapytany o to czy ma informacje, kto na tym imporcie zarobił, przyznał, że resort posiada takie dane.
Jednocześnie powiedział, że ministerstwo prowadzi rozmowy z prawnikami (o ujawnieniu danych firm, które sprowadzały zboże), na ile jest to możliwe, nie naruszając tajemnicy skarbowej. Dodał również, że osobiście chciałby, aby dane zostały upublicznione, ale należy to zrobić zgodnie z prawem.
Jak więc widać, ministerstwo, zarówno rolnictwa, jak i finansów, dane takie posiada. W tym miejscu rodzi się tylko pytanie, od kiedy dane te są znane ministerstwom i jeśli były już znane wcześniej, to czemu nic z tym nie zrobiono?
Jak się możemy domyślić, to wina Tuska :)
Jeżeli zboże z Ukrainy jest sporo tańsze niż nasze krajowe, to jasne było że ktoś kto miał do niego dostęp, zrobił na tym biznes życia. A jak było z ruskim węglem i ropą która po cichu płynęła do Polski mimo restrykcji?
Minister rolnictwa mówi że wie kto to ale nie powie. Jeżeli to prawda, to zrobi z tej wiedzy haka jak to robią inni z tej ekipy.
Mam nadzieję że dociekliwi dziennikarze wspomagani tym razem przez pokrzywdzonych rolników, dojdą do prawdy – oby jeszcze przed wyborami, chociaż obawiam się że taka wiedza na nic nie wpłynie.
Teraz wiem na pewno dlaczego Polska była tyle razy rozbierana. Ale nasz mądry naród nie potrafi wyciągać wniosków ze swojej historii bo mądry Polak po szkodzie.