Słowo bumerang w aborygeńskim języku oznacza ,,kij, który wraca’’. W tym roku powodem wielu plag, które już od kilku lat, jak ten kij, wracają do polskich rolników okładając ich mocno po plecach, jest kapryśna aura. Z jednej strony mamy suszę, a z drugiej przymrozki. Do tego dochodzi ptasia grypa, afrykański pomór świń, a w tym roku jeszcze koronawirus. Dodatkowo zakłady ubezpieczeń nie chcą ubezpieczać na preferencyjnych warunkach upraw, bo skończyły się przeznaczone na ten cel rządowe dotacje.
– Jak długo to potrwa i czy to zależy tylko od Stwórcy czy też od decydentów kształtujących w naszym kraju politykę rolną? – zastanawia się Piotr gospodarujący na kilkudziesięciu hektarach w okolicach Włocławka w województwie kujawsko – pomorskim.
Powodów do narzekań mają i to bez liku zarówno producenci zbóż jak i hodowcy. Ceny oferowane im za produkty rolne są znacznie niższe niż rok temu i często balansują na granicy opłacalności, jak to ma miejsce w przypadku opasów czy drobiu. Zarówno dla jednych i drugich szczególnie ważne są pieniądze w porfelu, a tych nie ma mają zwłaszcza ci, którzy liczyli na terminową wypłatę zaliczek na poczet dopłat bezpośrednich oraz pomocy ,,suszowej ‘’ za ubiegły rok. Srogo się zawiedli i dziś, aby zakupić materiał siewny czy nawozy muszą się po raz kolejny zadłużyć.
W najbliższych dniach nie mamy też dobrych wieści dla rolników, ponieważ spodziewane jest silne ochłodzenie i przymrozki, a to bardzo niebezpieczna sytuacja dla roślin. Synoptycy informują, że temperatura w wielu regionach Polski może spaść poniżej zera.
Dlatego potrzebne są działania interwencyjne zarówno w sadach czy też na polach, jak i na ministerialnych salonach. Dla wszystkich nas przecież bezpieczeństwo żywnościowe kraju powinno być najważniejsze.
Autor: Krzesimir Drozd