Minister Siekierski znów obiecał to samo, co zawsze: zespoły robocze, definicję aktywnego rolnika, poprawę działania aplikacji suszowej… – Musimy mieć jakąś wiarę – mówi w wywiadzie dla AgroHorti Media Roman Kondrów, jeden z liderów Podkarpackiej Oszukanej Wsi.
Minister rolnictwa nie wyciąga wniosków
Panie Romanie, minister Siekierski obiecał Wam utworzenie zespołów roboczych “aby wspólnie rozwiązywać problemy i o nich dyskutować”. Tę obietnicę ministra słyszymy od prawie roku, powtarza to zawsze, gdy jeździ uspokajać protestujących rolników – jak na razie żaden taki zespół nie powstał…
To prawda, nic się w tej materii nie dzieje. Pan minister mówi, że jeździ i rozmawia z rolnikami: był na Lubelszczyźnie, był w zachodniopomorskim, na Dolnym Śląsku – ale nie wyciąga żadnych wniosków z tych wyjazdów, to tak odbieram.
Dlatego właśnie postulujemy wciąż o te grupy robocze, żeby oddolni rolnicy zostali usłyszani w Ministerstwie, bo stare związki jeżdżą, dyskutują, ale nie mają już takiego przełożenia i wiedzy, bo świat się zmienił, weszły nowe technologie, młodzi rolnicy inaczej postrzegają rolnictwo, a stare związki zawodowe inaczej. Może dlatego są między nami nieporozumienia. Chcemy mieć możliwość wytknięcia rządowi jego błędów, przypomnienia o naszych postulatach, które powinny już dawno być zrealizowane.
Dużo jest takich aspektów do wyjaśnienia i chcemy, żeby pan minister to wszystko wiedział. W tym proteście nie chodzi nam już o pieniądze, ale o przyszłość.
Rolnicy czują się wypierani ze wsi
Spółki zagraniczne dzierżawią od KOWRu pole i mają czynsz dzierżawny 2,5 dt za ha, czyli jakieś 700 zł a my płacimy po 3 tys. To nie jest dla nas zrozumiałe, że nie inwestuje się w polskiego rolnika, który gospodarstwo prowadzi od dziada-pradziada, a inwestuje się w zachodni kapitał.
My już jesteśmy mniejszością nawet na wsi: przyjeżdżają na wieś lekarze, prawnicy, urzędnicy, biznesmeni, którzy mają swoją działalność gospodarczą w mieście, a na wsi mieszkają, bo tu chcą odpoczywać. I nie życzą sobie żadnych zapachów, hałasów, przeszkadza im kombajn w nocy i policjanci nas nękają – a przecież my musimy wykorzystać każdą chwilę, żeby to zboże zebrać, bo inaczej poniesiemy straty finansowe.
Postulujecie też wprowadzenie definicji rolnika aktywnego, a minister Siekierski na każdym proteście mówi, że ją wprowadzi. W zasadzie taka definicja jest: rolnik jest uznany za aktywnego zawodowo, jeżeli kwota otrzymanych płatności bezpośrednich za poprzedni rok nie przekracza 5 tys. euro. O jaką definicję Wam chodzi?
Chcemy, żeby powstała definicja aktywnego rolnika, żeby dopłaty bezpośrednie dostawali ci, którzy rzeczywiście pracują na roli i produkują żywność, a nie ci, którzy rolnikami są tylko w taki sposób, że mają min. 1 ha ziemi rolnej. Naszym zdaniem to jest wyłudzanie dopłat, także do paliwa – bo jeśli ci posiadacze gruntów okazują w ARiMR paragony za paliwo, to znaczy, że wlewają je do osobowych pojazdów.
Chcemy, żeby wszedł obowiązek pisemnej umowy na dzierżawę, bo ci, którzy dają na umowę ustną, mają wszystkie dopłaty i pomoce, a rolnik, który dzierżawi na taką umowę, nie może korzystać z programów pomocowych ARiMR, bo nie może wykazać gruntów.
Minister obiecuje rozmowy – w tle polityka
Pan minister powiedział, że rozumie ten problem, ale nie chce działać na szkodę tej małej grupy rolników, którzy choć wydzierżawiają pole, to jednak prowadzą też jakąś działalność rolną. Obiecał, że będzie o tym rozmawiać ze swoimi doradcami, prawnikami, jak to rozwiązać. Ale nam wydaje się, że chodzi tu też o elektorat wyborczy, bo jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o politykę.
