Agritechnika to doskonała okazja aby zaanonsować swoje wejście na europejski rynek, to także właściwe miejsce, aby prócz pokazania przekroju oferty, zdradzić swoje plany na przyszłość. I właśnie te dwa punkty może odhaczyć firma TAFE.
Ćennaj na południu Indii, stolica Tamilnadu, miasto młode, bo liczące zaledwie 384 lata, choć może właśnie w tej młodości tkwi siła, bowiem znajdziemy tutaj nie tylko architektoniczne perełki epoki kolonializmu, ale także siedziby i zakłady produkcyjne wielu firm jak chociażby: TATA, Ashok Leyland, HVF czy Royal Enfield a także firm zagranicznych jak Yamaha, Mitsubishi, Bosch czy Komatsu. Niemal połowa produkowanych w Indiach samochodów i podzespołów do nich pochodzi właśnie z Ćennaj. Nie dziwi więc fakt iż kolejny debiutujący w Europie hinduski producent ciągników jest właśnie stąd.
Legenda w portfolio
Choć słowo debiut, nie jest tu do końca trafne, bowiem ta istniejąca od 1961 roku firma, za sprawą swoich inwestycji i zakupów pojawiła się w Europie znacznie wcześniej, jeszcze w czasach, gdy na mapach znajdowała się Jugosławia, o której wspominamy nie bez powodu. Tych, którzy kojarzą belgradzką markę IMT, zaciekawi, że od 2018 roku znajduje się ona właśnie w grupie TAFE, a na mocy porozumienia ze spółką AGCO, TAFE produkuje w Indiach ciągniki na licencjach jakie znalazły się w jej portfolio po przejęciu serbskich zakładów. Jak dowiedzieliśmy się podczas targów, zakłady te, przynajmniej w części wciąż wchodzą w skład przejętej firmy i oczekują na stosowny moment. Co firma TAFE planuje? To pozostaje tajemnicą. Tajemnicą jednak nie jest odmienny styl prowadzenia przedsięwzięć jaki wyznają firmy z Indii, gdzie przejęcie marki wcale nie oznacza wygaszenia produkcji i sprzedaży mienia, a wręcz przeciwnie.
Wchodzimy w świat TAFE
Pierwsze spojrzenie na stoisko nie wzbudza przesadnej ekscytacji. Schludnie ustawiony szpaler małych pomarańczowych ciągników, jakby stworzonych do pracy w krajowych służbach porządkowych bez konieczności przemalowywania. Spoglądamy głębiej i również zaskoczenia brak, więksi bracia czekają by skusić nie tylko drogowców, ale także sadowników czy w końcu rolników szukających prostego lub drugiego ciągnika. Ale to tylko pozory.
W odróżnieniu od innych hinduskich marek, z jakimi mieliśmy do czynienia podczas poprzednich edycji targów, spomiędzy konwencjonalnych ciągników wyłaniają się dwa inne, polakierowane na czarno, odgrodzone i wyeksponowane, sugerujące, że możemy mieć do czynienia z czymś wyjątkowym. Jednak naszą uwagę przykuwa coś jeszcze, coś znacznie ciekawszego.
Prostoto ale nie prostacko
W centralnej części stoiska mamy okazję w wygodniejszy sposób, bez wspinania się, zasiąść w specjalnie przygotowanej kabinie, a tam? Właśnie, autorski system rolnictwa 4.0 bazujący na telematyce od TAFE. Zgrabnie wyglądająca aplikacja, uruchomiona na dużym ekranie, zdradza, że oprócz zarządzania polami, ścieżkami czy wykonanymi zabiegami będziemy mogli także podejrzeć aktualny stan ciągnika; przepracowane godziny, zużyte paliwo czy wygenerować raporty z tych danych oraz w dalszej perspektywie skorzystać z funkcji autonomicznej jazdy i pracy wspomaganej. A warto przypomnieć, że siedzimy w kabinie zdjętej z 60-75-konnego ciągnika.
Prąd i wodór
Bez wątpienia motyw przewodni tej edycji targów – silniki na wodór oraz postępująca elektryfikacja. Te dwie rzeczy również znajdziemy na stoisku TAFE pod postacią wspomnianych czarnych ciągników. Pierwszy – elektryczny – to przedstawiciel rodzącego się segmentu ciągników o mocy około 25-50 koni mechanicznych. Stosunkowo nieduży i prosty, idealny do prac wokół gospodarstwa czy też komunalnych. W przypadku debiutanta z Indii, elektryczny ciągnik jest już w końcowej fazie testów i należy się spodziewać wdrożenia do produkcji niebawem w nadchodzącym lub 2025 roku. Co ciekawe, TAFE nie boi się przyznać, że na chwilę obecną dalsza elektryfikacja – większych modeli – nie ma raczej sensu.
Sens ma za to drugi zaprezentowany ciągnik, tym razem na wodór, który ma napędzać konwencjonalny motor przystosowany do spalania tego gazu, zamiast używać go do produkcji energii elektrycznej w ogniwie paliwowym. A zatem ciągnik jak dotychczas, tylko napędzany alternatywnym paliwem.
Na koniec perspektywa rozwoju. Jak można było usłyszeć podczas konferencji, TAFE nie zamierza porywać się z motyką na słońce i w pierwszej fazie obecności na nowych rynkach skupi się na budowie sieci dilerskich i promowaniu ciągników do 80 KM wraz z bogatą ofertą wyposażenia dodatkowego. Jeżeli wszystko dojdzie już do skutku, to może zrobić się naprawdę ciekawie, zwłaszcza gdy sugerowana cena za model 7515 z kabiną, napędem na 4 koła, silnikiem Stage V o mocy 75 koni, w wysokości około 180-200 tys. zł zostanie utrzymana.
Ciągnikom i rozwiązaniom TAFE przyjrzymy się jeszcze dokładniej już wkrótce.