Rolniku, nie zapalaj ciągnika, bo ci “mieszczuch” nafika (felieton)

Sąsiedzkie relacje na wsi to temat nader ciekawy. Szczęśliwy ten, czyj sąsiad “zza płota” wie co we wsi piszczy, ale nie tylko piszczy, bo i czasem nieco hałasuje. Cóż, taki urok wsi. Jednak czasem zdarza się ktoś, kto zapomina, że wieś to nie letnisko.

reklama
Baner Kuhn Maxima
reklama
baner Interhandler

Każdy z nas zna filmowe perypetie Kargula i Pawlaka, których wzajemne waśnie bawiły i bawią nas do tej pory. Jednak życie między sąsiadami na wsi nie zawsze przebiega jak scenariusz filmowej komedii.

Trzeba jednak przyznać, że czasem wzajemne relacje sąsiadów na wsi przypominają taką komedię, choć bardziej tu trzeba płakać, niż się śmiać. Trudno też liczyć na szczęśliwy finał, bo sąsiedzkie animozje mogą być przyczyną nerwów i niepotrzebnych scysji.

reklama
Baner Corner

Wśród sąsiadów nie są obce donosy do władz, KRUS-u czy urzędu skarbowego, bo są tacy, którzy czerpią radość z dokopania komuś za wszelką cenę. I nie ma w tym rodzaju obywatelskiej dbałości o prawo, jaki często można spotkać w Skandynawii, ale raczej czystą złośliwość.

reklama
Baner Samasz

Hałas mierzony komisją

Z ciekawością przeczytałem artykuł Krzysztofa Janislawskiego na TPR, w którym opisuje wyniki kontroli urzędników w pewnym gospodarstwie rolnym. Chodzi tu o to, że mieszkający na wsi “nierolniczy” sąsiad zza płotu regularnie skarży się na hałas jaki go dochodzi. Hałas powstający na terenie gospodarstwa, w którym pracują ciągniki, ładowarki i zapewne rano pieją koguty.

Te wszystkie czynniki burzą spokój mieszkańca wsi, więc składa on skargę do lokalnych władz o zawyżony poziom hałasu, który – w jego mniemaniu – szkodzi jego zdrowiu. To dość istotny czynnik, bo jak wiadomo nadmierny długotrwały hałas jest szkodliwy dla zdrowia psychicznego.

Jednak jako taki, czyli nadmierny a przez co i szkodliwy, występuje zazwyczaj na pasie startowym lotniska czy w hucie stali przy młotach kujących stal. Na wsi, taki typ hałasu, to ewidentna rzadkość.

reklama
Baner SUmi

Z technicznego punktu widzenia, maszyny rolnicze wywołują hałas z pracującego silnika. Jednak jego emisja jest objęta bardzo surowym prawem unijnym, które to prawo producenci maszyn muszą spełnić. Tłumiki w ciągnikach czy ładowarkach, służą nie tylko do wygaszania temperatury spalin, ale jak sama nazwa mówi – przede wszystkim do tłumienia hałasu.

Czy pianie koguta może być przyczyną sąsiedzkiego konfliktu?, fot. mat. prasowe

Wracając jednak do sprawy sąsiedzkiego sporu, sprawa nadmiernego – poniekąd – poziomu hałasu zza płotu przybrała ciekawego obrotu. Otóż na podwórko rolnika wyjechała delegacja urzędniczek ze Starostwa Powiatowego w Hrubieszowie – bo tamże rzecz się dzieje. Wraz z nimi pojawiła się ekipa specjalistów ze sprzętem do pomiaru natężenia hałasu.

Poziom natężenia koguciego piania

Jak możemy przeczytać, oficjalna hrubieszowska komisja ds. pomiarów sąsiedzkiego niepokoju dokonała szczegółowych badań i analiz. Specjaliści biegali wzdłuż płotu dzielącego zwaśnionych sąsiadów wznosząc nad głowami sonometry (urządzenia do badania natężenia dźwięku) niczym my sami szukający zasięgu komórki w środku lasu.

Maszyny w gospodarstwie zostały uruchomione i dokonano długotrwałych analiz. Powstały 27-stronicowy raport z tak szczegółowych badań wykazał, że powstający na podwórku hałas nie przekracza normy. Ba! wynosi on – jak podaje raport – w zależności od punktu pomiaru od 38 dB do maksymalnie 44,1 dB, przy dopuszczalnym przez przepisy prawa poziomie wynoszącym 50 dB.

Tu na marginesie warto przypomnieć, że poziom normalnej rozmowy między dwojgiem niezwaśnionych ze sobą ludzi wynosi około 40 dB, a poziom pracy odkurzacza niskiej klasy to decybeli aż 60.

Pragnący ciszy sąsiad zza miedzy nie pogodził się z wynikami audio-kontroli przeprowadzonej przez Starostwo Powiatowe w Hrubieszowie i sprawę oddał wyższej instancji – Samorządowemu Kolegium Odwoławczemu w Zamościu. Odniosło się ono do skargi w sposób rzetelny i po posiedzeniu komisji, odrzuciło ją całkowicie.

Niestety w raporcie nie ma słowa o natężeniu dźwięku jaki wydaje z siebie kogut. Podobno nie udało się go zmusić do piania w godzinach dla niego nieprzewidzianych.

reklama
Baner McHale
reklama
reklama

4 KOMENTARZE

  1. Każdy medal ma 2 strony, ja całe życie żyje na wsi, mam parę hektarów które uprawiam ale najgorsze co może mnie spotkać i ostatnie czego bym sobie życzył to za płotem duża obora , chlewnia lub ferma, te “swojskie” zapachy i 50 traktorów czy tam ładowarek jeżdżących non stop. Problemem jest SKALA panowie. Ten warkot waszych traktorów za grube cebuliony mimo że spełniają wszystkie normy ale odbywa się kilka a może kilkanaście godzin na dobę to dla takiego sąsiada wcale nie jest coś fajnego i trochę go rozumiem. Kolego Robert może sąsiad specjalnie miastowemu sprzedaje żebyś mu po południu albo po nocach pod oknem nie warczał jak odpoczywa po robocie? Zapachy z ferm też są dużo bardziej paskudne niż kiedyś. Jak gospodarstwa były mniejsze to i problem był mniejszy, no ale dzisiaj są agrobiznesmeny wiecznie płaczące że nic się nie opłaci, że jak to może być że u nich nikt za parę groszy nie chce robić, a ziemię se z rąk wyrywają i cenę podbijają w kosmos. Rozsądku panowie, na wsi są też ludzie żyjący tam od zawsze a nie tylko napływowi z miasta którym nie musi podobać się wasz “rozwój”

  2. Jak Ci nie pasuje WIEJSKI zapach i pianie koguta to się wyprowadzić do miasta….a z rolnikami to jest tak że somsiadowi ziemi nie sprzeda tylko miastowemu a później są problemy.

  3. Wariaci z miasta słowo daję u nas narazie spokój choć jak jedziesz ciągnikiem po drodze to trabia jak ty miałeś czelność wyjechać na ulicę od pewnego momentu przestałem zwracać uwagę Chic kiedyś często fucka posłałem

ZOSTAW KOMENTARZ

Please enter your comment!
Please enter your name here

ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)
INNE ARTYKUŁY AUTORA




NAJNOWSZE WIADOMOŚCI