fbpx

TUR-10D – polski ciągnik ogrodniczy, który był prawie jak dziś Kubota

Wielu z nas uważa, że najmniejszy produkowany seryjnie polski ciągnik to Ursus C330 i jego wcześniejsze wersje. Jednak 40 lat temu produkowaliśmy w Polsce całkiem udany ciągnik ogrodniczy, który był prawie jak dziś Kubota. I nie był to Ursus.

Samasz loteria - baner

Patrząc na portfolio producentów ciągników rolniczych, widzimy duże kilkusetkonne modele, średniej mocy kompakty oraz mniejsze modele przeznaczone do ogrodnictwa i sadownictwa. Te ostatnie, choć nie tak atrakcyjne jak wielkie flagowce, cieszą się sporym zainteresowaniem, bo takie ciągniki to prawdziwe woły robocze.

Koncepcja budowy małego sprytnego ciągnika ogrodniczego czy sadowniczego była znana polskim inżynierom w czasach PRL-u. Jednak Ursus, monopolista na rynku produkcji ciągników, niechętnie przykładał się do wdrożenia mniejszego ciągnika, bo i w sumie po co? Wielkie sady i kombinaty ogrodnicze były państwowe, a prywatni “badylarze” nie byli interesującą klientelą. Zresztą jednym i drugim miała wystarczyć trzydziestka. Basta.

Widok na miejsce kierowcy TUR-a, fot. Adam Ładowski

Ursus niby chciał, ale nie mógł

Dziś w czasach otwartego rynku może nieco dziwić takie podejście, ale w czasach odgórnie sterowanej partyjnie gospodarki było to “normalne” traktowanie konsumenta/klienta. Z drugiej strony zaprojektowanie od nowa małego ciągnika rolniczego i wdrożenie go do masowej produkcji wymagało sporych środków finansowych, a o te w targanym od połowy lat 70. kryzysem gospodarczym PRL-u było niezmiernie trudno.

 W tym czasie Ursus zajęty był tym, jak szybko uruchomić produkcję licencyjnych MF-ów i szybko spłacić coraz bardziej ciążące zobowiązania finansowe. Projekt “sadownika” może i jakiś był, ale szanse na jego realizację szybko pogrzebano.

Silnik TUR-a nie stanowił konstrukcji nośnej, a leżał na rurowej półramie, fot. Adam Ładowski

Weź motopompę, polewaczkę, śmieciarkę i zrób z tego ciągnik

Nie oznacza to, że o pomyśle całkiem zapomniano. Skoro gigantycznego Ursusa, jednej z wówczas największych fabryk ciągnikowych w Europie, nie było stać na stworzenie sadownika, sprawę przejął inny zakład.

Za projekt zabrali się ludzie, którzy tworzyli na co dzień beczkowozy asenizacyjne, piaskarki, polewaczko-zmywarki i śmieciarki, czyli Wytwórnia Urządzeń Komunalnych WUKO. I to, jak już w historii mechanizacji rolniczej dość często bywało, był bardzo dobry pomysł.

I tak na początku lat 80., a był to, przypomnijmy, czas najczarniejszego kryzysu w PRL i w sklepach można było dostać tylko ocet, powstał polski ciągnik sadowniczy. To nic, że ludzie zajmujący się tym projektem nie mieli wcześniej do czynienia z konstruowaniem ciągników, ale mieli wiedzę i chęci, a to – o dziwo – wystarczyło. Powstał TUR-10D.

Nazwa całkiem poważnego ciągnika pochodziła od wymarłego 400 lat wcześniej pewnego gatunku dzikiego wołu kojarzonego z siłą i wytrzymałością. Dziesiątka w nazwie oznaczała ilość koni mechanicznych, a “D” rodzaj silnika – czyli diesel.

Syngenta - baner corner

Przyglądając się temu ciągnikowi, trzeba przyznać, że ludzie od śmieciarek i polewaczek mocno zawstydzili gigantyczne biuro konstrukcyjne Ursusa. A nawet sobie z niego zakpili przez zastosowanie ursusowej maski.

