Ceny żywności rosną w dawno niespotykanym tempie; widmo kryzysu żywnościowego pojawiało się już przed wojną, jednak inwazja Rosji na Ukrainę napędziła tę sytuację błyskawicznie. To dobry moment, aby zastanowić się, czy wykorzystywanie powierzchni uprawnych do produkcji biopaliw ma sens.
Sens ten poddała w wątpliwość minister współpracy gospodarczej i rozwoju Niemiec Svenya Schulze. W rozmowie z Bildem wezwała ona do zaprzestania produkcji m.in. rzepaku i kukurydzy na potrzeby produkcji biopaliw nie tylko w Niemczech, ale i na całym świecie. Dodała, że w niemal 4,4 proc. paliw jest produkowanych z roślin, które mogą stanowić żywność, a w samych Niemczech zużywa się 2,7 miliarda litrów oleju roślinnego jako komponenty do biopaliw, co stanowi ekwiwalent prawie połowy ukraińskiej rocznej produkcji oleju słonecznikowego. Co istotne, jeżeli takie stwierdzenia padają ze strony przedstawicielki niemieckiego rządu, należy je potraktować bardzo poważnie.
Ceny rzepaku ostatnio biją historyczne rekordy; kontrakty na nowe zbiory oscylują w granicach 850 EUR/t. Co oznaczałaby rezygnacja z wykorzystania oleju rzepakowego jako komponentu do produkcji paliw? Oczywiście zmniejszenie popytu i spadek jego cen a w kontekście słów minister Schulze może to być perspektywa bardzo realna.