O planowanym na 23 maja planowany proteście rolników z Polski, Słowacji, Czech, Rumunii, Bułgarii i Węgier w Brukseli, obecnej sytuacji na rynku zboża i perspektywach na przyszłość mówi w rozmowie z Wiadomościami Rolniczymi Polska przewodniczący NSZZ RI Solidarność Tomasz Obszański.
Panie przewodniczący, dlaczego rolnicy planują protest w Brukseli? Czy dotychczasowe ustalenia, embargo na 4 zboża, kontrolowany tranzyt itd. są niewystarczającymi rozwiązaniami?
Protest w Brukseli jest konieczny, ponieważ musimy przypominać Komisji Europejskiej, że sprawa jest gorąca: nie zostały jeszcze uruchomione żadne pieniądze, napływ zboża cały czas jest, bo są realizowane kontrakty, pociągi stoją na granicy. Problemem jest też to, że nasi rolnicy nie chcą sprzedawać zboża, bo mimo dopłat cena jest zbyt niska – pszenica paszowa kosztuje 700 zł., konsumpcyjna 800 zł., to nie jest zawrotna cena. Młyny i firmy paszowe potrzebują zboża, chcą kupować polskie zboże, ale nie mogą go kupić.
Spytam może prowokacyjnie – czy nie jest tak, że rolnicy sami ukręcili bat na siebie, nie sprzedając zboża jesienią, gdy cena była dobra, lub przynajmniej akceptowalna?
Tu się muszę z panem zgodzić – cena na jesieni była bardzo dobra i rolnik powinien mieć swój rozum, a nie słuchać czyichś rad. Minister powiedział co powiedział, ale rolnik zajmuje się tym nie od dziś i powinien umieć ocenić sytuację. To jedna rzecz. Druga to taka, że ci, którzy sprzedali to kupili też to zboże ukraińskie i też mają z tym problem.
Czyli tak naprawdę, mimo ustaleń, nic się nie dzieje. Czy jest nadzieja na dobrą zmianę?
Agencja (Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa – red.) przyjmuje wnioski, a rolnicy je składają, więc to nie jest tak, że nic nie jest realizowane. W Lublinie jest już złożonych ponad 2 tys. wniosków. Są dopłaty do nawozów, paliwa, transportu – trochę tego jest. Ale ten rok nie będzie łatwym rokiem. Najdziwniejsze jest to, że mimo taniego zboża nie tanieje pasza, mąka – to jest niezrozumiałe. A Polacy mają coraz mniej pieniędzy, widać to po zmniejszeniu popytu.
Coś się musi zmienić, bo długo tak być nie może. Na pewno trzeba uruchomić jakoś hodowlę, bo kiedyś dużo zboża było skarmiane – my mamy dużo paszówki, jeśli nie uruchomimy hodowli to będzie problem.
Problem z ukraińskim zbożem wynika wprost z tego, że zablokowane zostały ukraińskie porty – przed wojną Ukraińcy praktycznie całe zboże eksportowali drogą morską i nie trafiało ono do Polski, droga lądowa została uruchomiona jako alternatywa. Jak Pan myśli, czy, gdy wojna kiedyś się skończy i porty znów zostaną odblokowane, Ukraińcy utrzymają transport lądowy?
Myślę, że to wróci do stanu sprzed wojny. Ukraińcy doskonale sobie radzili z eksportem swojego zboża, trafiało ono głównie do Afryki. Z danych, które otrzymaliśmy, przed wojną do Polski trafiało ok. 2 mln. ton ukraińskiego zboża, z czego ok. 0,5 mln. to była nadwyżka. Najważniejsze teraz to przeczekać ten czas wojny – niestety nikt nie wie, ile ona potrwa, możliwe, że będzie trwała jeszcze trzy lata. Trzeba pamiętać jednocześnie, że Ukraińcy biją się za nas, za Europę, a także, że gdy mówimy o problemie z ukraińskim zbożem, w tym samym czasie swoje – i nie tylko swoje, bo także ukradzione Ukraińcom – zboże eksportują do Europy Rosjanie, i o tym się nie mówi.
Ten pajac ma zanik zwojów myślowych! Proponuję wolontariat na Ukrainie dla tego gościa. Może odnajdzie swój cel w życiu. Może odnajdzie spokój i ciszę, bo tutaj ewidentnie pogarsza się jego stan umysłu.
Ten pan mówi coś bardzo ważnego,powinny się tym zainteresować odpowiednie służby,chyba że praktykował u Macierewicza,to zmienia wszystko .może służby powinny zająć się zdrowiem tego pana.
Tia. Biją się za nas. Kto jeszcze w te brednie wierzy? Niech wracają do siebie i przestaną rozwalać nam kraj.
nikt przy zdrowych zmysłach już w te brednie nie wierzy ale jest całkiem sporo ogłupionych przez propagandę mend.iów gównianego ścieku