Projekt obywatelski “ustawy Stop łańcuchom” poparło ponad pół miliona Polaków. Rolnicy wiedzieli, że taki projekt jest, że podpisy są zbierane. Dlaczego nie zaproponowaliście swojego projektu, nie zebraliście pod nim podpisów? Co teraz ma zrobić minister rolnictwa – sprzeciwić się ponad 500 tys. Polaków, bo rolnicy nagle się zorientowali, że ta ustawa im nie pasuje?
My jesteśmy teraz mniejszością w kraju. Zaangażować rolników do działań społecznych jest ciężko, ale przecież mamy powołane do tego Izby Rolnicze – oni biorą za to pieniądze, 2% od podatku każdego z nas. Nie wiem, czemu Izby się z tego nie wywiązują? Dlaczego Izby nie zrobiły takiego kontrprojektu, nie zebrały podpisów?
Gdzie są Izby Rolnicze?
My nie jesteśmy w stanie społecznie wszystkiego zrobić – Izby mają oddziały w całym kraju, w każdym powiecie, mają większą siłę. Ja jestem delegatem do Izb i zapytam o to, ale jestem tylko zwykłym członkiem Izb, co ja mogę? Są prezesi, wiceprezesi, zarząd, dlaczego nie działają, tylko opiniują te projekty i nic z tego nie wynika?
Umówiliście się z ministrem, że w sprawie Waszych postulatów, np. sprzeciwu wobec Mercosur, da Wam odpowiedź do 10 grudnia. Ale Mercosur ma zostać podpisany 5 grudnia…
Pan minister powiedział nawet, że premier też nas popiera. Nie wiem, czy to jest taka obiecanka, czy naprawdę będą rozmawiać o tym. Niektórzy zarzucają nam, że zeszliśmy z protestu, że nie piętnujemy dalej tego, co się dzieje. Mówię – proszę bardzo, protestujcie. Nie sztuką jest ogłosić pogotowie strajkowe pod Ministerstwem Rolnictwa i nic dalej z tym nie robić. Naszym protestem zainteresowała się nawet Ambasada Ukrainy…
Czy rolnikom uda się zablokować Mercosur?
Protestowaliśmy przeciwko importowi z Ukrainy, zrobiliśmy dużo, przez te protesty służby się tym zainteresowały – gdyby nie nasze protesty, praca społeczna, naciski na urzędników, to ten import by dalej szedł, jak szedł. Dziś proponuje się Amerykę Południową, gdzie są stosowane zakazane pestycydy, herbicydy. Konsumenci też to powinni zrozumieć, że to jest zagrożenie dla nich, nie tylko dla nas. A rząd o to nie zabiega, poszczególne kraje unijne myślą o swoim handlu. My w Polsce nie mamy przemysłu ani ciężkiego, ani lekkiego, ani motoryzacyjnego – żadnego. Przykro to mówić, ale tak jest – nie mamy czym handlować z Ameryką Południową. Także mamy nadzieję, że tak, jak nasze protesty trochę przyblokowały handel z Ukrainą, tak przyblokują Mercosur.
Na koniec zapytam – czy wierzycie ministrowi Siekierskiemu?
Musimy mieć jakąś wiarę, bo jak mówiłem – to nie sztuka chodzić po przejściu i krzyczeć, że nie puścimy ciężarówek, bo się nas oszuka. Chcemy, żeby uznano nas za partnerów do merytorycznej rozmowy, a nie awanturników, którzy wychodzą i krzyczą, bo mają rację.
Liczę, że spotkamy się w Ministerstwie 10 grudnia, że pan minister zaprosi niedużą delegację rolników z każdego województwa, bo w każdym regionie są inne problemy, siądziemy do stołu i konkretnie porozmawiamy.
Dziś musimy wypracować jakieś wspólne zdanie w branży rolniczej, żebyśmy mieli dobre przełożenie na rząd. Musimy współpracować i rozmawiać – niezależnie od tego, kto rządzi.
Dziękuję za rozmowę
Czy rolnicy przestaną kiedyś narzekać dostają tyle dopłat jak żadna grupa zawodowa ciężko pracują to fakt ale niech kurczowo się nie trzymają małych gospodarstw bo zawsze będzie im źle jeżeli mają małe dochody z tych gospodarstw to powiększyć areał albo sprzedać i znaleźć inną pracę ,tak się dzieje w gospodarce wolnorynkowej
Co chcieliście to wybraliście.
Teraz zrobią z rolników Skansen a paskudne odpady nazywane żywnością będą sprowadzać z Brazylii czy innych krajów…
A jak tak będzie Kryzys i Nie dostarczą te kraje żywności do Europy to będziecie jeść Trawę…
🤣🤣🤣🤣
Niech już ten euro Kołchoz przesyłanie istnieć bo za chwilę Nie będzie Europy..