Ta opowieść wydaje się nieuchronnie zbliżać do końca, choć wszelkimi dostępnymi sposobami, a raczej wymówkami, data dotarcia na ostatnią stronę jest przesuwana. Coś jak z końcem świata czy wyczepianiem złóż ropy naftowej. Co zatem czeka nas w kolejnym ostatnim rozdziale?
Nie pokuszę się o zapytanie, czy pamiętacie, kiedy po raz pierwszy stwierdzono, że ludzkość czeka wielka stagnacja z powodu wyczerpania się złóż ropy naftowej. Bowiem nikt z nas żyjących nie ma prawa tego pamiętać. Jednak gdyby zapytać dowolną przeglądarkę, sztuczną inteligencję czy też tak zwanych ekspertów, odpowiedź będzie zawierała się w przedziale 30-50 lat – na tyle wystarczy nam złóż ropy naftowej i basta! Odpowiedź przerażająco-statyczna, bo niezmienna od ponad setki lat.
Koniec zasobów ropy ciągle bliski!
Tak, nie ma tutaj przesady, choć wielu może pamiętać wieszczenie rychłego końca dominacji tej jakże wdzięcznej substancji o wielu zastosowaniach jaką jest ropa naftowa, mniej więcej z początku lat 70., gdzie właśnie 30-50 lat stanowiło czas na przygotowanie sobie alternatyw, to w istocie historia powtarzania tej strasznej wizji jest znacznie starsza. Jak bardzo? Bardzo, już w 1880 roku ekonomista i specjalista rynku ropy naftowej (tak, w XIX wieku ropa już była ważnym surowcem, choć jeszcze nie powodem wszczynania wojen i mordów) Daniel Yergin zaczął wieszczyć koniec, a to w związku z wyczerpywaniem się zasobów na polach naftowych w stanie Pensylwania.
Cóż, jak wiemy, znacznie bardziej znanym stanem jeżeli chodzi o ropę naftową jest Teksas, stąd nie trudno się domyślić, że nim proroctwo końca zdążyło się wypełnić, ktoś inny zdążył wymyślić lepszy i bardziej wydajny sposób wydobywania ropy z większych głębokości, a ktoś inny zapewne lepiej zgłębiwszy tajniki geologii, odkrył bogatsze w ten surowiec tereny i świat mógł spokojnie pójść do przodu.
Zobacz także: Dlaczego nie wytniesz DPF-a?
Ogółem historia straszenia końcem dostępności ropy naftowej jest całkiem ciekawa, choć niezbyt chętnie eksponowana. Mogłoby to spowodować, że czytelnik przestałby się bać, a to już niedobrze. Z bardziej istotnych i ciekawych punktów należy wspomnieć o najkrótszym okresie, jaki został wywróżony – 3 lata dał ludzkości Dawid White po zakończeniu działań I Wojny Światowej. Kiepsko mu poszło zważywszy na to, jak intensywny był rozkwit motoryzacji i mechanizacji w dwudziestoleciu międzywojennym. Mimo to właśnie w roku, w którym ludzkość miała zużyć ostatnią kroplę ropy, Victor C. Anderson, rektor Szkoły Górniczej w Kolorado, stwierdził, że teraz to już na pewno żyjący ówcześnie ludzie doczekają końca wydobycia i użytkowania ropy.
Cóż, żyjący w latach 20. dorośli ludzie doczekali, ale największego w dziejach konfliktu zbrojnego, w wyniku którego zużyto miliony ton ropy, a odkrycie w międzyczasie tworzyw sztucznych sprawiło, że ropa stała się jedną z najbardziej pożądanych substancji na świecie. Następnie oczywiście straszono tuż po II Wojnie Światowej – w przedsionku drugiego skoku w motoryzacji lata 50-60. oraz gdy nastał czas “Kryzysu Paliwowego” w latach 70., ale wówczas, stało się to już niemal elementem globalnego folkloru – co jakiś czas trzeba gawiedzi przypomnieć, że “ropa się zaraz skończy”.
Kwestią nierozstrzygniętą pozostaje doprecyzowanie sformułowania “zaraz”. Patrząc po ostatnich doniesieniach chociażby koncernu OMV, na pewno “zaraz”, ktoś znowu wymyśli nowy sposób prowadzenia głębszych odwiertów czy też dokładniejszego poszukiwania złóż. Zdaje się, że wiedzą o tym również ludzie, od których zależy, czy dalej świat będzie napędzany ropą czy też nie oraz producenci, bo cały czas nowości maszynowe wciąż są napędzane coraz to nowszymi generacjami silników spalinowych.
