Robo-Kot – czyli najnowszy rosyjski dron na myszy polne

Rosja znów nas zaskakuje. Nie, tym razem nie nowym czołgiem z tektury ani satelitą, który nigdy nie wystartował. Tym razem mowa o… autonomicznym kocie polowym.

reklama
Baner Mandam

Sprawa jest poważna, a mowa tu o agrorobocie Ceres – najnowszym dziecku rosyjskiej myśli technicznej, stworzonemu w szczytnym celu – tępienia gryzoni na polach. Jak wiadomo, te szkodniki szkodzą uprawom i to w takim stopniu, że musieli się tym zająć inżynierowie od dronów.

Maszyna ta, z wyglądu przypominająca coś między autonomicznym odkurzaczem a zrobotyzowanym piekarnikiem turystycznym, już zgarnęła nagrodę Robostart-Don. Gryzoni co prawda jeszcze nie złapał, ale kto by się tym przejmował?

reklama
Baner halvetic
reklama
Baner agrihandler

Najważniejsze, że wygląda świetnie. A że Rosjanie zawsze cenili formę nieco bardziej niż funkcję, to i robotyczny terminator myszy Ceres wpisuje się w tę szlachetną tradycję.

Robo-Kot, to poważna sprawa

Dron – bo tak właściwie należałoby go nazwać – działa w zaskakujący sposób: nie poluje jak kot, nie zastawia sideł, nie nosi hełmu z noktowizorem. Zamiast tego wykrywa nory myszy i aplikuje w nie precyzyjnie odmierzony pestycyd. Całość brzmi tak nowocześnie, że aż człowiek zapomina, iż myszy mają w zwyczaju… po prostu się przemieszczać.

robo kot
Rysunek poglądowy radzieckiego terminatora polnych myszy, graf. mat. prasowe

Ceres to dzieło czteroosobowego zespołu z DSTU (czyli Donieckiego Uniwersytetu Technicznego). Jest autonomiczny, odporny na kurz i wilgoć (posiada normę IP65), jeździ z zawrotną prędkością 3 m/s i wykrywa nory z dokładnością aż 70%.

Co robi, gdy się pomyli? Cóż, zapewne mało ekologicznie podlewa ziemię jakimś bojowym paskudztwem opartym na DDT. Ale nie szkodzi, bo najważniejsze, że zbiornik na środek chemiczny ma pojemność 18 litrów, a jeden akumulator starcza na 8 godzin pracy – czyli dłużej niż niejeden student spędza przez tydzień na uczelni.

Czy ten kot z miasta Łodzi?, nie on z Rostowa pochodzi

Twórcy obiecują, że Ceres nie tylko będzie oszczędzał pestycydy, prezyzyjnie aplikując je w każda mysią dziurę, ale również „zbada zachowania myszopodobnych”.

Cokolwiek to znaczy, zapowiada się fascynująco. Być może już wkrótce dowiemy się, że mysz polna preferuje poranki na lewym skraju pola i ucieka zygzakiem na dźwięk muzyki do baletu “Jezioro łabędzie” Czajkowskiego czy “Tańca z szablami” Chaczaturiana.

Na razie ten robotyczny pogromca szkodników jest w fazie testów, a na pola wyjedzie dopiero w przyszłym roku. Fakt faktem – jak mówi nasz redakcyjny kolega Karol, skoro nagroda już przyznana, to trzeba świętować – a jakieś myszy się znajdą.

W końcu design się zgadza, a wizja – jak zwykle – wyprzedza rzeczywistość. Pozostaje pytanie, czy ten autonomiczny Robo-Kot podbije pola i serca rolników? Tu jesteśmy zgodni, że czas pokaże.

Jedno jest pewne: na paradzie rosyjskiej technologii w Rostowie ten cerber – przepraszam, ten był akurat mitycznym psem, Ceres- prezentuje się znakomicie. I tylko gdzieś w kącie chichocze sobie zwykły kot, który w tym czasie złapał już trzy myszy i nie potrzebował do tego ani GPS-u, ani Wi-Fi, ani ładowarki, ani pestycydów.

reklama
Baner Bayer Dekalb

ZOSTAW KOMENTARZ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Przeczytaj także

None found

Najpopularniejsze artykuły

None found

ARTYKUŁY POWIĄZANE (TAG)
INNE ARTYKUŁY AUTORA




NAJNOWSZE WIADOMOŚCI