Co takiego jest w starych ciągnikach, co tak nas zachwyca? Przecież nie moc ani wyposażenie. Nie są również komfortowe i nie czarujmy się, praca nimi w polu to udręka. Są jednak tak piękne, bo ich prostą mechanikę ukrywały jednak wspaniałe maski i grille.
W historii ciągnikowej mechanizacji te maszyny miały swoje okresy, gdy ich wygląd związany był z aktualnie panującą modą. Ta traktorowa moda to oczywiście wpływ projektantów, którzy przez atrakcyjny dizajn maszyn starali się zwrócić na nie uwagę klientów.
Ponad 100 lat temu, na początku ciągnikowej rewolucji, wygląd tych maszyn był podyktowany walorami praktycznymi. Silniki były wielkie i ciężkie, a to właściwie ich obudowa stanowiła coś w rodzaju maski. Charakterystyczny element, jakim jest grill, nie istniał w czasach masowej dominacji ciągników z gruszką żarową, a to z racji tego, że potrzebny był swobodny dostęp do tego elementu.
Estetyka musiała poczekać jeszcze dekadę czy dwie, zanim i ona miała wpływ na wybór maszyny. Pojawiła się wraz z produkcją ciągników o konstrukcji silnika z chłodzeniem wodnym. Ze względów technicznych chłodnice były ogromne i trafiły na front ciągnika. Wygląd tych wielkich radiatorów nie był jednak czymś atrakcyjnym, więc na wzór konstrukcji samochodowych zostały przykryte ozdobnymi osłonami. I tak się zaczęło.
Bo grill musi być na bogato
Maski ciągników oraz ich grille, a co za tym idzie, także charakterystyczne dla danej marki kolory stały się cechami wyróżniającymi danego producenta. Do tego doszły także często niesłychanie wyrafinowane emblematy z artystycznym logo. To wszystko świeciło, a wręcz kapało od chromu, bo musiało być “na bogato”, a wręcz “barokowo”. Grill ciągnika miał zwracać uwagę i oszałamiać. Stał się wizytówką producenta.
Mam wrażenie, że to właśnie nas tak urzeka w wyglądzie starych ciągników. To, że komuś się chciało zaprojektować i ręcznie wykonać piękny wzór. I choć powtarzany później w tysiącach egzemplarzy nadal był unikatowy i co by tu nie mówić, ładny.
Domyślam się, że koszty wyprodukowania takich masek czy frontów, a także wszelkich charakterystycznych ozdób były spore. Ileż to operacji na przemysłowych prasach w fabryce trzeba było wykonać, by nadać taki obły kształt arkuszowi blachy, zamieniając go w podziwianą po latach rzecz.
Jak wysoki nakład pracy musiał być przy tworzeniu siatek misternie splecionych z drucików, a to przecież nie koniec. Trzeba je było, jak i inne srebrzące się elementy, chemicznie wyczyścić, następnie w wielkich wannach pokryć warstwą miedzi i dopiero później chromu lub niklu. Taka produkcja jest niesłychanie kosztowna, ale jej efekty podziwiamy do dziś, zachwycając się detalami.
Bo stare jest piękne i basta!
I może tu właśnie tkwi tajemnica nimbu, jakim otaczamy stare ciągniki? Nakład precyzyjnej i jakże dokładnej ludzkiej pracy, jaki został przelany na to, co po latach wzbudza zachwyt i jest po prostu ładne oraz niezwykle trwałe. Myślę, że to właśnie jest przyczyną, że tak nam się podobają stare ciągniki.
Czy jesteście podobnego zdania, a może macie inną opinię na ten temat? Podzielcie się tym z nami w komentarzach.