Gdy motywem przewodnim firmy jest “Making agriculture more economical”, co jest nawet wybite na tabliczkach znamionowych, wiesz, że będzie tanio. Ale czy na pewno jesteś na to gotowy? Przyglądamy się samojezdnemu elektrycznemu opryskiwaczowi Shaktiman Protektor 600.
Ile znacie opryskiwaczy samojezdnych z belką umieszczoną z przodu? Jeżeli uważnie śledziliście nasze wpisy w ubiegłym roku, to z pewnością poznaliście jeden – Kuhn F40 EVO, teraz dołącza do niego drugi i od razu wyprzedza rywala, przynajmniej jeżeli chodzi o elektryfikacyjny wyścig zbrojeń!
Konkurenci?
Raczej nie, bowiem obydwie maszyny dzieli w zasadzie cały możliwy rynek samojezdnych opryskiwaczy. Model F40 EVO jest dla firmy Kuhn nijako ukoronowaniem prac i okrętem flagowym naszpikowanym najnowocześniejszymi rozwiązaniami jakie firma ma w swojej ofercie, podczas gdy Protektor, reprezentuje dokładnie odwrotną filozofię. Cechuje się prostą budową, niewielkimi rozmiarami, sprawdzonymi włoskimi komponentami i co najważniejsze kosztuje zapewne tyle, co połowa belki z Kuhna i być może tyle też waży. EVO dysponuje prawie tak dużym zbiornikiem na czystą wodę, jak Protektor głównym.
Tu porównania się kończą
Dalsze porównanie obydwu maszyn nie ma sensu, poza jedną kwestią. Protektor dla Shaktimana również jest swego rodzaju zwieńczeniem prac wedle ich własnej filozofii i dążenia do stworzenia ostatecznie prostego, taniego i dostępnego opryskiwacza jako samodzielnej maszyny.
Prezentowany na Agritechnice Shaktiman Protektor 600 jest wyjątkowy jeszcze pod jednym względem, bowiem maszyna, którą możecie zobaczyć jest w pełni napędzana przez silnik elektryczny, zaś sama konwersja została całkiem nieźle przemyślana, bowiem wedle deklaracji producenta, na dwóch bateriach mamy mieć możliwość oprysku przez cały dzień roboczy. A dodatkowo istnieje opcja w miarę szybkiego demontażu i wymiany baterii. Model ma niebawem trafić do sprzedaży na terenie UE – z racji swojej bezemisyjności może mieć to sens, zwłaszcza, że ma otrzymać zamkniętą kabinę.