Jest też spora grupa osób, która usilnie próbuje zmusić silniki do tego, by w ramach pracy nie wydzielały one szkodliwych substancji, bez względu czy jest to zgodne z prawami fizyki i chemii czy też nie. Ale skoro mamy taki wstęp, to zapewne ci ostatni, szykują nam coś nowego.
Nowe normy, nowe elementy w silnikach!
Norma Euro 7 nie stanowi już żadnej tajemnicy; zbliża się wielkimi krokami tak i do UE jak i USA, choć oczywiście są miejsca, gdzie nie brakuje nadgorliwych. Takim miejscem jest oczywiście stan Kalifornia, znany głównie z uprzykrzania ludziom życia na ich własne życzenie. Skąd my to znamy? Choć w całych Stanach Zjednoczonych ma funkcjonować coś zbliżonego do Euro 7, obecnie amerykański odpowiednik odpowiada Euro 6, urzędnicy stanowi w Kalifornii powołali do życia CARB 2024, jeszcze bardziej rygorystyczne i komplikujące temat spalin normy, które zakładają między innymi 75-procentową redukcję tlenków azotu i 50-procentowe zmniejszenie ilości PM w stosunku do obecnie panujących regulacji do roku 2026, czyli niemalże zaraz. Przecież wszyscy kochamy nowe normy i nowe układy oczyszczania spalin – nie powiedział nikt nigdy. Jaka zatem jest odpowiedź producentów?
Volvo – LEAS
Pierwszym producentem, który zaproponował rozwiązanie mające zadowolić urzędników i aktywistów (czy zadowolenie klientów było brane pod uwagę, nie wiemy) jest Volvo. Zaprezentowany przez nich układ – Linear Exhaust Aftertreatment System, to nic innego jak zaprzęgnięcie do roboty wszystkich znanych nam komponentów: począwszy od filtra DOC i DPF przez katalizator SCR z AOC na końcu upakowanych w zgrabną pojedynczą puszkę – co jest uwarunkowane kwestiami temperaturowymi. Nie pisalibyśmy jednak o tym, gdyby nie jeden ciekawy element, który został przez inżynierów dodany pomiędzy DPF a SCR, czyli mniej więcej tam, gdzie zwykle było pusto lub znajdował się jedynie element odpowiedzialny za zawirowanie wtryśniętego płynu DEF.
Wspomniany element to elektryczna grzałka pracująca na napięciu 48V, której celem ma być utrzymywanie właściwej odpowiednio wysokiej temperatury spalin. Ma to na celu zniwelowanie niskiej sprawności układu podczas rozruchu, fazy rozgrzewania układu oraz pracy przy niskich obciążeniach. Zapytacie, skąd w maszynie – w tym przypadku ciężarówce, 48V? Cóż, w tej konfiguracji do silnika zostanie dokręcony dodatkowy alternator, pracujący właśnie na takim napięciu oraz dodatkowa bateria. Ma to być system zaadoptowany wprost z samochodów, tzw. miękkich hybryd, aby dodatkowy pobór mocy nie powodował zbyt dużego wzrostu zużycia paliwa. W końcu taka grzałka będzie musiała dość wydajne podgrzać przepływające z dużą prędkością spaliny do ponad 200 st. C w zależności od warunków z temperatury otoczenia lub temperatury pracy w lekkich warunkach.
Wszystko to ma pojawić się już niebawem w komercyjnych zastosowaniach, tj. ciężarówkach wyposażonych w silniki D13 (moc 455KM): VNL – dalekobieżnego czy VNR – dystrybucja. Mniej ambitna część świata może póki co odetchnąć, bowiem Euro 7 ma zawitać w roku 2031 – chyba, że UE postanowi przyśpieszyć swoje ambitne plany co do redukcji emisji. Jeżeli chodzi o maszyny off-road, na razie obowiązuje norma Stage V, a plany odnośnie Stage VI są dopiero w powijakach, choć jak wiadomo, poczyniono pewne zmiany w prawie, które dotkną użytkowników w zupełnie nowym wymiarze, o czym pisaliśmy jakiś czas temu. A zatem, chyba nie ma wątpliwości, że pomimo szumnych planów uśmiercenia silnika spalinowego, po raz kolejny otwieramy ostatni rozdział jego historii. Który to już raz?
Zobacz także: