Nie tak dawno mój znajomy kupił ciągnik. Gdy spytałem dlaczego akurat ten model, a nie inny, odpowiedział zaskakująco szczerze: – Bo mi się podobał. Nie miały dla niego znaczenia parametry techniczne czy moc silnika. Istotny był wygląd. A jak sami wiecie, o gustach się nie dyskutuje i wybrał taki, który mu się podobał. I tyle, bo dla niego liczył się design, czyli traktorowy ryjek.
Już od dawna specjaliści od sprzedaży stwierdzili, że kupujemy oczami. Ma to sens, gdy kupujemy spodnie, buty czy nawet czekoladę, ale wielką i drogą maszynę rolniczą, jaką jest ciągnik? Okazuje się, że jednak coś w tym musi być, bo w ciągu ostatnich kilkunastu lat producenci sprzętu rolniczego ostro przyłożyli się do designu. Ciągniki przestały być tylko kabiną na czterech kołach, a stały się jakieś inne, jakby modne.
Nie znaczy to, że kiedyś były brzydkie, bo kwestia wyglądu zewnętrznego ciągnika była dość istotna dla producentów niemal od początku produkcji tych maszyn. Oczywiście nacisk na dobry wygląd miał znaczenie w krajach, w których panował wolny rynek – na Zachodzie. Jednak i za Żelazną Kurtyną, w bloku radosnego socjalizmu zarządzanego odgórnym planowaniem zdarzały się dobre projekty nieodstające od tych zachodnich.
Era baroku na maskach
Nie bez przyczyny w traktorowym designie w latach powojennych przodował czechosłowacki (wówczas) Zetor. W latach 50., 60. i 70. jego ciągniki podbijały światowe rynki, wyznaczając także trendy w kwestii ciągnikowego wzornictwa. Zachodni producenci coraz bardziej dbając o właściwy image swoich produktów, także starali się je wyróżnić charakterystycznymi dla siebie wzorami.
Wspaniale prezentowały się piękne, stylizowane maski zrobione z całych połaci precyzyjnie giętej blachy i ukoronowane wielkimi grillami. Do dziś zachwycają dbałością i precyzją szczegółów, misternie zaprojektowanymi wypukłościami czy ilością chromowanych ozdób. To była epoka baroku na maskach. Trzeba przyznać, że to małe dzieła sztuki użytkowej. I choć służyły wyłącznie ozdobie, stanowiły też wizytówkę producenta przykładającego ogromną wagę do takich szczegółów.
Ciągniki rysowane od ekierki – era kantów modernizmu
Aż nastały lata 70., gdzie to, co krągłe, stało się niemodne. I nie mówię tu o modelkach z pierwszych stron modowych katalogów, ale o wzornictwie ciągników. Nastała era kantów.
Nie można odmówić pewnej urody ciągnikom z tej epoki. Taka była moda, a sam wygląd konstrukcji miał, przez kanciastość sylwetki, uwidaczniać moc. Przykładem, jaki możemy kojarzyć, są tu modele wywodzące się od C-385 Ursusa i Crystala Zetora. Ciągniki te nie miały poprzedników i dzięki temu wyznaczały nowe trendy w stylizacji takich maszyn. Były jakby rysowane od ekierki. Ich proste linie, ostre kąty maski wzmagały agresywną stronę wizualną sylwetki ciągnika. Maski i grille traktorów stały się proste nie tylko z wyglądu, ale i z estetyki. Pozbawione zostały barokowych ozdób swoich poprzedników. Modernizm pełną parą.
Nie wygląd się liczy, tylko koszty produkcji
Niestety ten okres stylizacji ciągników trwał krótko i ostre linie stały się za drogie. Nawet najlepsza prasa wytłaczająca blachy na maski ma swoją żywotność, a wykonanie następnego “stempla” to gigantyczne koszty. Nastąpił koniec ery kanciastej stylistyki. Nie bez przyczyny, bo wówczas zaczęły się liczyć koszty produkcji i władzę otrzymali księgowi. Optymalizacja produkcji poprzez ograniczanie kosztów była im na rękę, ale ciągniki stawały się wizualnie byle jakie. Tak, różniły się kolorem charakterystycznym dla producentów, ale niemal wszystkie wyglądały tak samo. Modernistyczne kształty stały się za drogie w produkcji i niemodne. Traktory lat 80. były pudełkowate i nijakie. Kwadratowa kabina, kwadratowa maska, kwadratowy pozbawiony estetyki grill. Prosto aż do bólu.
