fbpx

Stonka kukurydziana coraz groźniejsza dla kukurydzy, w tym cukrowej

Stonka kukurydziana pojawiła się w Polsce w 2005 r. Była traktowana wówczas jako gatunek kwarantannowy, podlegający obowiązkowemu zwalczaniu. Taki status utrzymywał się aż do 2014 r., kiedy to Komisja Europejska z uwagi  na niemożność zatrzymania ekspansji owada oraz jego powszechne występowanie na terenie Wspólnoty, zadecydowała o jej wykreśleniu z listy organizmów kwarantannowych. Owad ten jest zatem obecny już 13 lat w krajowej faunie i można na tej podstawie wysnuć pewne wnioski na najbliższą przyszłość, które nie są optymistyczne – stonki jest coraz więcej na polach kukurydzy, już zaczyna powodować pierwsze straty w plonach i będzie coraz groźniejsza, w tym doskonale „współpracuje” z omacnicą prosowianką  w pogłębianiu strat.

Nie ma granic – na pewno pokarmowych
O możliwości realizacji takiego scenariusza informowano już kilka lat temu, gdy okazało się w trakcie badań nad biologią, szkodliwością i metodami zwalczania tego gatunku, że jest  to owad wysoce ekspansywny, szybko adaptujący się do środowiska, a zwłaszcza trudny  do wyeliminowania, tym bardziej gdy nie ma preparatów do zwalczania najgroźniejszego stadium rozwojowego, tj. larw bytujących w glebie i żerujących na/w korzeniach kukurydzy.

Prognoza jest pesymistyczna także i z tego powodu, że chrząszcze stonki są coraz powszechniej spotykane poza plantacjami kukurydzy m.in. na roślinach ogrodniczych i dziko rosnących, które są alternatywnym miejscem zdobywania pokarmu. Dodatkowo niepokoją wyniki badań laboratoryjnych z zagranicy, które wskazują, że larwy tego owada mogą w przypadku braku kukurydzy wylęgać się z jaj i żerować na niektórych innych roślinach uprawnych oraz dziko rosnących. Na razie nie ma gwarancji masowego przetrwania szkodnika, ale adaptacja w przyrodzie nie ustaje. I tak jak w USA stonka dostosowała się do żerowania na soi, tak tylko kwestią czasu jest, że alternatywnych roślin żywicielskich znajdzie sobie więcej, w tym także w Polsce.

Dostosuje się                                                                                                 

Poruszając problem rosnącego zagrożenia ze strony stonki koniecznie trzeba odnieść się także do jej biologii, która najlepiej pokazuje, jak idealnie owad dostosowuje się do warunków klimatycznych, w którym przyszło mu żyć. O ile jeszcze w latach 2006–2008 pierwsze chrząszcze na polskich plantacjach kukurydzy stwierdzano pod koniec lipca  lub w połowie tego miesiąca, tak z czasem termin ten przesunął się na pierwsze dni lipca. W 2018 r. padł rekord wczesności wystąpienia szkodnika na plantacjach – trzecia dekada czerwca.Tak wczesny termin jest charakterystyczny dla południa Europy.

Zmianie uległ również termin zakończenia żerowania szkodnika. Początkowo była to połowa września,  a obecnie jest to już koniec października a nawet listopad, jeżeli pogoda jest sprzyjająca.

Szkody
O tym, że stonka kukurydziana jest coraz poważniejszym zagrożeniem zaczynają wskazywać już sami plantatorzy kukurydzy z południa Polski, zwłaszcza ci wysiewający kukurydzę w wieloletniej monokulturze. Już nie jest żadną tajemnicą, że na wielu polach chrząszcze stonki można bez problemu spotkać jak żerują na świeżych znamionach kolb (fot. 1) oraz na liściach (fot. 2) kukurydzy bez użycia jakichkolwiek pułapek wabiących.   Nie jest już tajemnicą, że na lokalnych zasiewach na jednej kolbie spotyka się niekiedy do 10–20 chrząszczy, a także że na niektórych polach tylko w ciągu jednej nocy odławia się do 200, a czasami 3000 chrząszczy do pułapek z feromonem. I w końcu nie jest już tajemnicą, że na lokalnych plantacjach prowadzonych w wieloletniej monokulturze liczebność larw stonki w glebie jest już na tyle duża, że kukurydza wylega, nieraz  na obszarze kilkudziesięciu hektarów, zwykle w układzie placowym, co wiąże się ze składaniem przez samice jaj do gleby w pakietach i ograniczoną mobilnością larw.

