Jak powszechnie wiadomo, walka z chwastami nie jest łatwa i trwa właściwie tak długo, jak ludzkość sieje. Od kiedy wymyślono herbicydy, jest niby łatwiej, ale ich stosowanie jest coraz trudniejsze i jak pewnie zauważyliście, coraz droższe. Alternatywą jest pielenie, ale wymaga ono udziału również drogiego w użytkowaniu czynnika ludzkiego. Jednak mamy technologię, która potrafi już patrzeć i, co istotne, myśleć, co i jak pieli.
Już w egipskich piramidach możemy zobaczyć powstałe tysiące lat temu naścienne rysunki ukazujące pielących uprawy rolników zaopatrzonych w haczki. Ten fantastyczny sprzęt rolniczy przez wieki nie tylko nie wyszedł z mody, ale mimo swojej prostoty był technicznie rozwijany. Przez setki lat pojawiały się wciąż nowe modele różniące się jakością stali, szerokością roboczą i długością samego trzonka. Ten także ulegał przeobrażeniom: od prostego kija do wygiętych form. Od drewna do lekkich i wytrzymałych plastików technologii kosmicznej.
Jednak niezależnie od nieraz skomplikowanej technologii wykonania samej haczki jej zasada działania pozostała bez zmian – chwast trzeba było “dziabnąć” i tym jednym ruchem skutecznie go wyeliminować. I tu pojawia się pytanie znane każdemu początkującemu haczkarzowi: co jest chwastem, a co nie jest? Co można dziabnąć, a co zostawić? Odpowiedź na te pytania wymagała dobrego oka, doświadczenia i wprawy.
Definicja chwasta
W uproszczeniu chwast można zdefiniować słowami: jest nim wszystko to, co na polu nie posadziliśmy siewnikiem jakiś czas temu. Każda inna roślinka poza tą zaplanowaną jest chwastem szkodzącym mniej lub bardziej naszemu cennemu zasiewowi. A ponieważ od wielu lat właśnie siewnikiem rzędowym siejemy, to wszystko to, co wyrośnie pomiędzy rzędami wysiewu, możemy uznać za chwast. I tu mechaniczne pozbycie się chwastów z międzyrzędzi wydaje się już proste. Wystarczy wszystko dokładnie obhakać. Można to oczywiście zrobić ręcznie, ale jest to czasochłonne i z uwagi na coraz droższą pracę ludzi, niezwykle kosztowne.
Dlatego producenci maszyn rolniczych już od jakiegoś czasu przywrócili do łask mechaniczne pielniki. To dziś bardzo nowoczesne urządzenia, które nie tylko plewią, ale i napowietrzają glebę, chroniąc przy tym samą uprawę. Jednak ich właściwe i skuteczne pielenie musi opierać się na precyzji prowadzenia elementów roboczych samego pielnika. Tę precyzję oczywiście zapewnia ludzkie oko, ale okazuje się, że może zastąpić je oko kamery. Ale jak?
Multihaczka
Co może mieć wspólnego taka maszyna z cyfrową kamerą i jak się to ma do skuteczności, mogłem zobaczyć, obserwując pracę mechanicznego pielnika międzyrzędowego SRC 8-75 SmartSteer firmy New Holland.
Na pierwszy rzut oka ta 8-rzędowa maszyna o szerokości ramy 6,7 m robi wrażenie, choć są też i większe,16-rzędowe modele. Pielnik ten przystosowany jest do pracy w rozstawie rzędów 75 cm i na tej szerokości pracuje pięć “gęsiostopek” 13,5. Skutecznie pokrywają one niemal całą szerokość pasa między rzędami zasiewu, a dodatkową ochronę roślin stanowią specjalne zębate talerze osłaniające je we wczesnej fazie wzrostu. Końcową regulację można dla każdej z sekcji pielnika dokonać także indywidualnie.
Ta pokazowa maszyna ustawiona była pod kilkunastocentymetrową już kukurydzę obsianą na dosyć nierównym polu ze znacznym spadkiem. Choć rzędy roślin wyglądały jak od linijki, to prowadzenie 8-rzędowego pielnika z prędkością roboczą 8-12 km/h w takich warunkach terenowych mogło doprowadzić do znacznych strat w zasiewie. Jednak nie w przypadku zastosowanej tu technologii SmartSteer.
New Holland i cyfrowe oko na chwasty
Praca tak szerokim pielnikiem wymaga od traktorzysty sporych umiejętności i najwyższej precyzji w prowadzeniu zestawu. Skupiając się na prowadzeniu, patrzy on przecież do przodu, “łapiąc” międzyrzędzia między przednie koła, a elementy robocze pielnika znajdują się kilka metrów z tyłu. Więc nawet najmniejsze zboczenie ze ścieżki prowadzenia maszyny może się skończyć sporymi stratami w zasiewie.
Aby temu zapobiec, New Holland zastosował tu cyfrowe oko kamery, która cały czas obserwuje 2 lub 3 rzędy. Specjalne oprogramowanie śledzi je, nakładając na ekran wyświetlacza ich linię aktualizowaną w ułamku sekundy. Kamera odczytuje obraz nie tylko z płaszczyzny gleby, ale także w trybie 3D wysokość samych roślin i ich kolor. Pozwala to na rozpoznanie linii posianych roślin i utrzymanie elementów roboczych pielnika idealnie między rzędami zasiewu.
Dzieje się tak dlatego, że w pielniku New Holland SRC z technologią SmartSteer za funkcję precyzyjnego prowadzenia elementów roboczych w glebie odpowiada cyfrowe oprogramowanie. Wykorzystując w czasie rzeczywistym dane z kamery, inteligentny algorytm przez złącze Isobus wysyła informację do pielnika. Ten z kolei podpięty do hydrauliki ciągnika precyzyjnie steruje systemem siłowników hydraulicznych utrzymujących sekcje robocze gęsiostopek idealnie tam, gdzie mają być. Co ciekawe, ten prawie 7-metrowej szerokości pielnik posiada tylko jedną kamerę, bo jedna wystarczy przy zachowaniu precyzji rozstawu ścieżek wysiewu nasion przez siewnik.
Pielnik New Holland SRC 8-75 SmartSteer, jaki widziałem na polu, to taka multihaczka, za której pracę i precyzję sterowania odpowiada “myśląca” inteligencja patrząca na pole swoim cyfrowym okiem.
Daleko zaszliśmy w dziedzinie hakania. Oj daleko.