Maskę przycięto i wspawano pod kątem, tworząc deskę rozdzielczą ciągnika, fot. Adam Ładowski

TUR-10D jest wspaniały, bo prosty jak rura

Konstrukcję oparto na półramie rurowej, do której w poprzecznych kołyskach zamocowano oparty na gumowych poduszkach silnik. Z tyłu rama zamontowana jest do zewnętrznej obudowy osłaniającej skrzynię biegów. Wykonana z grubej blachy obudowa wzmacnia i usztywnia konstrukcję, co umożliwia przymocowanie do niej tylnego TUZ-a.

TUR-10D napędza wysokoprężny, jednocylindrowy 4-suwowy chłodzony powietrzem silnik Andoria 1CA90/R1 o pojemności 573 cm³ i mocy 10 KM. Przekazuje on moc do skrzyni biegów o 3 przełożeniach do przodu i biegu wstecznym. Przełożenia pozwalają na rozpędzenie TUR-a do prędkości 19,4 km/h w przód oraz 5 km/h przy jeździe do tyłu.

Ciągnik posiadał też pełną instalację elektryczną i silnik można było uruchomić za pomocą rozrusznika. W przypadku awarii istniała możliwość uruchomienia go przez podniesienie odprężnika i zakręcenie ręcznie korbą.

Jednocylindrowy diesel generował 10 koni mechanicznych, fot. Adam Ładowski

Poza wspomnianym tylnym sterowanym hydraulicznie TUZ-em ciągnik wyposażony był w górny zaczep transportowy, dolny rolniczy chicz, belkę narzędziową oraz wałek odbioru mocy. Układ hydrauliki posiadał złącza zewnętrzne, co pozwalało na podłączenie narzędzia lub niewielkiej przyczepy.

To był całkiem udany ciągnik

TUR-10D wygląda jak młodszy brat Ursusa C330. Wrażenie to potęgowane jest wykorzystaną z trzydziestki maską, która jednak tutaj okazała się za długa. Ale i tu inwencja inżynierów z WUKO dała o sobie znać. Maskę przycięto i dospawano pod kątem, tworząc tym samym coś na wzór deski rozdzielczej. Sprytne i bez odrzutów materiałowych.

Ten mały 10-konny ciągnik przeznaczony był do sadów, ogrodów oraz lekkiego transportu. Jego szerokość wynosiła ledwie 120 cm, więc zmieścił się także w szklarniach czy tunelach foliowych. Wysoki na 138 i długi na zaledwie 255 cm był niezwykle zwrotny nawet w ciasnych pomieszczeniach. Jego masa własna to zaledwie 1040 kg, a ciekawostką jest to, że posiadał fabryczne obciążniki w przednich kołach oraz drugi komplet ukryty pod maską nad przednią osią.

TUZ sterowany hydraulicznie, zaczep górny i dolny oraz WOM, fot. Adam Ładowski

Tę niewątpliwie ciekawą konstrukcję ciągnika sadowniczo-ogrodniczego produkowano w zakładach WUKO w Stąporkowie w latach 1983 -1985. W ciągu tych trzech lat powstało nieco chałupniczymi metodami około 500 egzemplarzy, z których nieliczne sztuki przetrwały do dnia dzisiejszego.

Ciągnik TUR-10D jest przykładem polskiej myśli technicznej i tego, że wspaniałe konstrukcje tych maszyn nie muszą być zawsze związane z wielkimi fabrykami jak Ursus. Wystarczy geniusz inżynierów i dobre chęci. Ciągnik ze zdjęcia stanowi jeden z eksponatów działu techniki rolniczej w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu.

Agromix baner gif

Baner Bayer Conviso one
Baner Danko Alegoria
Baner webinarium konopie
Baner agroshow

8 KOMENTARZE

  1. Przy okazji Tura 10 D,należy również wspomnieć iż WUKO w Stąporkowie kontynuowało produkcję Dzika 21. Przy nim również wykorzystano maskę z trzydziestki.Wtedy jako nastolatek interesowałem się tematem.

  2. Tata miał taki jak byłem mały to były lata 90, pamiętam wiecznie się psuł jak naprawiliśmy jedno popsuło się coś innego, wytrzymaliśmy dwa lata i poszedł do ludzie

ZOSTAW KOMENTARZ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.