Era plastiku i co z tego wynikło
Nastały czasy, gdy nawet trwała blacha na maski stosowana w masowej produkcji ciągników zaczynała stawać się za droga. Nadeszła era wszechobecnego plastiku, który trafił nie tylko na maski i grille, ale i na błotniki i do wnętrza kabin. Był modny i wygodny, przynajmniej w produkcji. Miał też inną zaletę – nie rdzewiał. Jednak po kilku latach w intensywnym słońcu wykonane z niego elementy płowiały i kolory blakły. Gdy producent mocno poskąpił z jakością granulatu, to na skutek intensywnego promieniowania UV plastikowe elementy po kilku latach zaczynały się kruszyć. To nie spodobało się klientom i do łask w ceniących się modelach wróciły blaszane elementy osłony silnika.
Plastik na maskach ciągników, mimo swoich początkowych wad jakościowych, rozwijał się za sprawą coraz to bardziej nowoczesnej technologii. Ultranowoczesne kompozycje zbrojone włóknem szklanym okazały się w końcu odporne na słońce i trwałe, choć do urody stylistycznej modeli z lat 60. było im jeszcze daleko. Pod koniec XX wieku w powietrzu wisiała już nieuchronna zmiana stylizacji ciągników.
Mimika ciągnika
Rewolucja stylistyczna, jaka nastąpiła kilkanaście lat temu, była dość gwałtowna. Klienci stali się wymagający już nie tylko w dziedzinie mocy i osiągów, ale w dziedzinie ciągnikowej urody. Wygląd maszyn stawał się z modelu na model coraz bardziej charakterystyczny dla danego producenta, ale to jednak nie wszystko. Do łask wróciły chromy i wyróżniające dany model dodatki. Jakby było mało, to niektórzy producenci zaczęli wprowadzać wersje limitowane różniące się kolorem czy ilością chromowanych dodatków, jak Deutz-Fahr w linii Warrior.
Jednak największa i widoczna już na pierwszy rzut oka zmiana nastąpiła z przodu ciągnika – na grillu. Stał się on wizytówką producenta i w każdej ciągnikowej marce nabrał jego charakterystycznych cech. Stało się to możliwe dzięki rozwojowi technologii wtrysku ciśnieniowego niezwykle wytrzymałych tworzyw sztucznych i laminatów epoksydowych. Można je było kształtować niemal dowolnie i stały się odporne na uszkodzenia mechaniczne.
Wielki przełom w “grillowaniu” traktorowych ryjków nastąpił także dzięki technologii oświetlenia LED, która nie posiada właściwie żadnych ograniczeń w kształtowaniu źródła oświetlenia. Ciągnikowe twarze stały się niezwykle charakterystyczne i co za tym idzie, rozpoznawalne. Nabrały też, przez ostre kanty i załamania powierzchni, cech kojarzących się z ludzką fizjonomią. Symbolizują to, co chce nam przekazać producent – moc i siłę maszyny. To taka mimika ciągnika.
I właśnie tak kupujemy oczami.
Ja nie zaliczam się do tych ryjkow…
Ale szukając przeglądając esioki widziałem nie piękno nie silniki nie koła ale techniką i rodzaj napędu dyfry ciężar masa blokada mostu 4×4 Podnosniki ogólnie wszystko i żaden nie spełniały moje wymagania. Muszę zbudować samemu po swojemu własny styl i lepsze technologie techniką lepsza od terenówki i quady…
Może nie kupowanie ze względu na wygląd ale omijanie niektórych modeli właśnie ze względu na wygląd bo po prostu są brzydkie
Brzydota też rzecz gustu.