Nasilające się w ostatnim czasie i to na terenie całego kraju przymrozki sprawiły, że rolnicy nie mogą wykonać planowanych oprysków. Zgodnie zasadami agrotechniki to najlepszy czas na zastosowanie w uprawach ozimin, rzepaku i w sadach środków ochrony roślin przed grzybami oraz regulatorów wzrostu. Kapryśna aura to nie jedyny kłopot rolników w tym czasie.
– W sklepach z powodu zmniejszenia na naszym rynku puli środków ochrony roślin brak jest dotychczas stosowanych oprysków. Nie ma też zamienników wycofanych środków ochrony roślin, a prace polowe nie mogą czekać – narzeka Krzysztof Łuczka, rolnik ze wsi Waliszewice, gmina Goszczanów w łódzkim.
Jak ustaliliśmy w najgorszej sytuacji są sadownicy, którzy niezbędnych do pielęgnacji drzew oprysków często muszą szukać na drugim końcu Polski, w miejscach gdzie sadownictwo jest mniej rozwinięte.
– Dobrze, że mamy Internet, bo dziś ze względu na koronawirusa nie bardzo można się bezpiecznie poruszać po całym kraju, a za pośrednictwem komputera można robić zakupy na całym świecie. Jedynym mankamentem tej formy sprzedaży jest to, że trzeba trochę dłużej czekać na zakupiony towar – mówi Zygmunt Jakubczak, sadownik spod Grójca.
Kolejnym problemem wielu rolników na przednówku jest pusty portfel. Wielu z nich liczyło na wypłatę zaliczek na poczet tegorocznych dopłat bezpośrednich. Za te pieniądze planowali zakupić nawozy, opryski i materiał siewny. Co będzie dalej trudno powiedzieć. W czasach przed pandemią można było się zapożyczyć, banki chętnie udzielały kredytów. Obecnie nie jest to już takie proste…..
Autor: Samuel Skrzysz