Ursus C-355 w szwedzkim garniturze. Czyli jak Skandynawowie przerabiali Ursusa na Volvo. No prawie

Nieborów znów zaskakuje, bo w tamtejszym Muzeum Motoryzacji „Motonostalgia” pojawił się nowy eksponat. To nie byle jaki, bo eksportowy Ursus C-355 Super. Super? A jakże! To przecież nie zwykły C-355, tylko wersja szwedzka – czyli taka, co to zimy się nie boi, a i w kabinie można poczuć się trochę jak w Volvo z TUZ-em.

reklama
Baner Mandam

Na pierwszy rzut oka widać, że coś tu nie gra. Maski inne, kabina też jakaś taka bardziej „z północy”. I słusznie, bo Polska w latach 70. wysyłała do Skandynawii ciągniki „w negliżu”, czyli bez kabin i bez tej całej karoserii.

Szwedzi zaś, z typową dla siebie precyzją i gustem, ubierali Ursusy po swojemu, ciosając je na własną – szwedzka – modłę. W efekcie powstały ciągniki, które wyglądały trochę jak skrzyżowanie C-355 z volviastą cegła. I koniecznie trzeba było dorzucić to magiczne „Super” – bo jak już modernizacja, to z przytupem.

reklama
Baner halvetic
reklama
Baner agrihandler

Polska, Szwecja – wzajemna przedursusowa historia

I tu warto się zatrzymać na chwilę przy relacjach polsko-szwedzkich. Bo jakby nie patrzeć – mieliśmy swoich Szwedów za królów. Zygmunt III Waza nosił polską koronę, a jego syn, Władysław IV, też z dynastii Wazów, był znany z miłości do dział i machin wszelakich(czyli, jakby dziś żył, pewnie z radością rozkręcałby Ursusa w stodole).

Więc nie dziwota, że i po wiekach nasze maszyny znów zawędrowały na północ – tym razem już bez zbrojnych ekspedycji.

Wracając do Nieborowa – tamtejsze muzeum, prowadzone przez niezłomnego pasjonata Wojciecha Burego, to prawdziwa mekka dla miłośników żelaznych rumaków PRL-u. Kolekcja liczy setki zabytkowych pojazdów, a wśród nich znaleźć można prototypy, eksportowe ciekawostki i ciągniki, o których nawet w centrali Ursusa już dawno zapomniano.

Ursus, ale jakby siekierą ciosany

Ten konkretny C-355 Super to prawdopodobnie robota skandynawskiego importera. Nowa maska, kabina przypominająca tę z angielskich Leylandów, sprytne malowanie (żółto-czarna tonacja jak z katalogu IKEA z 1972 roku) – wszystko to nadaje polskiemu ciągnikowi nieco bardziej „europejski” wygląd.

Co ciekawe, taka stylizacja nie zawsze pochodziła od producenta – często była efektem lokalnych przeróbek. A że Skandynawowie lubią porządek i wygodę, to i Ursus dostał nowe wdzianko. Tak, dla nas przyzwyczajonych do obłości, ten egzemplarz wygląda jakby go Michał Anioł dłutem haratał, ale jak dłużej popatrzeć…

Zabytek za grosze

Na szwedzkim rynku – co nieczęste – udało się znaleźć jeden egzemplarz tego modelu. Licytowany cztery lata temu, rocznik 1973, numer seryjny 1819, po remoncie (choć takim, co to już trochę zatarł oryginalne rysy).

Co o nim więcej? Dwanaście razy zmieniał właścicieli – widać, że ciągnik nie stał bezczynnie. Cena? 14,5 tysiąca koron szwedzkich, czyli coś koło 5,7 tys. złotych. Jak na unikalną wersję eksportową z historią, to właściwie jak za darmo.

Czy Szwedzki Ursus C-355 Super jest ładniejszy od naszego? Tu zdania są podzielone. Jedni mówią: „elegancja Skandynawii!”, inni: „po co to malować, jak i tak się ubłoci?”. Ale bez dwóch zdań – taka wersja przypomina nam, że polskie maszyny jeździły po całym świecie, a każde państwo dorzucało coś od siebie.

W przypadku Szwedów – kabina i szyk. A u nas? U nas najważniejsze, żeby odpalił i żeby z wozem wyjechał z błota.

I tym optymistycznym akcentem kończymy – a jak traficie kiedyś na C-355 z dziwną kabiną i lampami schowanymi jak u żuka – nie panikujcie. To nie UFO. To po prostu polsko-szwedzka historia w kabinie na czterech kołach.

reklama
Baner Bayer Dekalb

ZOSTAW KOMENTARZ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Przeczytaj także

None found

Najpopularniejsze artykuły

None found

ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)
INNE ARTYKUŁY AUTORA




NAJNOWSZE WIADOMOŚCI