Prezydent Rosji Wladimir Putin i premier Dmitrij Miedwiediew starają się przekonać rosyjskie społeczeństwo, że niszczenie żywności, na którą nałożone jest embargo, to działanie na rzecz i dla dobra Rosjan…?
Premier Rosji, Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że "Polacy jabłka wysyłane na eksport oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre". Jego wypowiedź podczas wizyty w gospodarstwie w Kraju Krasnodarskim miała na celu pokazanie, że zagraniczna żywność jest niedobra, a Federacja postępuje słusznie, wprowadzając embargo i niszcząc zagraniczne produkty z zakazem importu.
Rolnik, którego premier odwiedził, oprowadzał dostojnika po gospodarstwie, w którym uprawia nowe odmiany jabłek, gruszek i brzoskwiń. Chwalił przy tym rosyjskie owoce, i porównując je do polskich stwierdził: "Nasze pachną i mają zupełnie inny smak. Polacy wykonują 22-24 opryski, a my 12-14, czyli dwa razy mniej.”
Tę wizytę zrelacjonował rosyjski dziennik "Moskowskij Komsomolec". Ta wizyta i relacja to zapewne próba przekonania społeczeństwa rosyjskiego do polityki zagranicznej Rosji. Po przedłużeniu embarga, od 6.sierpnia obowiązuje również nakaz zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami. Jako pierwsze zostały zniszczone 28 ton jabłek i pomidorów z Polski.
Decyzja ta jednak nie spodobała się Rosjanom, którzy masowo podpisują się pod złożoną w internecie petycją do prezydenta Wladimira Putina, aby przechwytywaną żywność oddawać potrzebującym rodzinom.
Renata Struzik, źródło: PAP