Z uwagi na to, że stonka zagraża już nie tylko uprawom kukurydzy (w tym cukrowej),    ale  z nich migruje i zasiedla inne rośliny, na których uszkadza kwiaty, zachodzi konieczność jej zwalczania. Należałoby bezwzględnie wdrożyć płodozmian w uprawach kukurydzy, który   na ten moment jest jeszcze najskuteczniejszym sposobem przerywania jej cyklu rozwojowego. Ponieważ zmianowanie nie zawsze jest możliwe do wdrożenia w gospodarstwach wysoce specjalistycznych, stąd też należy mieć nadzieję, że zostaną zarejestrowane odpowiednie preparaty do zwalczania larw w glebie na plantacjach kukurydzy. Zwalczanie chemiczne chrząszczy powinno tylko uzupełniać walkę z larwami, a nie być jedyną formą bezpośredniego zwalczania gatunku tak, jak ma to miejsce od wielu lat w Polsce.

Jak widać po rosnącej liczebności gatunku (fot. 3) nie sprawdza się takie podejście do walki ze szkodnikiem, gdyż wiadomym jest, że tylko nieliczne i to zwykle wielkoobszarowe gospodarstwa dysponują opryskiwaczami umożliwiającymi wjazd w wysoki łan. Większość pól, zwłaszcza mniejszych pozostaje bez jakiejkolwiek ochrony przed tym szkodnikiem gorzej, gdy są to pola w monokulturze na których owad się rozmnaża. Wiedząc, że jedna samica jest w stanie złożyć do 1400 jaj można sobie uzmysłowić jak szybko szkodnik potrafi zasiedlić uprawę. W warunkach krajowych potwierdzono wyniki badań węgierskich specjalistów, że w rejonach występowania stonki wystarczy 4–6 lat uprawy kukurydzy  na tym samym stanowisku, bez jakiejkolwiek ochrony insektycydowej, a po tym czasie pojawią się pierwsze widoczne uszkodzenia roślin – początki wylegania łodygowego  w efekcie zniszczenia korzeni (fot. 4), widoczne uszkodzenia znamion kolb i liści. Im bardziej wydłuża się w czasie monokultura i brakuje skutecznych metod ochrony przed tym owadem, tym większe ryzyko placowego wylegania całych roślin, co ma już wpływ na zmniejszenie plonowania.

Bardzo ważnym zadaniem na najbliższe lata będzie także monitorowanie roślin na których wykryto żerujące chrząszcze stonki czy nie staną się dostarczycielami pokarmu  dla zapłodnionych samic (uprawnych i dziko rosnących), a także sprawdzanie czy na polach w monokulturze nie dochodzi do żerowania larw na korzeniach niezwalczonych chwastów (zwłaszcza jednoliściennych), a na stanowiskach pokukurydzianych przy stosowaniu uproszczonych płodozmianów weryfikowanie czy korzenie roślin następczych nie są zasiedlane przez larwy.

Autor: Dr hab. inż. Paweł K. Bereś, prof. nadzw.
Instytut Ochrony Roślin – PIB Terenowa Stacja Doświadczalna w Rzeszowie
Polski Związek Producentów Kukurydzy w Poznaniu

Fot. 1–4 P. Bereś

McHale - baner - kwiecień 2024
Syngenta baner Treso
Baner webinarium konopie
POZ 2024 - baner

Najpopularniejsze artykuły
NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
[s4u_pp_featured_products per_row="2"]
INNE ARTYKUŁY AUTORA




ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)

NAJNOWSZE KOMENTARZE

Newsletter

Zapisz się do Rolniczego Newslettera WRP.pl, aby otrzymywać informacje o tym co aktualnie najważniejsze w krajowym i zagranicznym rolnictwie.