W Polsce grasują złodziejskie grupy wyspecjalizowane w kradzieży koni. O pladze koniokradów można mówić na Podlasiu – pisze Dziennik. Tylko w przeciągu pięciu lat skradziono tam blisko 150 koni.
Kradzieże koni zdarzają się w całej Polsce. Dziennik pisze o udaremnionej kradzieży dwóch klaczy wartych 40 tys. ze stadniny w Piotrkowie Trybunalskim. Ale takie sytuacje zdarzają się rzadko. W większości przypadków grupy koniokradów są trudne do uchwycenia, a rolnicy nie zgłaszają kradzieży. Ponadto policja nie prowadzi odrębnych statystyk.
Jak pisze gazeta, choć koniokrady grasują praktycznie w całej Polsce, to we znaki dają się najbardziej hodowcą pólnocno-wschodniej Polski. Podlascy hodowcy zawiązali nawet społeczny komitet do walki ze złodziejami. Niestety efekty są mizerne. W tym roku na Podlasiu skradziono już trzy konie.
br>
Skradzione konie, zdaniem hodowców trafiają na południe Europy, na rzeź. Sprawa jest o tyle dziwna, że konie nie mają prawa przekroczyć granicy bez dokumentów, – czyli paszportu. Niestety tak się zdarza. Wywożone są po za granice kraju, co potwierdził Dziennikowi Jan Śmiechowicz z Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego. Jego zdaniem paszporty są podrabiane. Urzędnik potwierdził, że Główny Inspektorat będzie zajmował się tą sprawą. Przede wszystkim będzie domagał się od zachodnich ubojni przestrzegania przepisów dotyczącego zwrotu dokumentów konia hodowcy.
Natomiast zdaniem Cezarego Wyszyńskiego z Fundacji Viva, która wykupuje konie przeznaczone na rzeź, nie ma problemu ze sprzedażą konia bez papierów. Po za tym nie jest tak, że zwierzęta trafiają tylko na południe Europy. Wiele z nich trafia do krajowych ubojni.
Opr. MS
Źródło: Dziennik