Ukraiński minister polityki agrarnej Witalij Kowal podczas konferencji „Żniwa Zwycięstwa” ogłosił, że ukraińscy rolnicy mają w swoim DNA odpowiedzialność za bezpieczeństwo żywnościowe świata. To dość ambitna deklaracja, biorąc pod uwagę, że jeszcze niedawno ich eksport taniego zboża skutecznie destabilizował rynki rolnicze w Unii Europejskiej, wywołując protesty w Polsce, Rumunii i innych krajach regionu.
Rolnicy w okopach i tani eksport na Zachód
Wystąpienie ministra Kowala było majstersztykiem narracji: z jednej strony Ukraina walczy o przetrwanie, a jej rolnicy „zamieniają pługi na karabiny”, z drugiej – eksportuje swoje produkty na rynek UE w ilościach, które budzą grozę wśród zachodnich rolników. Nic dziwnego, że Ukrainie tak dobrze idzie łączenie roli ofiary i bohatera – tu wojna, tam eksport, a w tle amerykańskie fundusze, które mają pomóc ukraińskim rolnikom wytrwać w tej trudnej misji ratowania świata przed głodem.
Nie można też pominąć liczby „400 milionów ludzi zależnych od ukraińskiej żywności”, którą minister Kowal podawał z dumą. Ciekawe, jak w to równanie wpisują się europejscy rolnicy, których dochody dramatycznie spadły z powodu nadpodaży ukraińskiego zboża. Ale cóż, jak wiadomo, cel uświęca środki, a ratowanie świata zawsze wymaga ofiar.
Amerykańska „wędka” i ukraińska propaganda sukcesu
Podczas konferencji minister Kowal podkreślał, że Ukraina nie chce „ryby”, tylko „wędkę”, czyli wsparcia, które umożliwi dalszy rozwój sektora rolniczego. Howard Buffett, znany amerykański filantrop i inwestor, został ukazany jako postać niemal zbawcza, rozumiejąca „ukraińskie DNA”. To właśnie przy wsparciu takich ludzi odbywają się konferencje, jak „Żniwa Zwycięstwa”, gdzie podkreśla się heroizm ukraińskich rolników i ich kluczową rolę w globalnym bezpieczeństwie żywnościowym.
Nie sposób jednak nie zauważyć, że to „wsparcie” ze strony USA to nie tylko filantropia, ale także element geopolitycznej układanki. Amerykanie dobrze wiedzą, jak wykorzystać ukraiński potencjał, jednocześnie uzależniając kraj od swoich funduszy i technologii. Można więc powiedzieć, że Ukraina dostała wędkę, ale haczyk na końcu tej wędki jest już starannie kontrolowany zza oceanu.
Ukraina – bohater czy intruz?
Dla polskich rolników narracja o ukraińskich rolnikach jako „zbawcach świata” może brzmieć jak gorzka ironia. To właśnie ich gospodarstwa najbardziej ucierpiały z powodu zalewu taniego zboża z Ukrainy. Choć oficjalnie mówi się o wsparciu dla Ukrainy, w praktyce wielu polskich producentów odczuwa to wsparcie jako uderzenie w swoją działalność. Dodajmy do tego fakt, że ukraińskie produkty często nie spełniają tych samych standardów, które obowiązują w Unii Europejskiej, a obraz „mesjasza Europy” zaczyna się nieco kruszyć.
Zbawianie świata za cudze pieniądze
Nie można zapomnieć o kluczowej roli amerykańskiego kapitału w całej tej ukraińskiej epopei. Bez wsparcia finansowego z Waszyngtonu heroizm ukraińskich rolników prawdopodobnie nie miałby tak spektakularnych rozmiarów. Ale czy świat naprawdę potrzebuje kolejnej narracji o zbawcach, którzy „nie proszą o rybę”, ale z chęcią korzystają z wędek sponsorowanych przez bogatsze kraje? Może warto zastanowić się, kto tak naprawdę zbawia kogo – Ukraina świat, czy świat Ukrainę?
Konkluzja: zbawcy z linii frontu
Ukraińska narracja o „rolniczym DNA” to z pewnością sprytny zabieg PR-owy, ale w Europie, a zwłaszcza w Polsce, może spotkać się z umiarkowanym entuzjazmem. Szczególnie wśród tych, którzy zamiast wędek wolą po prostu uczciwą konkurencję na rynku. Bo choć trudno nie docenić wysiłku ukraińskich rolników, jeszcze trudniej uwierzyć, że to ich produkty są jedynym bastionem światowego bezpieczeństwa żywnościowego.
W genach to oni mają ale banderyzm i chęć zniszczenia nas na każdy sposób.
2%światowej produkcji chyba świata nie zbawi
Ukraina nie chce ryby chce wędkę. Dobre. Jak na Ukrainę przystało wędkę sprzeda i wróci do punktu wyjścia.
Kiedyś prawda się wyjawi ,ale dla Unii będzie już za pużno.