Niektórzy mówią, że cena to klucz do sukcesu. Z pewnością w wielu przypadkach ma ona kluczowe znaczenie, niemniej mimo dobrych cen producenci z Chin wciąż mają problemy z przebiciem się do szerszego grona odbiorców. A co na to Hindusi? Może do ceny nowa marka?
Choć i takie zagranie, stworzenie specjalnej marki na rynek europejski, nie zawsze wychodzi na plus. Moglibyśmy tutaj wymienić taki przykład, ale chyba nie ma takiej potrzeby. Wystarczy powiedzieć, że próba została podjęta ponownie i to z wyraźnym oczekiwaniem innych skutków, ale dość o ciągnikach chińskich, wróćmy do bohatera tej opowieści.
Avenger – nowość na rynku
Właśnie, bohatera, bo mowa o marce Avenger, która jest póki co niezbyt znana na krajowym rynku, co nie oznacza, że to przedsięwzięcie wątpliwej renomy, bowiem za przygotowanym na europejskie rynki logiem „Avenger” stoi hinduski potentat Preet Group, jeden z największych producentów traktorów i kombajnów w Indiach. I gdy mowa o kombajnach, wcale nie chodzi o drobnicę do zbierania ryżu w worki. Takie maszyny też możemy znaleźć w ofercie, ale trzon stanowią maszyny gabarytem i wydajnością bardziej zbliżone do naszego Bizona jak chociażby model 987 Deluxe z klimatyzowaną kabiną! Choć Bizona bardziej przypomina zwykły 987, wariant Deluxe to jakby miniaturka kombajnów znanych z katalogów europejskich producentów, wygładzony i obudowany dodatkowymi panelami.
Obok firm Standard i Swaraj, Preet jest jednym z liderów rodzimego rynku, również jeżeli chodzi o ciągniki, bowiem w ofercie znajdziemy maszyny od 25 KM do aż 100 KM w tym także model 9049 z klimatyzowaną kabiną, co jak na warunki lokalne jest swego rodzaju wyczynem. Wyczynem nie jeżeli chodzi o obsadzenie kabiny na ciągniku czy zainstalowaniu kompresora, ale wykrojeniu kawałka tortu segmentu najmocniejszych ciągników w Indiach.
Ile Preeta w Avengerze? Sprawdzamy!
Oferowany na rynku indyjskim Preet 2549 to mierzący 2780 mm długości 1130 mm szerokości i 1625 mm rozstawu osi nieduży cierniczek o mocy 25 KM, więc dość podobnie do Avengera 26, który jest 110 mm dłuższy 400 mm szerszy i ma rozstaw osi mniejszy o nieco ponad 100 mm, a co ważniejsze, jest mocniejszy o 1 KM. Nie oznacza to, że producent wycisnął więcej z silnika na eksport, bowiem na eksport silnik jest zupełnie inny. Zamiast dwucylindrowej jednostki o pojemności 1,8 l, z wtryskiem na pompie, Avengera napędza trzycylindrowy silnik Mitsubishi MVS3L2 o pojemności 1,32 l, który oczywiście spełnia normę Stage V. To nie jest jedyna zmiana względem podobnej maszyny oferowanej w Indiach, bowiem również skrzynia biegów jest inna: mechaniczna 9/3 zamiast 8/2, oferująca 2 prędkości wałka 540 i 540E zamiast jednej. Nie ma więc wątpliwości, że ciągniki Avenger to maszyny przygotowane w oparciu o zupełnie inne wymagania.
Zbliżony jest jedynie wygląd maszyn, choć Avengery są malowane w inny kolor – pomarańczowy. Jeżeli zaś chodzi o miejsce pracy operatora, to w niczym ono nie odbiega od tego do czego zdążyła nas przyzwyczaić konkurencja, czy raczej ciągniki japońskie z lat 80., kiedy to ostatecznie ustaliło się, które dźwignie i gdzie mają być zainstalowane.
Avenger pod tym względem nie zaskakuje; wszystko jest książkowo na swoim miejscu, dobrze opisane i sprawia wrażenie całkiem solidnego. Może za wyjątkiem nieco tanio wyglądających przełączników – te są jednak tylko dwa, od świateł do jazdy i awaryjnych. Tunel środkowy jest niewysoki, przykryty dedykowanym gumowym dywanikiem.
Pod konsolą schowany jest kranik od paliwa, który z racji bardzo kompaktowych wymiarów platformy oraz wysoko umieszczonych dźwigni nożnych można łatwo zahaczyć i zamknąć dopływ do pompy. Ponoć to jeden z najczęściej zgłaszanych problemów. Czy jedyny? Tego nie wiemy, ale patrząc na prostą konstrukcję z japońskim sercem, trudno się spodziewać, aby coś mogło nas zaskoczyć, nawet przednie lampy umieszczone w czarnym pasie przypominającym przepaskę na oczy nie są, jak by wskazywały na to trendy ledowe, a zwykłe, klasyczne i żarówkowe. Ceny? Za modele 20 i 26 startują od 29 tys. i 39 tys. zł netto.