Choć szacowanie strat po wciąż przecież trwającej jeszcze powodzi potrwa jeszcze długo, to jasne jest, że będzie ona liczona w miliardach złotych. W rejonach najbardziej dotkniętych kataklizmem wsparcie już ruszyło, choć na razie głównie w charakterze doraźnym. Na prawdziwą mobilizację dla wsparcia poszkodowanych rolników już niebawem przyjdzie jednak czas.
– Zbieramy informacje o szkodach, jakie ponieśli rolnicy i ich potrzebach. Mamy już deklaracje z wielu izb wojewódzkich, które organizują różną pomoc, materialną, finansową, a nawet siano, słomę i zboża, dla rolników, którzy mają zwierzęta i nie mają czym ich karmić – mówi Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, podkreślając, że dalsze kroki będą podejmowane wraz z napływem większej ilości informacji.
W związku z sytuacją kryzysową na piątek planowane jest posiedzenie Krajowej Rady NSZZ Solidarność.
– Będziemy ogłaszać oficjalne zbiórki. 20 września odbędzie się posiedzenie. Zostaną postawione wnioski, aby cała organizacja włączyła się w pomoc. Pola są całkowicie zalane. Są też te gospodarstwa, gdzie wszystko zostało zalane, włącznie z magazynami, nawozami, zbożem z tegorocznych żniw. Sytuacja jest ciężka. Najgorzej jest w powiatach kłodzkim i nyskim. Ale też w regionach województwa położonych wyżej jest bardzo źle – informuje Adrian Wawrzyniak, rzecznik prasowy NSZZ Solidarność.
Wawrzyniak informuje też o stratach w uprawach; o zatopionych rzepakach, burakach, ziemniakach czy kukurydzy.
W porównaniu do sytuacji w woj. dolnośląskim, nieco lepiej sprawy się mają w woj. śląskim, choć i tam straty będą bardzo duże. Co gorsza, mieszkańcy powiatu raciborskiego z niepokojem czekają na falę powodziową nadciągającą się z terenu Czech.
– Nie mamy rozeznania dokładnego o wielkości, o rozmiarze tych szkód, bo jest za wcześnie.
Oczywiście są gospodarstwa, gdzie trzeba było ewakuować zwierzęta, to jest załatwiane na poziomie gminnym. Ale nie są to jakieś masowe przypadki – informuje Roman Włodarz, prezes Zarządu Śląskiej Izby Rolniczej.
– Na dzień dzisiejszy pomoc nie jest realizowana. Dopiero po rozeznaniu się w sytuacji, jak to się ukształtuje według rzeczywistego zapotrzebowania.
Na szczęście jest po żniwach, jest tylko kukurydza, która daj Boże ta co stoi to będzie zebrana, są buraki, buraki są zagrożone i część rzepaków może wypaść, wymoknąć. Natomiast na pewno jest lepiej niż lata temu, kiedy na przykład powódź była w maju 2010 roku, mieliśmy pod koniec maja, gdzie po prostu wszystko rosło na polu. Myślę, że my musimy zebrać informacje, bo nie ma co zwoływać, robić alertu, dopóki nie znamy rzeczywistych potrzeb – dodaje Włodarz.
Prezes ŚIR przypomina także, że Izba zaangażowana jest także w likwidację szkód powstałych w wyniku gradu, który w połowie lipca zniszczył ok. 20 tys. ha upraw w woj. świętokrzyskim.